Artykuły

Śląsk. SOS dla scen niezależnych

Nie potrafię się już niestety powstrzymywać. Przepraszam! To, że na Śląsku pod względem teatralnym jest źle mówi się już od dawna, ale w ostatnich latach mam wrażenie, że znajdujemy się na równi pochyłej i na najlepszej drodze zniszczenia tego, co jeszcze ocalało - Maciej Dziaczko uzupełnia "Raport ze śląskich scen" Anety Głowackiej o problemy śląskich scen niezależnych.

Przyczyn jest wiele, o niektórych pisze Aneta Głowacka, więc nie będę już do nich wracać. Postaram się inaczej ująć te zasygnalizowane przez autorkę oraz opisać te przez nią pominięte, mające wpływ na stan aktualny teatru. Jako artysta związany przede wszystkim z nurtem niezależnym, wiem że działać w tej materii jest niezwykle trudno (chodzi o większość grup teatralnych, nie biorę pod uwagę działalności Teatru Korez). Chcę napisać dlaczego tak się dzieje i tym samym poruszyć najbardziej wstydliwe tematy związane ze śląską sceną niezależną. W chwili obecnej na Śląsku funkcjonuje wiele teatrów alternatywnych, a klika najważniejszych w samych Katowicach to: Suka OFF, Teatr from Poland, Teatr Bez Sceny, Mumio, Teatr Gry i Ludzie, Stowarzyszenie Teatralne A Part, Teatr Parlatorium, FM i Szczęśliwi Rzeźnicy, wszystkie wywodzące się z tradycji teatru tańca (kolejne pokolenia adeptów i studentów Śląskiego Teatru Tańca) a także młodzi: Za lustrem, Kref, Momo i parę innych. Po rozpadzie Teatru Cogitatur jego byli członkowie dalej działają w nowych składach. Można o tych grupach nie wiedzieć, ponieważ ich lobbing nie jest skuteczny. Chodzi oczywiście o pieniądze. A dobry teatr trudno robić bez pieniędzy, więc teatr niezależny na Śląsku ma niewiele możliwości.

W jakich formach mogą działać niezależne grupy teatralne? 1. Mogą stworzyć stowarzyszenie lub inna podobną organizację i zająć się administracją i kombinowaniem (bo opłaty księgowe, statutowe no i chciałoby się teatr robić) starając się o kolejne dotacje na które szanse w Urzędzie Marszałkowskim są nikłe. W Urzędzie Miasta na dofinansowanie ma szanse co czwarty złożony projekt teatru o wyrobionej marce, przy założeniu, że sam zdobędzie 50% środków wnioskowanej sumy z nieba. Istnieje jeszcze wprawdzie Ministerstwo Kultury, ale nie znam przypadku otrzymania dotacji przez śląski teatr niezależny. 2. Mogą próbować podczepić się pod inną instytucję, co jest trudne i wymaga dużych zapasów finansowych - po prostu ktoś z zespołu musi być bogatym z domu. 3. Mogą robić teatr po godzinach innej pracy z założeniem, że ta praca jest dobrze płatna, żeby mieć na teatr i życie, ale wtedy trudno zrobić coś dobrego. 4. Można nie legalizować grupy, tylko robić teatr i próbować starać się o stypendia, ale wtedy trudno utrzymać się. 5. Jest też możliwość ostatnia i częsta: poddać się.

Niezmienna jest mentalność polska: były czasy, w których teatr niezależny był ciężarem z powodów politycznych. Mam wrażenie, że po tamtym okresie niewiele się zmieniło. Co mam na myśli? Robienie teatru stało się znowu działalnością ryzykowną. Jakimś dziwnym trafem od afery z występami Suki Off w Warszawie, Piotr Węgrzyński prawie nie wystawia swoich akcji na Śląsku (jest tylko jedno takie miejsce). W Katowicach od zeszłego roku aż do dzisiaj Suka OFF nie gra

Ważna jest też kwestia kwalifikowania aktorów i reżyserów scen niezależnych jako amatorów bez dyplomów, pomimo, że ich doświadczenie sceniczne oraz sukcesy zawodowe, intensywna praca świadczą o ich profesjonalizmie. Na świecie podział taki nie istnieje, a śląskie teatry niezależne grają częściej za granicą. Częściej też reprezentują nasz region niż duże instytucje państwowe na największych festiwalach teatralnych na świecie. I to z sukcesami.

Jeszcze jedną przyczyną dla której niezależne życie teatralne Śląska zamiera to stosunek krytyków teatralnych do teatrów alternatywnych - lekceważący, a przede wszystkim nie uznający ich działalności za sprawę poważną. Powodów jest kilka: niechęć do niezależnego teatru wpajana przez wykładowców uniwersyteckich na Śląsku, brak elementarnej wiedzy teatralnej, znajomości najnowszej historii teatru, słabe podstawy wiedzy krytycznej. W rezultacie krytycy na wszelki wypadek na spektakle teatru niezależnego nie chadzają. Wiem o czym piszę, bo przecież znamy się wszyscy dobrze.

Polityka śląskich władz kulturalnych (a raczej jej brak) całkowicie marginalizuje lub wręcz eliminuje teatr niezależny, bo to teatr kłopotliwy. W planach urzędników kultura ma spełnić określone zadanie, a teatr jest rozumiany całkiem inaczej niż chcieliby tego twórcy i widzowie. Głównym celem władz w Katowicach (bo tam skupia się większość znaczących teatrów tego nurtu) jest promocja pustych miejsc, czyli teatrów bez ludzi i zespołów. Pustynne molochy to miejsca naszej przyszłości. Istnieją oficjalne plany zbudowania w Katowicach Teatru Miejskiego oraz adaptacji Pałacu Młodzieży na kolejną miejską scenę. Szkoda, że w Kinoteatrze Rialto nie będzie teatru, bo jest niedochodowy a i kino szybko może skończyć swoją działalność, więc zostaną imprezy dla vipów. Czy nie o to chodzi?

Przy takich założeniach teatr niezależny powinien przestać istnieć. Nieliczne ostatnio spektakle (z przyczyn finansowych) już dawno nie znajdują miejsca do prezentacji, bo w chwili obecnej wynajem publicznej sali jest zbyt drogi. Widz przyjdzie, jeśli przez przypadek dowie się o przedstawieniu z kilku plakatów rozwieszanych własnym sumptem przez artystów i z pojedynczych notek umieszczanych w darmowych portalach i gazetach. Bankietu i kosza kwiatów też nie będzie. Za pracę nikt nie zapłaci, dziennikarze zlekceważą. To po co grać? Dla garstki publiczności? Ta może przyjdzie, bo zawsze przychodzi, jak to na pustyni...

Na zdjęciu: "Femina" Teatru Cogitatur.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji