Artykuły

Ryzykowny eksperyment

- W świetle doświadczeń pierwszego sezonu fakt, że zamiast konfliktu mamy porozumienie między zespołem a dyrektorem, wypada uznać za dobry prognostyk - z Wandą Zwinogrodzką, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego rozmawia Przemysław Skrzydelski w tygodniku Do Rzeczy.

PRZEMYSŁAW SKRZYDELSKI: Czy patrząc na sytuację w Narodowym Starym Teatrze, można uznać, że Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego poniosło porażkę i się poddało? WANDA ZWINOGRODZKA: Rzeczywiście pierwszy sezon nowego dyrektora trudno uznać za sukces, wyglądał raczej na ilustrację rzymskiej maksymy: "Concordia parvae res crescunt, discordia maximae dilabuntur" ("W zgodzie małe sprawy wzrastają, w niezgodzie nawet największe się rozpadają"). Wszelako ostatecznie zwyciężyło poczucie odpowiedzialności i jest nadzieja na nową odsłonę, której oczekiwaliśmy. Mówię tu o pomyślnie zakończonych negocjacjach między dyrektorem teatru Markiem Mikosem a Radą Artystyczną NST i wspólnie przyjętym programie działania tej sceny, który, mam nadzieję, będzie z sukcesem realizowany.

Po wszystkich tych perturbacjach - po odejściu we wrześniu 2017 r. Michała Gielety, dyrektora artystycznego ze zwycięskiego duetu Mikos/Gieleta, po niemal natychmiastowej rezygnacji kierownika literackiego Artura Grabowskiego w listopadzie ubiegłego roku, po fali protestów przytłaczającej większości zespołu aktorskiego, utrzymującej się przez prawie cały sezon 2017/2018, i w końcu teraz, po zwolnieniu przez Mikosa kolejnego dyrektora artystycznego, Jana Polewki - jak ministerstwo ocenia pracę dyrektora naczelnego Starego Teatru?

- Cóż, bez wątpienia źle zaczął. Jeden z byłych premierów mawiał, że mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy.

Resort jest zadowolony z repertuaru, który został ustalony w toku tych negocjacji?

- MKiDN nie recenzuje repertuaru, to nie jest jego rola. Nie kształtuje też planów artystycznych. Instytucje mają gwarantowaną ustawowo autonomię, plany układa dyrektor. Oczywiście interesuje nas kondycja artystyczna placówek powierzonych naszej pieczy. Ona wszelako zależy od jakości realizacji. Oboje wiemy, że przedstawienia można oceniać dopiero po premierach.

To jasne, ale ministerstwo rok temu, organizując konkurs na dyrektora naczelnego Starego Teatru, stawiało jednak na program zupełnie inny, miało jakieś oczekiwania. A minister kultury może odwołać dyrektora za brak realizacji programu złożonego w aplikacji konkursowej. Dzisiejsze propozycje Marka Mikosa i rady artystycznej to mimo wszystko powrót do teatru Jana Klaty, tyle że różnicą jest brak Klaty. Tylko w przypadku dwóch nazwisk zapowiedzianych reżyserów można mówić o poszerzeniu pola wyboru.

- Dwa nazwiska z ośmiu to jedna czwarta, nie tak znów mało. Jan Klata realizował model teatru autorskiego, w przypadku sceny narodowej dość dyskusyjny. Obecnie proponuje się model repertuarowy, zgodnie z intencjami Marka Mikosa deklarowanymi w konkursie. Jego program od początku przewidywał wolę kontynuacji przy założeniu wzbogacenia dotychczasowych wątków o nowe. To się nie udało dlatego, że reżyserzy podjęli bojkot tej sceny pod nową dyrekcją, a nie dlatego, że Mikos odrzucał ich współpracę. Teraz sytuacja się zmieniła i budzi nadzieje. Zobaczymy, czy zasadne.

Jednak w statucie Narodowego Starego Teatru nie ma formuły, która pozwala, by to rada artystyczna - ciało wyłącznie doradcze, co najwyżej pomocnicze - nagle przejęła główną funkcję jednoosobowego dyrektora artystycznego i odpowiadała za program sceny.

- Rada oczywiście nie będzie wielogłowym dyrektorem artystycznym, ma pan rację, to niemożliwe w określonej prawem strukturze teatru, a szczerze mówiąc - praktycznie też trudne do wyobrażenia. W świetle ustawy odpowiedzialność za instytucję bez reszty ponosi dyrektor i nikt go z tego nie zwolni. Dyrektor może oczywiście posiłkować się sugestiami rady artystycznej albo jakiegoś doradcy czy pełnomocnika, ale skoro je akceptuje, to bierze za nie odpowiedzialność, to on będzie rozliczany z konsekwencji. Niemniej w świetle doświadczeń pierwszego sezonu fakt, że zamiast konfliktu mamy porozumienie między zespołem a dyrektorem, wypada uznać za dobry prognostyk.

Marek Mikos okazał się kimś, kto za wszelką cenę będzie próbował się utrzymać na swoim stanowisku, mimo że wszelki racjonalizm to wyklucza.

- Nie czuję się powołana do analizy osobowości Marka Mikosa.

Nie odnosi pani minister wrażenia, że to wszystko ze strony Marka Mikosa jest tylko kalkulacją: na ile można się dogadać, a na ile nie, byle pozostać na lukratywnej posadzie.

- Nie wiem, czy ta posada dotąd przysporzyła panu Mikosowi więcej profitów czy zgryzot. Jej lukratywność w jego wypadku wydaje mi się dość wątpliwa. Publiczna wymiana wzajemnych oskarżeń przy rozstaniu z Michałem Gieletą była żenująca. Chyba nikt nie chciałby być bohaterem mediów w taki sposób. Chociaż oczywiście to się zdarza, ta para nie była pierwsza, że przypomnę choćby początki Teatru Wierszalin założonego przez Tadeusza Słobodzianka i Piotra Tomaszuka - ten obiecujący tandem też się rozpadł z hukiem...

Sytuacja ze Słobodziankiem i z Tomaszukiem to historia małej grupy teatralnej z początku lat 90., działającej na obrzeżach, a my rozmawiamy o najważniejszym teatrze w Polsce i o scenie narodowej jednocześnie...

- Racja, skala jest zgoła inna. Zmierzam jednak do tego, że obiecujące zamierzenia i umowy nie zawsze udaje się zrealizować i w takich okolicznościach organizator instytucji staje wobec dylematu, czy ingerować w dość drastyczny sposób, w dodatku w środku sezonu artystycznego... Odwoływać dyrektora? To może jeszcze pogłębić chaos. Uznaliśmy, że lepiej dać panu Mikosowi możliwość ogarnięcia sytuacji, pozyskania nowych współpracowników, dialogu z zespołem i wyłonioną przezeń reprezentacją: radą artystyczną...

Jednak przy tym natężeniu kłopotów, których Marek Mikos przysporzył organizatorowi przez niemal cały rok, i biorąc pod uwagę to, że jesteśmy już zresztą w momencie, gdy ten sezon - z raptem dwiema pełnoprawnymi, w ocenie wszystkich nieudanymi premierami - daje się już podsumować pod każdym względem, można zadać zupełnie podstawowe pytanie: Czy Marek Mikos jest osobą, która w Ministerstwie Kultury nadal ma kredyt zaufania?

- Nie da się ukryć, że - nazwijmy to - eksperyment, na który jako organizator przystaliśmy, jest bardzo ryzykowny. Zdajemy sobie z tego sprawę. Zarazem jednak jest on wspólnym planem dyrektora i zespołu, a to trudno zlekceważyć. Nieraz mówiłam, że ufam w dojrzałość zespołu Starego Teatru, który jest bardzo szczególny, m.in. z racji swojej tradycji i dokonań. Teraz ta wiara zdaje się znajdować jakieś potwierdzenie.

A jaki błąd tak naprawdę popełnił Jan Polewka, że został przez Marka Mikosa pozbawiony funkcji? Ostatnio stwierdził, że o fakcie swego odwołania dowiedział się z przekazów medialnych. Powiedział też, że od października 2017 r. nie miał wpływu na nic, a wszystkie decyzje były podjęte już wcześniej przez dyrektora. Tylko ostatnia kameralna premiera miała być w jakimś stopniu jego decyzją. Można powiedzieć, że Polewka został pozostawiony sam sobie - jednak jako człowiek z wiele znaczącym dorobkiem dla polskiego teatru, nie tylko jako scenograf.

- W złożonym do ministerstwa wniosku o odwołanie Jana Polewki dyrektor Mikos nie wspominał o błędach. W uzasadnieniu pisał o braku dobrej współpracy między swoim zastępcą a zespołem. Ponoć to odwołanie było warunkiem porozumienia postawionym przez radę artystyczną. Dlaczego - nie umiem powiedzieć. Bardzo nad tym ubolewam, bo osobiście wysoko cenię nie tylko dorobek artystyczny, lecz także rzetelność i odwagę myślową Jana Polewki. Wydawało mi się, że z racji wieloletniej, owocnej współpracy ze Starym Teatrem zasłużył sobie na zaufanie kolegów. Nie wiem, dlaczego odrzucili jego kierownictwo, ale skoro tak się stało, to trudno, by organizator wymuszał współpracę, której ani zespół, ani dyrektor nie chcą kontynuować. Co więcej, sądzę, że ministerialna protekcja nie jest potrzebna artyście tej miary co Polewka - jego osiągnięcia i pozycja na firmamencie teatralnym pozostają niekwestionowane bez względu na wewnątrzteatralne swary czy poczynania urzędników.

Czy można powiedzieć, że przez decyzję o współpracy z radą artystyczną Marek Mikos się wyratował? Inaczej nie byłby już dyrektorem Starego Teatru?

- Nie wiem, nie jestem mocna w gdybaniu. Z perspektywy MKiDN istotna jest kondycja instytucji. Najlepiej, gdy jest stabilna i dobrze rokuje. W Starym wciąż jest chwiejna, ale zaczyna rokować. Gdyby dyrektor opracował inny, ale wiarygodny plan, też byłby to argument na jego rzecz. Gdyby nie miał żadnego, byłaby to przesłanka do jego odwołania.

Program rady artystycznej, pod którym podpisał się Marek Mikos, jest na tyle szczegółowy, jeśli chodzi o tytuły oraz daty premier, że można już stwierdzić, iż Stary Teatr od września rusza zupełnie innym trybem.

- Jest dość precyzyjny w zakresie tytułów i nie aż tak, ale dostatecznie, w terminarzu premier.

Czy pani minister nie czuje się jednak w jakimś stopniu rozczarowana? Nie da się zapomnieć pani wypowiedzi - jeszcze wtedy nie w roli ministerialnej - sprzed kilku lat, kiedy to mówiła pani o wrzaskliwości kultury lewicowej, którą wręcz trzeba by wyciszyć, żeby w ogóle móc prowadzić dyskusję. W dużej mierze chodziło pani o współczesny teatr.

- To była puenta jednego z moich tekstów, która - przytaczana w oderwaniu od całego wywodu - wykoślawia jego sens. Mniejsza o to - ważne, że sformułowałam ją z pozycji niezależnego krytyka. Perspektywa urzędnika państwowego jest inna, ciąży na nim odpowiedzialność za całokształt życia artystycznego, także tych jego przejawów, które nie budzą jego osobistego entuzjazmu. Pracuję w ministerstwie RP, czyli instytucji wszystkich jej obywateli, a nie tylko tych, którzy bliscy mi są poglądami. Zatem odpowiedź brzmi: nie. Nie odczuwam frustracji, ponieważ niweluje ją moje rozumienie ducha państwowości. Inna rzecz, że w tym rozumieniu mieści się także pogląd na rolę scen narodowych jako takich, które powinny prezentować szeroką, urozmaiconą ofertę. Bo one również są zobowiązane działać dla ogółu obywateli, a nie tylko dla wybranych. I o ile Teatr Narodowy w Warszawie - tu chyba nie ma między nami sporu - realizuje to zadanie, o tyle Stary Teatr w Krakowie zamknął się w jednej, dość specyficznej dykcji, która zniechęciła znaczny odłam jego niegdysiejszej publiczności...

... i chyba nadal się zamyka? Stary Teatr od roku nadal gra spektakle z repertuaru Jana Klaty i również te wyreżyserowane przez niego samego.

- Nic w tym dziwnego. W pierwszym sezonie nowy dyrektor zwykle eksploatuje wcześniejszy repertuar, a tu jeszcze okoliczności były szczególne - Jan Klata zaciekle bronił swojego dominium, obwiesił budynek kirem, w ogóle nie przekazał instytucji swojemu następcy, odmówił mu prawa wstępu za kulisy, paraliżując możliwości działania przed formalnym rozpoczęciem sezonu. I to mimo tego, że Mikos od początku deklarował chęć zachowania ciągłości repertuarowej, proponował tylko rozszerzyć ofertę o nowe, inne tytuły. Nie zdołał ich wprowadzić z powodu bojkotu zorganizowanego przez Gildię Polskich Reżyserów i Reżyserek Teatralnych, powołaną tuż po rozstrzygnięciu konkursu i - wedle oświadczenia samej Gildii - w reakcji na jego wynik. Gildia postanowiła storpedować plany Mikosa w przekonaniu, że Stary Teatr musi działać tak jak dotąd albo wcale. Zdumiewająco zachowawcze stanowisko jak na szermierzy postępu, trzeba powiedzieć.

Nieustannie fascynuje mnie to ryzyko, na które waży się ministerstwo, pokładając nadzieje w tym nadchodzącym sezonie.

- A jakie ma inne wyjście? Wzbogacić repertuar o tytuły nacechowane wrażliwością konserwatywną mogą tylko sami artyści. Skoro nikt nie odważył się przełamać bojkotu i zrealizować spektaklu utrzymanego w poetyce odmiennej niż ta, która zawładnęła tą sceną, to widać potencjał i determinacja opcji konserwatywnej pozostają zbyt nikłe, by skutecznie konkurować na wolnym rynku idei.

Czy tym razem Marek Mikos zostanie oceniony szybciej, jeśli np. w grudniu okaże się, że Stary Teatr nie wypełnia założonego planu, na który resort teraz przystał?

- Na pewno będziemy obserwować sytuację w NST bardzo uważnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji