Artykuły

Koncert kameralny

"Strefa działań wojennych" w reż. Natalii Korczakowskiej w TR Warszawa. Pisze Justyna Jaworska w portalu Polskiego Radia.

Stolarnia, czyli sala prób na piętrze Teatru Rozmaitości, ciemna jak schron. Atmosfera niczym w domu wariatów. Na środku sceny kanapa (choć raz nie łóżko!), na kanapie Agnieszka Podsiadlik w różowym sweterku i ohydnych okularach. Otępiałe, katatoniczne dziecko. Spod rękawka niepokojąco wyziera bandaż na nadgarstku. Przy parapecie z boku Maria Maj - ogrywa papierosa pogrążona w bezgłośnym monologu, jakby coś komuś perswadowała. Któż nie wygłasza takich przemów do lustra w łazience... Pod ścianami krąży Rafał Maćkowiak z łapką na muchy, wypisuje kredą tajemnicze znaki. Też stuknięty, ale inaczej. Rysuje mapkę całego pomieszczenia i zaznacza obiekty strategiczne - jesteśmy przecież w strefie działań wojennych i domyślamy się, kogo należy zlikwidować. Przez pierwszy kwadrans ze sceny nie pada ani jedna zrozumiała kwestia.

Ponieważ wiedziałam, że spektakl trwa niewiele ponad godzinę, zaczęłam się już niepokoić. A kiedy kwestie posypały się wreszcie, czy raczej popłynęły, nie utworzyły wcale zrozumiałej rozmowy - były jak osobne linie melodyczne, w trzech tonacjach i trzech rytmach. Irytujące i pretensjonalne, jeśli szukamy w teatrze realizmu. Poetyckie i frapujące jeśli szukamy innych wrażeń. Niekoniecznie "czegoś więcej", po prostu czegoś innego.

Wykształcenie muzyczne młodej reżyserki Natalii Korczakowskiej nie poszło na marne. Wzrokowcy nie doznają na tym przedstawieniu szczególnych wzruszeń - scenografia jest ascetyczna, z charakterystycznym dla TR wykorzystaniem armatury łazienkowej (tym razem mała umywalka i sedes z ponurą spłuczką-pętlą), prócz kanapy i fotela jeszcze absurdalna zbroja w kącie. Aktorzy w zasadzie "nie wyglądają", za to ich głosy! Na "Strefę działań wojennych" można się wybrać jak na słuchowisko: dla ciepłej zadyszki Marii Maj, błazeńskiej i tępej modulacji Maćkowiaka, a przede wszystkim dla słynnej już chrypy Agnieszki Podsiadlik - nosowej, wywołującej dreszcz na plecach. Usłyszymy tu szepty i krzyki, tony histeryczne i komediowe, ale o czym to właściwie jest?

Sztuka dwudziestopięciolatka Michała Bajera powstała w ramach projektu TR/PL. Poproszono młodych autorów, by napisali coś o współczesnej Polsce. "Fruniemy coraz wolniej, skrzydła nam opadają, a czas wyjątkowy staje się coraz bliższy stanowi wyjątkowemu" - czytamy w antologii nowych dramatów (wśród nazwisk jeszcze Masłowska, Kochan, Sala i Wojcieszek). I rzeczywiście, "atmosfera osaczenia i podcięcia skrzydeł" zdaje się przemożnie ciążyć na tych utworach, może nie całkiem tendencyjnych, ale pisanych bądź co bądź na zamówienie. Dlatego właśnie nie ma sensu czytać ich czysto socjologicznie.

Bo dla socjologa rzecz wygląda następująco: trójka bohaterów miota się i przypuszczalnie ukrywa w zamkniętym mieszkaniu, matka ma kłopoty z policją i urzędem podatkowym, córka z apatycznym uporem czyta ogłoszenia, jej chłopak nie jest w stanie wybrać się do pośredniaka. Zaczynają się absurdalnie pocieszać, że właściwie lepiej siedzieć w domu, cena czynszu się wtedy amortyzuje. I byłby to taki właśnie publicystyczny obrazek, gorzki i śmieszny zarazem, gdyby nie został przetworzony w poetycką formę. Pod batutą Natalii Korczakowskiej frustracja, zazdrość, rozpacz i wisielczy humor brzmią na scenie Stolarni jak dobrze nastrojone instrumenty. To nie symfonia, bez przesady, ale zawsze koncert kameralny. I chociaż pomysł, że bohaterowie mówią równolegle i nie zawsze się słyszą, był już w teatrze eksploatowany w różnych rejestrach, Strefa działań wojennych pozwala o tym zapomnieć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji