Artykuły

Teraz Polska u Jarzyny

Przełomowy, tym razem polski, sezon w TR Warszawa - wartościowe sztuki, udane przedstawienia. W tym sezonie po raz pierwszy TR Warszawa zajął się nowym polskim dramatem. W ramach projektu TR/PL Jarzyna zaprosił do współpracy grupę dramatopisarzy i prozaików - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Jeszcze niedawno teatr Grzegorza Jarzyny kojarzył się głównie z nowatorskimi inscenizacjami klasyki i zachodniej dramaturgii współczesnej. Jedynym polskim współczesnym autorem granym na Marszałkowskiej był Ingmar Villqist, którego "Beztlenowce" od pięciu lat nie schodzą z afisza. W tym sezonie po raz pierwszy TR Warszawa zajął się nowym polskim dramatem. W ramach projektu TR/PL Jarzyna zaprosił do współpracy grupę dramatopisarzy i prozaików. Część sztuk, które napisali, ukazała się w wydanej właśnie antologii TR/PL, część trafiła na scenę w formie czytań i spektakli. Swoje autorskie przedstawienia zrealizowali Przemysław Wojcieszek ("Cokolwiek się zdarzy, kocham cię" - na zdjęciu) i Jan Klata ("Weź, przestań"). W minioną niedzielę odbyła się ostatnia w tym sezonie premiera - "Strefa działań wojennych" Michała Bajera. TR Warszawa dołączył w ten sposób do zjawiska, które od paru lat obejmuje coraz większe obszary teatru. Dziś niemal każde większe miasto ma swój przegląd dramaturgii albo przynajmniej cykl czytań warsztatowych. Działają Laboratorium Dramatu Tadeusza Słobodzianka i Studio Dramatu przy Teatrze Narodowym. W Krakowie uruchomiono nawet specjalne studia dramaturgiczne na Uniwersytecie Jagiellońskim i PWST.

Kontakt z rzeczywistością

Jak na tym tle wypadają Rozmaitości? Nieźle. Poza jedną klapą, jaką była "Helena S." Moniki Powalisz, projekt TR/PL przyniósł kilka wartościowych tekstów i dwa udane przedstawienia: Wojcieszka i Klaty. Powiodły się poszukiwania nowego języka dramaturgii: obok typowych fabularnych historii, takich jak "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię", pojawiły się dramaty zbudowane nietypowo, jak sztuka Doroty Masłowskiej "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku", w której akcja jest pretekstem do obnażenia potocznego języka dzisiejszej Polski, bełkotliwego, pełnego naleciałości telewizyjnych i narodowościowych stereotypów. Także tekst Klaty podważał reguły pisania dobrze skrojonych sztuk: przedstawiał beckettowskie trwanie mieszkańców podziemnego przejścia w centrum Warszawy, w którym czynności i słowa powtarzają się w nieskończoność.

Co najważniejsze, projekt istotnie odnowił kontakt teatru z rzeczywistością. TR Warszawa mówił wcześniej o Polsce, ale w sposób zmetaforyzowany i ukryty, jak w "Burzy" Szekspira w reż. Krzysztofa Warlikowskiego, która była inspirowana doświadczeniem Jedwabnego, ale nie zawierała żadnych bezpośrednich odniesień do tragicznej przeszłości. Teraz przemówił bezpośrednio językiem Masłowskiej, Klaty, Wojcieszka.

Symboliczna była pod tym względem premiera "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię" Wojcieszka, która zbiegła się z ostatnimi wyborami prezydenckimi. Zwycięstwo kandydata, który wsławił się zakazem dla Marszu Równości, nałożyło się na sztukę o dwóch lesbijkach, które walczą o akceptację w homofobicznym otoczeniu.

Tradycja i współczesność

Różnorodność form połączoną z ostrym widzeniem polskiej współczesności przynosi także antologia "TR/PL". Jest tu sztuka Marka Kochana "Argo" oparta na micie o Argonautach, w której bohaterowie wyruszają w niebezpieczną wyprawę, nie po złote runo jednak, ale po sprzęt elektroniczny z promocji. Sztuka oparta na trawestacjach i cytatach (m.in. z Sienkiewicza, Dantego, Mickiewicza) pokazuje tęsknotę za autentycznym przeżyciem pokoleniowym: po drodze "argonauci" natykają się na duchy powstańców, w tym Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. "Chcę do nich, jak oni" - krzyczy w uniesieniu współczesny Jazon.

Paweł Sala w "Trzecim przyjściu" również łączy nawiązania do tradycji literackiej z aktualnym tematem. Rzecz jest inspirowana działalnością prof. Gunthera von Hagensa, niemieckiego specjalisty, który preparuje ludzkie zwłoki i pokazuje je na objazdowych wystawach. W zeszłym roku chciał otworzyć swoje laboratorium w nadgranicznej Sieniawie (woj. lubuskie), ale po protestach związanych z nazistowską przeszłością jego ojca zrezygnował. To najlepsza sztuka Sali od czasu debiutanckiej "Od dziś będziemy dobrzy". Autor łączy historię von Hagensa z wątkami "Woyzecka" Büchnera, bohaterem jest polski bezrobotny, który tak jak Woyzeck staje się obiektem eksperymentów lekarza, któremu sprzedał za życia swoje ciało. "Dzięki tym trupom zaczniemy naprawdę żyć" - w tej kwestii, którą bohater kieruje do żony, zawiera się paradoksalna metafizyka dramatu Sali.

Gdzie ci inteligenci?

Polski sezon w TR Warszawa ujawnił jednocześnie słabe strony nowej dramaturgii. Pierwszy kłopot to dialog - chociaż dramatopisarze piszą je coraz lepiej, chociaż nauczyli się różnicować mowę swoich bohaterów i pokazywać poprzez słownictwo i styl stan ich świadomości, to wciąż problem sprawia im wymiana myśli pomiędzy postaciami. Bohaterowie sztuk częściej mówią do siebie niż do innych, nawet gdy zwracają się do partnerów, sprawiają wrażenie, jakby bawili się w głuchy telefon. Mistrzem głuchego telefonu na scenie jest Michał Bajer, który w "Strefie działań wojennych" przedstawia troje domowników żyjących każdy w świecie własnego monologu. Jeden mówi: "O której to było godzinie?", na co drugi: "O tej porze roku są najgorsze muchy", a trzeci dodaje: "Chodziło o faceta z biura". Oczywiście Bajer nie wymyślił tu prochu, to Czechow pierwszy wpadł na pomysł, aby postaci porozumiewały się pomiędzy czy ponad słowami. Ale widz odczytywał pod neutralnymi kwestiami prawdziwe intencje, tymczasem u Bajera zostajemy na powierzchni słów, które nie odsyłają do żadnej rzeczywistości. To sprawiło, że premiera "Strefy" była fiaskiem, aktorzy uciekali od tekstu w improwizację i gagi, a nieistniejącą dramaturgię próbowała zastąpić muzyka.

Bohaterami tych sztuk stają się przede wszystkim ludzie wykluczeni, prześladowani i dyskryminowani, czy będą to homoseksualne dziewczyny ze sztuki Wojcieszka, bezrobotne małżeństwo Sali, czy bezdomni ze sztuki Klaty. Brakuje dramatów, w których przemówiliby ze sceny inteligenci, chociaż to oni w przeważającej większości zapełniają ciasną salę TR Warszawa. Tylko Klata wprowadza do swej sztuki 30-letniego menedżera, niejakiego Bonusa, który targany kryzysem tożsamości schodzi między bezdomnych, aby umrzeć. Pozostali unikają jak ognia bohaterów, którzy byliby zdolni do samooceny, mieli szerszy horyzont intelektualny niż dresiarz, myśleli, a nie tylko czuli. Brakuje sztuk, takich jakie w Wielkiej Brytanii pisał Tom Stoppard, we Francji Yasmina Reza, w Austrii Thomas Bernhard, a w Polsce Sławomir Mrożek - o intelektualistach, naukowcach, artystach, ludziach z klasy średniej uwikłanych we współczesność. Byłby to postulat na następne polskie sezony w TR Warszawa, jeśli takie nastąpią.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji