Artykuły

Vive la France! Udane święto literatury w Sopocie

Gigantyczna kolejka na spotkanie z Zadie Smith, trudne tematy z Edouardem Louisem, ciekawe debaty i mnóstwo świetnej literatury - zakończyła się siódma edycja Festiwalu Literacki Sopot - pisze Katarzyna Sudoł w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Sopocka impreza zdążyła się już zapisać w wakacyjnym kalendarzu Trójmiasta. Rokrocznie przyciąga na kolejne wydarzenia spragnionych kontaktu z literaturą fanów. Po świetnych odsłonach izraelskiej i iberyjskiej przyszedł czas na spotkanie z literaturą Francji. Spotkanie bogate, fascynujące i refleksyjne.

Impreza rozpoczęła się w czwartek, kiedy to wszyscy zainteresowani mieli okazję spotkać się m.in. z Olgą Tokarczuk (z czego tłumie skorzystali) czy posłuchać debaty z cyklu "La table ronde" pod tytułem "Teatr nasz współczesny", w której wzięli udział Jacques de Decker, Rémi de Vos i Małgorzata Sikorska-Miszczuk. Ale to nie wszystko. W kolejnych festiwalowych lokalizacjach pojawiali się Natalia Fiedorczuk-Cieślak, Lou Longworth czy Mikołaj Grynberg. W czwartek rozpoczęły się też Targi Książki i Park Książki oraz odbyły się liczne wydarzenia skierowane do dzieci i młodzieży, m.in. warsztaty teatralne z Laurentem van Wetterem.

Nie mniej ciekawie było w piątek. Gościem Michała Nogasia w cyklu "Nogaś na plaży" był Marcin Wicha, autor m.in. genialnych "Rzeczy, których nie wyrzuciłem", przy "okrągłym stole" ("La table ronde") spotkali się Paweł Bem, Brigitte Gautier i Paweł Rodak, którzy debatowali na temat Francji widzianej oczami autorów paryskiej "Kultury", a dyskretnym urokiem literatury francuskiej podzielili się Romain Puertolas i Pierre Lemaitre, laureat prestiżowej Nagrody Goncourtów.

Zadie Smith rozbija bank

Największe emocje towarzyszyły jednak publiczności w sobotę, kiedy to do Sopotu zawitała jedna z najpopularniejszych współczesnych pisarek, Zadie Smith. Państwowa Galeria Sztuki, w której odbywało się spotkanie z autorką, nie pamięta chyba takich kolejek. Spragnieni poznania swojej idolki fani ustawili się przed budynkiem dwie godziny wcześniej.

Grupa szczęśliwców, którym udało się wejść na spotkanie, na pewno nie żałuje tego czasu. Smith to postać niezwykle barwna i fascynująca - świetnie pisze, pięknie mówi i hipnotyzuje wyglądem. Wszystkie te cechy sprawiają, że nie sposób oderwać od niej ani oczu, ani uszu. Prowadzący spotkanie Michał Nogaś dał autorce szansę wypowiedzenia się na różne - nie tylko bezpośrednio związane z literaturą - tematy. Swój moment na zadawanie pytań miała też publiczność.

Zadie Smith opowiadała o swoim stosunku do prezydentury Baracka Obamy, o zmianach, które zachodzą w świecie, o codziennym życiu i pracy. Dała szansę na skonfrontowanie literatury z prawdziwą osobą z krwi i kości. Lewicowość artystki, jej wrażliwość i refleksyjne podejście do rzeczywistości czynią z niej nie tylko wyróżniającą się pisarkę, ale też fascynującego człowieka. A lekkość, z jaką przeskakuje od miłości do Justina Biebera do społecznych nierówności, wzbudza podziw.

W sobotę fani literatury i kultury Francji mieli też okazję spotkać się z inną wyjątkową postacią. Gościem sopockiej imprezy był David Camus - pisarz, dziennikarz i tłumacz, wnuk laureata Nagrody Nobla i jednego z najwybitniejszych twórców literackich i filozofów, Alberta Camusa. Spotkanie poprowadził Remigiusz Grzela, który miał trudne zadanie, chcąc wyciągnąć z twórcy informacje na temat jego sławnego przodka. Camus odżegnywał się od dorobku dziadka, chętnie zaś mówił o swojej pracy wydawcy i literaturze, którą sam tworzy. Opowiedział również o swoich gdańskich korzeniach, bo - jak się okazuje - jego drugi dziadek, od strony matki, mieszkał w Gdańsku i udzielał się nawet w strukturach tutejszej władzy.

Do Sopotu przyjechał także Alain Mabanckou, z pochodzenia Kongijczyk, z wychowania Francuz, który aktualnie mieszka w Santa Monica. Mabanckou opowiadał o swojej tożsamości jako pisarza, o kolonializmie w literaturze, o tym, że "Francuzi pewne rzeczy rozumieją z opóźnieniem", jak komentował obecny tam wciąż rasizm. Jak sam mówił, jego pochodzenie definiuje to, kim jest jako człowiek i jako artysta, i podkreślał, jak istotną pełni rolę, nazywając się "depozytariuszem kultury afrykańskiej".

Trudne tematy

Literacki Sopot zakończył się w niedzielę. Ale ostatni dzień nie oznaczał wcale mniejszej dawki doznań i atrakcji. O godz. 13 odbyła się debata o aktualności twórczości Alberta Camusa (z udziałem m.in. jego wnuka), o godz. 17 w PGS pojawiła się Ingrid Betancourt, czyli "najsłynniejsza zakładniczka świata", która opowiadała o swoich doświadczeniach po porwaniu przez FARC. Betancourt jest z pochodzenia Kolumbijką i tam też kandydowała na urząd prezydenta. W 2002 roku została uprowadzona przez organizację zbrojną FARC, która przetrzymywała ją w kolumbijskiej dżungli aż do 2008 roku, kiedy to udało się ją uwolnić.

To, co tam przeżyła, opisała w książce "Każde milczenie ma swój kres". Wybrała język francuski, by - jak mówiła - złapać dystans od tego, co działo się w czasie jej niewoli. Pisarka opowiadała w Sopocie o tym, co przeżyła w dżungli, o stosunku do swoich porywaczy, o kolumbijskiej polityce jako "pułapce", o tym, jak jest niebezpieczna i jak wiele uchybień doprowadziło do jej tragedii. Spotkanie potrwało prawie półtorej godziny, w trakcie których także publiczność miała szanse zadać autorce swoje pytania.

Ostatnie spotkanie z cyklu "Dyskretny urok literatury francuskiej" rozpoczęło się o godzinie 19. W PGS pojawił się wtedy Edouard Louis, urodziny w 1992 roku obiecujący i bardzo popularny pisarz francuski. W swojej "Historii przemocy" opisał wziętą z życia historię gwałtu i usiłowania zabójstwa, których stał się ofiarą. Louis wspominał swoje dzieciństwo, odrzucenie przez rodzinę, która nie mogła pogodzić się z jego homoseksualizmem, trudne momenty i decyzje, które musiał podjąć, a które doprowadziły go do miejsca, w którym stał się jednym z najpopularniejszych współczesnych autorów francuskich.

Autor tworzy opowieści, w których głównym tematem jest przemoc właśnie, bo, jak sam mówił, nie widzi dla siebie innej drogi. Świat widzi jako przesiąknięty okrucieństwem i nierównościami, jako bezlitosny i trudny - szczególnie dla uciskanych grup społecznych. Jego osobiste doświadczenia stają się punktem wyjścia dla tworzonych przez niego książek. Jak mówił na spotkaniu, napisał książkę po to, by zrzucić z siebie brzemię tej historii, tego, co go spotkało. Tak, by nie musiał już sam nieść tego ciężaru. Spotkanie z Louisem było ostatnim, które odbyło się w ramach tegorocznej edycji Festiwalu Literacki Sopot.

Myśląc o sopockiej imprezie, nie sposób nie uśmiechnąć się z lekkim niedowierzaniem. A jednak ktoś jeszcze czyta książki! I chyba zwiastowana od lat śmierć literatury nie nadejdzie tak szybko. A takie wydarzenia jak Literacki Sopot są na to dowodem i dają nadzieję na to, że będzie tylko lepiej.

Edycja 2018 była bez wątpienia bardzo udana. Na przyszłe lata chyba warto pomyśleć o większych salach - tak by wszyscy chętni mieli szansę zmieścić się na wyczekanych spotkaniach z ulubionymi twórcami. Niech żyje Francja, niech żyje literatura!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji