Artykuły

Wiecznie na walizkach

Chociaż słowa primadonna i diwa brzmią nieco archaicznie, do niej pasują wyjątkowo. Jest niekwestionowaną gwiazdą, choć próżno szukać towarzyskich skandali z jej udziałem. Dzięki kochającej rodzinie może cała oddać się śpiewaniu. - To mój zawód i pasja - mówi MAŁGORZATA WALEWSKA, Carmen w Gliwickim Teatrze Muzycznym.

W najbliższych miesiącach wystąpi w Finlandii, Austrii, Stanach Zjednoczonych, Japonii i na Hawajach. A już za kilka dni w Gliwicach. Termin premiery "Carmen" przygotowanej przez Gliwicki Teatr Muzyczny w Ruinach Teatru Miejskiego dostosowano do jej kalendarza.

Czy mąż i córka Alicja nie buntują się, gdy znika na tak długo? - A co oni mogą powiedzieć - śmieje się. Chociaż próby do spektaklu są bardzo intensywne, po Małgorzacie Walewskiej nie widać zmęczenia. Piękna, zadbana, uśmiechnięta. - Zanim córka poszła do szkoły, wszędzie jeździłyśmy razem. Zabierałam ją nawet na kilka tygodni, ale teraz nie mogę zanadto dezorganizować jej życia - opowiada artystka.

Dziewczynka przyzwyczaiła się do podróżowania i występów jeszcze w łonie matki. To razem wyśpiewały nagrody na Międzynarodowym Konkursie im. Stanisława Moniuszki w Warszawie. - Także u Pavarottiego na konkursie byłyśmy razem. W ósmym miesiącu ciąży śpiewałam koncert laureatów i szybko wracałam do domu, żeby zdążyć urodzić. Od tego czasu minęło już 13 lat - zamyśla się Małgorzata Walewska.

Rodzinny dom jest dla niej bardzo ważny, chociaż nieczęsto ma szansę pomieszkać w nim na dłużej. Na szczęście może liczyć na najbliższych. Mama opiekuje się domem, siostra, która jest również asystentką gwiazdy, zajmuje się dzieckiem. - Mieszkamy wszyscy w jednym domu: mój mąż Piotr, Alicja, ja, moja siostra z mężem i synkiem oraz mama. Gdy wracam z dalekich wojaży, nie zastaję pustej lodówki i wychudzonego męża. Mojej córce też nie doskwiera bycie jedynaczką - opowiada.

Najważniejsza jest rodzina

Po debiucie na najsłynniejszej scenie operowej świata, Metropolitan Opera w Nowym Jorku, niemal trzy miesiące spędziła za granicą. Twierdzi, że rodzina zniosła to świetnie, bo mieli siebie. Gorzej było z nią. Wprawdzie otaczali ją przyjaciele, ale to nie to samo. Teraz stara się więc układać kalendarz tak, by wyjazdy zagraniczne nie były dłuższe niż miesiąc, a potem następował miesiąc w Polsce. - Co nie znaczy, że spędzam go w domu. Teraz na przykład jestem w Gliwicach, ale zawsze to i telefon tańszy, i moi bliscy mogą mnie odwiedzić. Mam nadzieję, że mąż przyjedzie na premierę - mówi.

Londyński "Times" zaliczył Walewską do dziesiątki najbardziej cenionych i sławnych Polaków. Ma na koncie występy na scenach całego świata z największymi gwiazdami opery, m.in. z Placido Domingo i Luciano Pavarottim. Kreuje wszystkie pierwszoplanowe partie przeznaczone dla jej głosu - mezzosopranu. Jest on mocny, pełen ekspresji, ma ciemną, ciepłą barwę. Brzmi wyjątkowo i niepowtarzalnie. Artystka lubi role silnych, skomplikowanych kobiet z temperamentem. Bo ona taka właśnie jest. Lubi też eksperymentować ze swoim głosem: śpiewać nie tylko "klasykę", ale i "rozrywkę". Nagrała kilka ciekawych płyt: "Voce di donna", "Mezzo", "Panta Rhei". Chętnie komponuje dla niej na przykład Piotr Rubik.

Sto pomysłów na przyszłość

- Po lipcowym festiwalu w Savonlinne (Finlandia), gdzie śpiewam również "Carmen", mam trochę wolnego i sto pomysłów na ten czas. Może uda mi się nagrać płytę? Marzę o ariach słowiańskich z towarzyszeniem orkiestry. Na pewno jednak nagram pieśni polskie z towarzyszeniem fortepianu, w hołdzie mojej pani profesor Halinie Słonickiej, u której studiowałam w warszawskiej Akademii Muzycznej. Chciałabym do współpracy zaprosić Mariusza Kwietnia, świetnego młodego barytona, który robi wielką karierę w Metropolitan Opera w Nowym Jorku - wyjaśnia artystka.

Jest pełna skrajności. Potrafi wzruszyć się, oglądając kreskówki i popłakać się jak bóbr, gdy rolę Madamy Butterfly w operze Pucciniego śpiewa jej koleżanka Izabela Kłosińska. Mimo że tyle podróżuje, boi się latać samolotami. Za to zupełnie nie przejął jej pożar w Operze Wiedeńskiej, gdy śpiewała Carmen. Była tak skoncentrowana na roli, że nawet nie zauważyła strażaków kręcących się po scenie.

Na zdjęciu: Małgorzata Walewska jako Carmen w Gliwickim Teatrze Muzycznym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji