Artykuły

Zwalczyć smoka

"Kiedy nam miękko i ciepło najlepiej drzemać i milczeć" - mruczy kot - ironista. Pomruk prześmiewcy, pozornego nonkonformisty dobiega ze sceny Teatru Współczesnego, na której pokazano baśniowy moralitet Eugeniusza Szwarca pt. "Smok". Najwyraźniej słychać go wówczas, gdy trzeba spointować akcję, dodać wigoru nużącemu niekiedy dialogowi.

Kocie śpiewy strząsają z widzów nastrój grozy wywołany surrealistyczną scenerią, która podkreśla niesamowitość opowiadanych zdarzeń. Włos się jeży na głowie, dreszcz wstrząsu na myśl, że napisana w 1944 r. bajeczka Szwarca mogłaby stanowić przepowiednię kondycji moralnej jakiegokolwiek społeczeństwa. Działyby się w nim rzeczy przedziwne. Panujący od wieków smok-tyran nie dość, że doprowadzi! do upadku wszelkich zasad i norm etycznych swoich poddanych to jeszcze zmusza ich do daniny w postaci najpiękniejszych dziewcząt. Do tej krainy bezprawia przybywa Lancelot, rycerz bez skazy i kładzie kres tyranii smoka. Obcina jego głowy, ale potwór odradza się w osobie zdeprawowanego burmistrza.

W drugim akcie historia się powtarza, tyle tylko, że realia nie są już tak baśniowe. Burmistrz - uzurpator, wyzwoliciel na bagiennym gruncie ludzkiej etyki sieje ziarno deprawacji jeszcze większej. Szaleje w jego grodzie terror, donosicielstwo, a złu wszelkiemu poddają się sprzedajni, służalczy mieszkańcy. Sprzeciwia się jedynie Elza, która wiernie czeka na prawdziwego wyzwoliciela - Lancelota. I jak w bajkach bywa cnota jej zostaje nagrodzona. Bajka jednak morał ma smutny. Zawarte w nim pytanie czy warto poświęcać się dla społeczeństwa niegodnego wolności, które żadnych zmian nie pożąda pozostaje otwarte.

W przedstawieniu, w którym fantastyka miesza się z realizmem, groteska z tragedią, reżyser (filmowy) Krzysztof Zaleski ustrzegł się przed jednoznaczną, najbliższą naszym społecznym napięciom, interpretacja.

Utrzymując przedstawienie w konwencji bajki wydobył inscenizator bogactwo myślowe dzieła Szwarca. Zbyt wierne trzymanie się tekstu sprawiło, iż spektakl niepotrzebnie się wydłużył. Zabrakło w nim jednakowego tempa i napięcia. Niedoskonałości inscenizacyjne wyrównała znakomita, w groteskowej konwencji utrzymana, kreacja Wiesława Michnikowskiego - burmistrza i aktorsko-wokal-na sprawność Stanisławy Celińskiej - kota. Przerysowanie charakterologiczno- zewnętrzne reszty postaci pozostawiło wrażenie, że spektakl jednak nie do końca dopracowano. Wychodząc z teatru mamy w pamięci filozoficzną aktualność i moralne przesłanie sztuki mówiące o potrzebie zwalczania smoka w sobie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji