Artykuły

Teatry Warszawskie. Teatr Rozmaitości. "Zemsta" Fredry

Rewja wielkich talentów aktorskich, wspaniałym afiszem teatralnym, arcydziełem polskiej sztuki komedjowej, zapoczątkowano nowy sezon teatru Rozmaitości. Młoda i twórcza inicjatywa reżyserska p. Osterwy powołała do współpracy wszystkie planety i słońca naszego świata teatralnego: mistrza Rapackiego w klasycznej, a napewno w przyszłości legendarnej kreacji Rejenta, a obok niego pp. Frenkla, Kamińskiego, Jaracza, p. Pichor i innych. A jednak to właśnie przedstawienie, pomimo świetności nazwisk aktorskich i chwalebnej pomysłowości reżyserskiej, stanowić musi jeden dowód więcej, że styl komedyj fredrowskich należy dopiero zdobyć, że poważny wysiłek reżyserski i inscenizatorski skazany jest na jałowość, jeżeli wybiega poza ramy tekstu poetyckiego lub z naj większym choćby szacunkiem uzupełnia intencje autora.

Pan Osterwa jest aktorem jednym z najpierwszych u nas. Wdzięk, czar, romantyzm i szlachetność, ekspresja wiersza, bogactwo gestów i szczerość gry-stwarzają dokoła tego artysty atmosferę wyjątkowego i rzetelnego piękna. Osterwa narzuca swoje kreacje, narzucił ją i w Zemście, chociaż psychika młodego rejentowicza mogła być bar dziej prosta. Ale p. Osterwa nie narzuci nam swej inscenizacji.

Nigdy nie zgodzimy się na modernizowanie Fredry w sensie wprowadzania intermedjów mimicznych, których w tekście nie ma, a trudno nam będzie zrozumieć, skąd wzięło się tajemnicze nabożeństwo, którem jak gdyby prologiem, otwiera reżyser całą sztukę. Czyżby inscenizator miał przed sobą inny tekst, poza autentycznym? Prawdopodobnie dzięki tej tajemniczości zagubiła się gdzieś i za podziała roześmiana radość komedji. Nie było tego humoru nawet tam, gdzie stał się on uświęconem prawem tradycji.

Nie było go w świetnej postaci Cześnika, ani w zgrzybiałym cieniu starego Dyndalskiego, a arlekinada Papkina nabrała barw tragikomicznych. Tylko starcza zgryźliwość Rejenta błyszczała wszystkiemi barwami ludniej karykatury w znakomitej grze Rapackiego. Podstolina p. Pichor była i wymowna i bardzo ponętna. Śliczna Klara, p. Majdrowicz, niedość, niestety, kochała Wacława; pozwalała się raczej uwodzić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji