Artykuły

Szczecin. Ostatnie dni sekty, czyli światowa premiera "Guru"

Nieczęsto polska publiczność ma okazję być świadkiem prawykonania opery, która nie została napisana w Polsce. Takie sensacyjne wydarzenie będzie miało miejsce 28 września na deskach Opery na Zamku.

Szczecińska scena pracuje nad wystawieniem współczesnej opery francuskiego kompozytora i dyrygenta Laurenta Petitgirarda.

"Guru" to spojrzenie na ostatnie dni kultu tytułowego bohatera stawiającego się w roli proroka, który chce poprowadzić swoich wyznawców do wielkiej "podróży", czyli de facto śmierci.

Opór fanatycznemu przywódcy stawia tylko jedna kobieta, Marie, niedawno przyjęta członkini sekty, która próbuje powstrzymać Guru przed zorganizowaniem zbiorowego samobójstwa. Mając nadzieję na zapobieżenie katastrofie, przyjmuje od Guru wyzwanie - jeśli znajdzie choć jednego wyznawcę, który odmówi "podróży", on zatrzyma to szaleństwo.

Kompozytorem wstrząsnęły autentyczne wydarzenia, w 1978 r. w Jonestown, osadzie założonej w Gujanie przez członków sekty Świątynia Ludu z polecenia Jima Jonesa, przywódcy sekty, doszło do zbiorowego samobójstwa 909 jego wyznawców.

Opera powstawała na zamówienie jednej z francuskich scen, w latach 2006-2009, ale przez różne zawirowania nie została jeszcze wystawiona.

Muzyka jest współczesna, ale dość tradycyjna, z dominującymi elementami melodycznymi, harmoniką. Podczas światowej premiery kompozytor poprowadzi swoje dzieło od pulpitu dyrygenckiego.

Do przygotowania spektaklu zaproszono zespół znakomitych międzynarodowych realizatorów cenionych na europejskich scenach, jak reżyser Damian Cruden, dyrektor artystyczny York Theatre Royal, holenderski bas Hubert Claessens (Guru), francuski tenor Paul Gaugler (Victor, finansista Guru) oraz aktorka Sonia Petrovna (Marie).

**

Rozmowa z kompozytorem

Ewa Podgajna: Którą z postaci na scenie mógłby pan być?

Laurent Petitgirard: Żadną. Na pewno nie Guru, ja chcę prowadzić miłością, nie strachem. W pewien sposób - gdyż komponowałem tę operę jako przestrogę - jest mi najbliżej do Marie.

W operę wpisany jest problem sterowania ludzkimi umysłami.

- Wiele osób chce dominować

Dlaczego ludzie idą za Guru?

- Są zagubieni i gotowi podążać za każdą propozycją, która daje im sposób na życie, bez konieczności wsłuchiwania się we własne wnętrze, zadawania sobie właściwych pytań. Guru nie wymaga myślenia, tylko naśladowania. To jest wygodne, łatwiejsze dla słabszych ludzi. Oczywiście jest uwodzicielem, manipulatorem i doskonale wie, jak radzić sobie z ludźmi.

Jedyna osoba, która mu się sprzeciwia, to kobieta.

- Od początku koncepcja tej opery polegała na konfrontacji śpiewu i mówienia. Szaleństwo zostało wyrażone przez śpiew, jedyna przeciwstawiająca się Guru Marie - melorecytuje.

Koncept mówionej roli postanowiłem kontynuować po nagraniu "Joanny d'Arc na stosie" Honegeera i Claudela, z udziałem Soni Pietrovny. Melorecytacja jest tam kluczowa i przejmująca w zestawieniu z pieśniami.

A sam fakt, że w opozycji jest kobieta, był też sposobem na wprowadzenie pewnych dwuznaczności i popędów Guru. Wszyscy tego rodzaju dyktatorzy chcą dominować nad kobietami, przez seksualność.

Muzyka jest po stronie szaleństwa?

- Muzyka może być wszystkim: pięknem, czułością, medytacją, przemocą i szaleństwem.

"Guru" można też czytać w kontekście kwestii religijnych czy w pana światopoglądzie jest miejsce na religię?

- Jestem agnostykiem, nie mogę sobie wyobrazić, że nie byłoby nic po śmierci, jednakże nie czuję się komfortowo z religiami. Najbardziej niepokoi mnie w nich fakt, że prawie w każdej z nich kobieta ma ograniczoną pozycję, oprócz protestantyzmu.

Czy chciał pan, żeby muzyka w tej operze uwodziła słuchaczy?

- Jestem człowiekiem emocji, więc miałem na celu wzruszenie ludzi. Najgorszym dla mnie komplementem jest stwierdzenie: "To interesujące". Kiedy coś komponuję, chcę wiedzieć, czy to pokochałeś, czy nie, bo pisałem to sercem, nie mózgiem.

Czy prapremiera "Guru" w Polsce ma dla pana dodatkowe znaczenie?

- Oczywiście z wielu powodów. Po pierwsze, jestem wzruszony odwagą szczecińskiej Opery w zaprezentowaniu mojego dzieła, w dodatku po francusku. Skończyłem komponować "Guru" 9 lat temu i to odpowiedni moment po tym, jak ostatecznie nie doszło do jej wystawienia w Operze w Nicei.

Po drugie, moja mama urodziła się w Częstochowie i przybyła do Francji w 1918 r., gdy miała 6 miesięcy, nigdy nie mówiła po polsku. Jestem więc pół-Polakiem.

Prapremiera "Guru" Laurenta Petitgirarda 28 września o godz. 19 w Operze na Zamku. Kolejne przedstawienia 29 września i 2 października. Bilety na premierę kosztują 80-35 zł, na kolejne przedstawienia 60-25 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji