Artykuły

...i "Hamlet" raaaz! czyli rzecz o gotowaniu i konsumpcji

Martwi mnie okropnie nieodwołalny werdykt życia, iż z czasem moje receptory smaku stracą swoją wrażliwość na niuanse. To smutne, że wszystko co będę z mniejszym łub większym apetytem pochłaniał smakowało mi będzie jednakowo. Na razie jeszcze chyba nie jest tak źle, choć lekarze twierdzą, że nie powinienem już jadać zbyt ostrych potraw. Na razie tych przestróg nie biorę poważnie i zdecydowanie gustuję w kuchni pikantnej.

Od dziesięciu lat konsumuję produkty serwowane przez Teatr Dramatyczny w Legnicy. Od razu dodam, że w fachowych przewodnikach kuchnia ta nie ma najlepszej marki. Jeśli ktoś potrafi anegdoty traktować z przymrużeniem oka, to przytoczę taką jedną, z góry uprzedzam iż niezbyt przyzwoitą. Otóż któregoś dnia w Starym Teatrze wybuchła panika, bo okazało się, że przyjechała delegacja z Legnicy i urządza łapankę na dyrektora powstającej tam sceny. Aktorzy pokryli się w garderobach i umywali ręce, spychali delegatów dalej, aż ktoś wpadł na pomysł, żeby tym może sposobem pozbyć się kogoś niezbyt łubianego, aktora (napiszę) średniego, grającego raczej role drugoplanowe, ale mającego wielkie ciągoty do władzy. Poszukiwania delegatów ukierunkowano i scena legnicka miała swojego pierwszego Boga. Uprzedzałem, że anegdota będzie nieprzyzwoita. Ile w niej jest prawdy, nie wiem. Usłyszałem ją z ust dobrego znajomego Tadeusza M.

Żeby było jeszcze pikantniej przyprawię to fragmentem listu który dostał mój ówczesny naczelny od pierwszego, teatralnego Boga Legnicy: "zmuszeni jesteśmy, w imię dobrych obyczajów dziennikarskich i w obranie godności aktorów, członków naszego zespołu artystycznego zaprotestować przeciwko obelżywym, nieodpowiedzialnym opiniom p. Kucharskiego, Poniżające godność nie tylko aktorską, ale ludzką, opinie waszego recenzenta zmuszają nas do zamknięcia przed nimi drzwi naszego teatru".

Byłoby niesprawiedliwe, gdybym poprzestał jedynie na tym anegdotyczno-ironicznym obrazie. Pierwszy dyrektor legnicki oj sceny Janusz Sykutera z całą pewnością swoją organizatorską zaradnością przyczynił się do zaistnienia na kulturalnej mapie Polski nowego teatru. Paradoks polega jednak na tym że fakt ten ledwo został zauważony i teatr do dziś nie może się przebić, bardzo rzadko odwiedzają go recenzenci z ośrodków położonych dalej niż Wrocław, choć na taką uwagę na pewno dziś zasługuje.

Na opinii o legnickiej scenie zaważył kompletny brak koncepcji pierwszego dyrektora i eklektyzm repertuarowy, chęć przypodobania się wszystkim naraz, w pierwszym rzędzie władzy, potem publiczności i krytyce. W efekcie serwowana strawa nie miała żadnego smaku, a kucharze i cała rzesza. pomocników prezentowali się nader kiepsko.

Uroczyste otwarcie legnickiej sceny z wielką pompą odbyło się 27 listopada 1977 raku. Wystawiono "Lato w Nokaut" Iwaszkiewicza, spektakl wypadł raczej letnio, lepiej prezentowała się "Wassa Żeleznowa" Gorkiego. Potem było coraz gorzej. Takie spektakle jak "Maria Stuart", "Intryga i miłość", "Dom złamanych serc", "Iskra we mgle" były dowodami artystycznej niemocy, a "Taka noc nie powtórzy się więcej" wręcz złego smaku i schlebianiu najprymitywniejszym oczekiwaniom.

W marcu roku 1981 w Legnicy pojawił się nowy człowiek. W kuchni powstało zamieszanie, a nawet lekki popłoch, zwłaszcza gdy wyciągnął projekt swojego menu... "Don Juan" Moliera, "Makbet" Szekspira, "Balladyna" Słowackiego, "Wesele" Wyspiańskiego, "Dziady" Mickiewicza. Ten człowiek nazywa się Józef Jasielski, i do dzisiaj miesza w legnickiej sceny.

Nie tylko planował, ale wszystkie te klasyczne kąski podał nam do konsumpcji. Każdy z nich wyróżniał się jakimś oryginalnym smakiem. Próbował obnażyć mit Don Juana, z "Wesela" wydobyć konflikt i różnice postaw chłopstwa i inteligencji, "Makbeta" usiłował przyprawić erotyzmem, "Dziady" zamknął obrzędową klamrą popychając całość w kierunku narodowego misterium. Robiąc "Wiśniowy sad" Czechowa podkreślał komediowość sztuki granej przeważnie z nabożeństwem, wreszcie napisał bardzo klarowny scenariusz "Nie-Boskiej komedii". Jasielski postawił od początku zespołowi aktorskiemu bardzo wysokie wymagania. Nie zawsze warsztatowo tę próbę młodzi w większości aktorzy wytrzymywali. Nie wszystkie interpretacyjne czy inscenizacyjne pomysły Jasielskiego : w efekcie się sprawdzały. Niemal po każdej premierze pozostawał pewien niedosyt, do pełnego szczęścia czy satysfakcji czegoś tam brakowało. Czasami brakowało bardzo, bardzo niewiele.

Legnicki teatr nie zwolnił kroku, nie zniżył poprzeczki, dziś o godzinie 16 bierze się za bary z szekspirowskim "Hamletem". Choćby tylko z tych powodów należy mu się odrobina uwagi i szacunku. Czekam na to danie z dużym apetytem. Może to być danie, pikantne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji