Artykuły

Osiecka, czyli stan podgorączkowy

Zakończył się historyczny 21. finał festiwalu i konkursu "Pamiętajmy o Osieckiej". Historyczny nie tylko dlatego, że po raz pierwszy zorganizowany w Poznaniu, ale także ze względu na bardzo wysoki poziom wokalny uczestników, różnorodność interpretacji i aranżacji. Równie ciekawie (chociaż tu nie obyło się bez rozczarowań) zaprezentowali się zaproszeni goście - pisze Aleksandra Kujawiak w portalu kultura.poznan.pl.

Pierwszy dzień festiwalu był najbardziej wyczerpujący. Dla uczestników, bo publiczność bez stresu i z dużą przyjemnością mogła posłuchać aż 12 wykonawców, typować zwycięzców, kibicować i czekać na werdykt jury. Wśród młodych wokalistów przeważali studenci krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych. Obycie sceniczne z pewnością jest dużą wartością dla wykonawców poezji śpiewanej, jednak z przykrością zauważyłam, że niewielu z nich ze swoich aktorskich umiejętności korzystało. A teksty piosenek Osieckiej aż proszą się o "podegranie".

Powaga zabija

W części konkursowej wysłuchaliśmy 22 piosenek. Pierwsze na scenie zaprezentowały się siostry Julia i Maria Kępisty. Jako jedyne nie wystąpiły wraz z konkursowym zespołem. Przygotowały własne, niezwykle ciekawe, interesujące zwłaszcza ze względu na barwę brzmień aranżacje piosenek Szaloną być oraz Dookoła noc się stała. Wiolonczela, wibrafon oraz ciekawy, intensywny wokal Julii. Ta zachwyciła mnie także ze względu na zabawę tekstem. Szczególnie w utworze Szaloną być wykazała się młodzieńczą i jednocześnie dojrzałą interpretacją. Był w tej piosence jakiś obłęd zakochanej, który uwidaczniał się w brawurze wokaliz. Swobodne linie melodyczne na tle wibrafonu - Violetta Villas pozazdrościłaby dziewczynom pomysłu na klimat aranżacji. Jury zadecydowało nagrodzić duet wyróżnieniem. Jak dla mnie powinny dostać mocne drugie miejsce!

Każdy z finalistów zaprezentował bardzo wysoki poziom wokalny. Zapamiętałam jednak słowa Jerzego Satanowskiego, że w tym konkursie nie wystarczy świetnie śpiewać. Na tym poziomie według mnie zatrzymały się Alina Szczegielniak oraz Katarzyna Hołyńska. Dziewczyny nie miały interesującego pomysłu na Osiecką. Zaśpiewały klasycznie, ładnie, poważnie. Nudno. Teksty poetki, nawet jeśli mówią o niespełnionej, trudnej miłości, mają w sobie lekkość, humor, młodość i idącą za nią nadzieję. Powaga zabija twórczość Osieckiej. Doskonale za to wypadła Anna Jastrzębska. Jej Kokaina pobiła wszystkie dotychczasowe znane mi wykonania tej piosenki. Wokalistka otrzymała wyróżnienie. Moją uwagę zwróciła jednak przede wszystkim Aleksandra Samelczak. Od początku była moją faworytką. Ta drobna artystka miała w sobie więcej energii, luzu, zabawy, wrażliwości niż większość pozostałych uczestników razem wzięta. Jej Jeszcze mi wina nalej z muzyką Włodzimierza Korcza zawierała w sobie esencję charakteru twórczości Osieckiej. Ostatecznie wokalistka otrzymała trzecią nagrodę.

Pisząc o uczestnikach konkursu, nie sposób nie wspomnieć jedynego mężczyzny wśród laureatów - Piotra Zubeka. Był także najmłodszym z uczestników. 17-latek, jeszcze bez dowodu osobistego, a już śpiewający tak, jakby przeżył niejeden miłosny zawód - Osiecka byłaby zachwycona! Szkoda, że jury nie nagrodziło go choćby wyróżnieniem. Zachwycił mnie swoim niskim głosem, piękną barwą i spokojnym, nonszalanckim stylem alla Grechuta. Laureatka drugiego miejsca - Jowita Kropiewnicka jest niezwykle ciekawą osobowością. Zapamiętam ją przede wszystkim z interesującego połączenia dwóch piosenek - Stanu podgorączkowego i Części zamiennych. Pomysł oryginalny, wykonanie porywające. Brawo!

Niewdzięcznym zadaniem jury jest wyłonienie spośród uczestników zwycięzcy, bez pytania o zdanie publiczności. Na szczęście w tym roku, jak sądzę, wielu słuchaczy także wytypowałoby Małgorzatę Walendę. W rockowej aranżacji piosenki Tonę pokazała mocny wokal, ogromną skalę głosu, wrażliwość muzyczną oraz zrozumienie tekstu. Sama aranżacja była jednak dość przewidywalna. Dla mnie to w odsłonie lirycznej była znacznie ciekawsza - Diabły w deszczu wzruszyły prostotą. Za to wykonanie nagrodziłabym ją pierwszym miejscem. Zestaw dwóch piosenek był jednak zbyt nierówny, bym mogła się ostatecznie w pełni zgodzić z werdyktem jury. Niemniej - jestem pewna, że nie raz o niej jeszcze usłyszymy! Podsumowując, wyjątkowym doświadczeniem było dla mnie wysłuchanie tak wielu pomysłów młodych ludzi na Osiecką. Melodie, nastroje, aranżacje, ruchy, interpretacje - prawdziwy wieczór w muzycznym stanie podgorączkowym!

Trzy razy Osiecka

Nieodłącznym elementem finału konkursu i festiwalu "Pamiętajmy o Osieckiej" są koncerty zaproszonych gości. Pierwszego dnia mieliśmy okazję wysłuchać koncertu kwartetu żeńskiego Kagyuma - zwyciężczyń poprzedniej edycji konkursu. Jestem bardzo sceptycznie nastawiona do projektu artystek. Rozumiem, że są niezwykle zdolne, mają piękne brzmienie, jednak ich aranżacje są zaskakująco podobne do siebie, a często absurdalnie niepasujące do charakteru śpiewanych tekstów. Dramaturgia koncertu w pewnym momencie opadła, pozostało czekać na koniec. Wśród zaproszonych laureatów był także Marcin Januszkiewicz. Tego wokalistę można kochać, można nie znosić, nie można natomiast odmówić mu dużych możliwości wokalnych. Jego Osiecka po męsku jest nierówna. Doskonałe Części zamienne czy Wariatka tańczy giną w przesadzonych, manierycznych interpretacjach Na kulawej naszej barce, Cyrk nocą, Wybacz mamasza. Januszkiewicz jest zakochany w swoim głosie i chce w każdym momencie pokazać jego szeroką skalę. Wokalizy rozsadzają formy piosenek, a ozdobniki wypaczają sens słów. Mimo tego Januszkiewicz jest wrażliwym muzykiem, który potrafi oczarować swoim głosem, szczególnie gdy powstrzymuje nieco emocje. Cicha, minimalistyczna Wariatka o niebo mocniej poruszała niż rozbuchany Cyrk nocą. Jako wielka fanka Osieckiej nie mogłam odmówić sobie, by uczestniczyć w obu sobotnich koncertach Januszkiewicza. Muszę przyznać, że drugi występ artysty był zdecydowanie lepszy, spokojniejszy, bardziej zrównoważony muzycznie.

Największym zaskoczeniem był dla mnie koncert zespołu De Mono. Byłam do niego nieco sceptycznie nastawiana. Nie mam pokoleniowego sentymentu do utworów grupy, a kiedy słyszę ich hity w radiu, raczej przełączam na inną stację. Jednak kiedy wysłuchałam pierwszego utworu - Nim wstanie dzień wiedziałam, że czeka mnie wyjątkowy wieczór. Andrzej Krzywy i jego zespół przygotowali wyjątkowe aranżacje, które jednocześnie zachowywały charakter utworów Osieckiej i miały w sobie nową, świeżą wartość. Tę jednak najmocniej dodawały projekcje przygotowane przez Mirka Kaczmarka. Koncert stał się więc spektaklem, a znane piosenki Osieckiej dzięki wizualizacjom nabrały zupełnie nowego sensu. Bo czy dzisiejszymi Okularnikami z Piosenki o Okularnikach nie mogą być proeuropejscy uczestnicy marszów i protestów? Czy współczesne Deszcze niespokojne nie opowiadają o wojnie dzisiejszej, toczonej na niebie, ziemi i w przestrzeni cyfrowej? Wzruszyła szczególnie piosenka Cyganek. Znana z interpretacji Jana Kobuszewskiego piosenka o cygańskim wagabundzie stała się utworem o uchodźcach: Nie dziw, że o mnie w miasteczku / złych plotek jest moc, / co mi tam, / oczy mam czarne / i włosy mam czarne / jak noc, / co mi tam. Na długo zapamiętam także Andrzeja Krzywego śpiewającego Kołysankę dla okruszka: Skarbie mój, / Ty śpij, / Ty śpij / a ja... W tle wyświetlały się twarzy starych ludzi z całego świata. Ciarki, wzruszenie, radość.

*Werdykt jury w składzie: Agata Passent, Magdalena Kumorek, Bartosz Chajdecki, Paweł Królikowski i Janusz Strobel

Małgorzata Walenda - 1 nagroda

Jowita Kropiewnicka - 2 nagroda

Aleksandra Samelczak - 3 nagroda

Julia i Maria Kępisty - wyróżnienie

Anna Jastrzębska - wyróżnienie

***

21. konkurs / gala finałowa festiwalu "Pamiętajmy o Osieckiej"

Teatr Nowy

26-28.10

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji