Artykuły

"Dziady" przed ołtarzem

Na parkanie kościoła Piotra i Pawła w Bydgoszczy wiszą plakaty. Jeden przy drugim. Obwieszczają, że oto w kościele obejrzeć można "Dziady".

W premierowy wieczór przy parkanie tłok. Słychać głosy, że zabrakło biletów, ale nikt nie wierzy: woli sprawdzić osobiście. W końcu wielu odchodzi z kwitkiem. Już dawno żaden spektakl nie był tak oblegany. Trudno się dziwić: każdy chce zobaczyć teatr w potężnych murach i zdobionych wnętrzach. Bo chyba nie ma lepszego miejsca, by pokazać romantyczny dramat. Z duchami, świecami, bluźniącym przeciw Bogu Konradem. I ze sceną egzorcyzmów.

Wchodzimy więc do kościoła, a tam niespodzianka. Wszystkie ławy oddzielone są od reszty czarnym tiulem. Ciemność i przeraźliwy huk, jakby ktoś ogromnym młotem z całej siły walił w drzwi. Początek Nocy Dziadów.

Takiego nastroju nie dałoby się osiągnąć w żadnej sali teatralnej. Ołtarz jest, co prawda, zasłonięty, ale bywa, że rozjaśnia go niebieskie światło. Widać wtedy przez tiul barokowe spiralne kolumny, skrzydła i pochylone głowy aniołów. To robi wrażenie. I jeszcze świetna muzyka. Głosy aktorów, które brzmią tutaj zupełnie inaczej; odbijają się przecież od sklepień. Swoją drogą, nie zawsze z takich dodatkowych efektów zadowoleni są widzowie: kościelne echo często zniekształca tekst.

Czy bydgoscy aktorzy radzą sobie z romantycznym wierszem? Otóż zazwyczaj tak. Z przyjemnością słuchamy Romana Gramzińskiego w roli Gustawa-Konrada, a zwłaszcza w drugiej części Wielkiej Improwizacji, gdy bluźnierstwo przeciw Bogu już, już ma sięgnąć szczytu. Albo w scenie egzorcyzmów. Tu ksiądz Piotr rozmawia z Romanem Gramzińskim, który jest szatanem podstępnie w Konrada wcielonym Musi więc ów szatan wić się czołgać pod naporem modłów. Syczeć, warczeć i charczeć! Daleko stąd do upiornej, milczącej zjawy Gustawa, prawda? A jednak udało się.

Doskonały jest również Wiesław Kowalski jako Jan i Waldemar Czyszak jako Guślarz. I przede wszystkim: Włodzimierz Matuszak. Jego ksiądz Piotr jest spokojny, pokorny, a co najważniejsze - swobodny i dobitny. O swoim widzeniu mówi tak, że każdy ogląda się w tę stronę kościoła, w którą on patrzy. Natomiast zdecydowanie gorzej wychodzą teksty wypowiadane chórem, które aktorzy po prostu recytują. Prawdopodobnie w trosce o to, by padały równocześnie.

Nie brzmią słowa chóru "Ciemno wszędzie, głucho wszędzie". Być może kościół jest za duży, a zespół teatru za mały? W każdym razie tych kilka wersów, które powinno zmrozić widzów, brzmi jak niegroźne, nieco chaotyczne pomrukiwanie. Są i inne minusy: tiule, które oddzielają widzów od "sceny", często zasłaniają aktorów. Ci, którzy siedzą w głębi kościoła, nie widzą, na przykład, Wielkiej Improwizacji. Nie udało się też uniknąć niespójności: w monumentalnym, w zamyśle, spektaklu duchy lekkie to dwa gołąbki wyświetlane na sklepieniu przy pomocy... zacinającego się rzutnika. A przecież można by je przedstawić! z tym samym polotem co ciężkiego ducha, którego tylko słychać. Ten potrafi zjeżyć włosy na głowie! Towarzyszy mu bowiem chór ptaków nocnych, który wypowiada kwestie wykrzykując je złowieszczo. Zamiast ducha widać tylko padające od strony drzwi kościoła czerwone światło.

Najważniejsze jednak, że te usterki giną w dobrej, z rozmachem przygotowanej całości i że na bydgoskie "Dziady" wybrać się warto.

PS. Tylko trzeba bardzo ciepło się ubrać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji