Artykuły

Triumf klasyki

"Tartuffe albo Szalbierz" w reż. Jacquesa Lassalle'a w Teatrze Narodowym Warszawie. Pisze Monika Tuchalska w Gentlemanie.

"Tartuffe albo Szalbierz" Moliera, w Polsce lepiej znany pod tytułem "Świętoszek" był sztuką niezwykle aktualną zarówno w chwili swego powstania, jak i obecnie. Zwłaszcza w dzisiejszej Polsce. Nie oznacza to, że na scenie zobaczymy postacie spowite w moher, uzależnione od pewnej stacji radiowej i telewizyjnej. Francuski reżyser Jacques Lassalle uwypukla uniwersalność tematu. Przenosi też akcenty, powodując, że tytułowy Tartuffe, grany przez Wojciecha Malajkata, wcale nie jest głównym bohaterem. Pojawia się bardzo późno, niewiele mówi, a wygląda jak chłopiec przystępujący do Pierwszej Komunii. Treścią tego spektaklu jest walka rozgrywająca się pomiędzy ofiarami Tartuffe'a, zarażonymi bakcylem bigoterii, oraz tymi, którzy na to nie pozwolili. Oba obozy najlepiej reprezentują dwie kobiety. Pani Parnelle - Anna Chodakowska, zatwardziała w swej dewocyjnej postawie, z pozycji wózka inwalidzkiego wygłaszająca swoje bezwzględne i okrutne teorie. Jej główna oponentka, służąca Doryna - Beata Ścibakówna, na zasadzie kontrastu jest niezwykle żywiołowa i energiczna. Jej argumenty demaskujące fałsz i obłudę popleczników gościa-oszusta, poparte zdrowym rozsądkiem, pozwalają jej wybić się z roli służącej i rozmawiać ze wszystkimi po partnersku. Jednak i to nie pomaga. Ratunek przychodzi z zewnątrz. W całą sprawę angażuje się sam król. Niestety, w tym miejscu widz, który doszukiwał się analogii do obecnej sytuacji naszego kraju, musi się boleśnie rozczarować. Póki co, na pomoc światłego władcy liczyć nie możemy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji