Artykuły

Oberiuci w Krakowie

Niewątpliwym atutem zrealizowanego w chorzowskim Teatrze Rozrywki, zaprezentowanego krakowskiej publiczności w miniony poniedziałek, spektaklu "Tango Oberiu. 1928" jest sięgniecie po nie znane raczej polskiemu czytelnikowi teksty rosyjskich pisarzy lat dwudziestych (pokrewnych zachodnioeuropejskim dadaistom i surrealistom, tytułowych Oberiutów) i nadanie im ciekawej, pełnej ludyczności, ale i nostalgii, scenicznej formy rewii pure nonsense.

Autorzy inscenizacji - młodzi krakowscy artyści zadbali o to, by sceniczny kształt przedstawienia stanowił harmonijną słowno-muzyczno-wizualną całość.

Reżyser i autor scenariusza - Łukasz Czuj, z fragmentów opowiadań, dramatów, wierszy, skeczy, piosenek Daniła Charmsa, Mikołaja Olejnikowa, Aleksandra Wiedienskiego, Mikołaja Zabołockiego uczynił pełną spontaniczności, groteski, swobodnej gry skojarzeń i nieoczekiwanych, dziwacznych rozwiązań wiwisekcję twórczej wyobraźni artysty. Artysty walczącego o wewnętrzną wolność, uciekającego przed widmem kultury masowej reprezentowanej w spektaklu przez żywiołową rewolucjonistkę Irenę (w tej roli Róża Miczko) i zmagającego się z przeczuciem nadchodzącej śmierci - kresu indywidualnego, ale i kresu nowej, wolnej sztuki. Owa perspektywa śmierci tworzy ramy spektaklu i nie kłóci się z jego rewiowym, purenonsensowym charakterem.

Konferansjerką, ale zarazem guślarzem owej scenicznej zabawy jest Tatiana (szkoda, że grająca ją Alona Szostak nie może się zdecydować, jak wypowiadać swe kwestie - czy jedynie po rosyjsku, czy też po polsku, z ciekawym, rosyjskim akcentem) - tajemnicza dama w welonie i cylindrze, która powołuje do istnienia całą sceniczną rzeczywistość i zaludnia ją przybywającymi z zaświatów Oberiutami. Tytułowe tango okazuje się więc utrzymanym w tonacji czarnego humoru danse macabre. Owo snucie dziwnej, pełnej zabawy, ale i refleksji opowieści o sztuce, wolności i człowieku odbywa się w ciekawie zaaranżowanej przez Michała Urbana przestrzeni. Czarno-białej, onirycznie zniekształconej, uruchamiającej wiele poziomów ruchu postaci, które niespodziewanie wychodzą z szafy, spod podłogi czy też znikają w kanale pomiędzy proscenium a sceną.

Na tempo i atmosferę spektaklu bardzo wyraźny wpływ ma interesująca muzyka, skomponowana przez Dominika Pietraszko i wykonywana podczas przedstawienia przez Orkiestrę Teatru Rozrywki. Formalnym niedopracowaniem inscenizacji jest natomiast, zapowiadane w jej podtytule, ponure zakończenie. Problem w tym, iż "Tango Oberiu" posiada wiele ciągnących się przez jego ostatni kwadrans finałowych, efektownych, poetyckich i rewiowych scen. To błąd, bo w tej wielości ginie prawdziwy sens owego zakończenia. Zostaje scenicznie "przegadany", a to znaczy - nie dopowiedziany. Niedosyt pozostawia też aktorstwo spektaklu. Forma i treść przedstawienia niosą, nie wykorzystaną jeszcze przez aktorów, potencję spontaniczności, ludyczności i głębokiej refleksji. Wymaga ona staranniejszej analizy ról od tej, jaką zaprezentował młody chorzowski zespół ograniczający się do dość powierzchownej, rewiowo-kabaretowej zabawy i ekwilibrystyki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji