Artykuły

Chiny. Krystian Lupa w Szanghaju

Chińscy aktorzy, poproszeni o improwizowanie, robili to doskonale, a potem szli do kąta i płakali - mówi Krystian Lupa, który odwiedził Szanghaj. Na spotkanie z nim ściągnęły tłumy, choć to, czego polski reżyser uczy ludzi teatru w Kraju Środka, jest dla nich zupełnie nowe.

Aula Szanghajskiej Akademii Teatralnej przy ulicy Huashan jest przepełniona. Trwa walka o miejsca siedzące. Kto nie ustawił się kolejce, nerwowo rozgląda się za wolnym krzesełkiem. Spotkaniem z Krystianem Lupą na Szanghajskim Seminarium dotyczącym teatru jeszcze bardziej podekscytowani niż studenci są profesorowie (spotkanie odbyło się w połowie października).

Rektor Szanghajskiej Akademii Teatralnej prof. Huang Changyong przyznaje: - Chiński teatr przechodzi zmianę, jest otwarty na poznanie nurtów europejskich. Tyle że nasi profesorowie i reżyserzy są w stresie, bo wiedzą, że muszą się od was uczyć, ale pewnych rzeczy nie potrafią zrobić - mówi prof. Huang.

Reformator z Polski

Krystian Lupa jest w Kraju Środka autorytetem, wizjonerem, a nawet - reformatorem chińskiego teatru. Studenci lubią jego styl, bo wnosi do teatru nową jakość: - Lu Pa jest tu sławny, ale ja cenię go głównie dlatego, że łączy teatr z nowymi mediami. To fascynujące połączenie - mówi Lin, studentka z Tajwanu. Sławę w Kraju Jedwabiu i Herbaty przyniosły polskiemu reżyserowi jego przedstawienia, z którymi był w Pekinie, Tiancinie, Harbinie czy Szanghaju: "Persona. Marilyn", "Wycinka", "Plac Bohaterów", a w końcu polsko-chińska produkcja "Mo Fei".

Tytułowy bohater "Mo Fei" to alter ego chińskiego pisarza Shi Tieshenga. Urodzony w Pekinie w latach powstawania Chińskiej Republiki Ludowej Shi został zesłany na przymusowe prace na wsi, gdy skończył osiemnaście lat. Tam ciężko zachorował. Sparaliżowany od pasa w dół oddawał się lekturze dzieł europejskich twórców i pisaniu. Jego bohater Mo to alkoholik. Pije, żeby przeboleć hipokryzję i fałsz chińskiej rzeczywistości. Wszak wszyscy grają, nikt nie odsłania się z prawdziwymi emocjami, nawet matka czy ojciec.

Warto dodać, że to w Chinach temat niepopularny. Mo pyta: czym jest miłość? To pytanie w Kraju Środku, gdzie małżeństwo wciąż jest transakcją dwóch rodzin (standardem jest zakup mieszkania przez rodzinę pana młodego dla krewnych panny młodej, często do małżeństwa nie dochodzi z powodów czysto finansowych), wybrzmiewa gorzko.

Czego się wstydzisz?

Lupa: Trudno było mi zrozumieć Mo Feia ze względu na totalnie inny obszar kulturowy. Na przykład, co to znaczy być alkoholikiem w Chinach? Czego się wstydzisz? Co przemilczasz? Dlatego wprowadziłem do sztuki postać dziennikarki z Europy (Sandra Korzeniak), żeby z jej ust padały pytania.

To właśnie m.in. rozmowy o Mo Feiu zdominowały panel dyskusyjny w szanghajskiej auli. Profesor Huang: - Lupa zmienił spojrzenie na teatr, który kojarzył się z radością.

Krystian Lupa: - Gdybyśmy byli szczęśliwi, sztuka by nie istniała. Shi Tiesheng powiedział: "tworzenie jest moją radością, cierpienie przemienia się w radość dzieła sztuki".

Praca przy Mo Feiu z chińskimi aktorami była - według reżysera - wartościowa, bo obie strony uczyły się od siebie nawzajem. - Zapytałem ich, czy znają improwizację. Powiedzieli, że każdy z nich czegoś takiego próbuje, ale czy to jest improwizacja, o której ja mówię, to oni nie wiedzą. Zaczęliśmy ekstremalnie - bez tekstu. Trzeba było długo ją przygotowywać - ustalać, w jakim są nastroju, jaka jest ich sytuacja itd. Improwizowali wspaniale, jakby robili to od dziesięciu lat, a potem szli do kąta i przez dziesięć minut płakali - wspominał polski reżyser.

Powrót do Grotowskiego

Co, oprócz improwizacji, która charakteryzuje metodę pracy Lupy, polski teatr ma do zaproponowania chińskiemu? Bez wątpienia - Grotowskiego.

- On pytał: Jaki jest związek między twoją myślą a ciałem? Spróbuj poruszyć twoją wyobraźnią tak, żeby twoje ciało zaczęło się poruszać - niech twoje ciało myśli - wyjaśniał Lupa, a studenci notowali. W Chinach taka szkoła aktorstwa to nowość, bo tu ekspresja jest wyuczona, wyćwiczona, brak miejsca na taką swobodę i przestrzeń dla aktora - tłumaczył Lupa.

- Nasz teatr przechodzi zmianę, jesteśmy otwarci na nowe metody takie jak granie ciałem, a nie mózgiem. Tyle że jeszcze sami nie potrafimy tego uczyć naszych podopiecznych. Nie potrafimy też zrobić takiego researchu, badań o teatrze. Dlatego imponuje nam, jak bardzo Lupa chciał zrozumieć chińskiego pisarza przy robieniu Mo Feia. Nasi reżyserzy nie czerpią z poezji czy literatury - tłumaczył prof. Huang.

A czego Chiny nauczyły Lupę? - Reakcje chińskiej publiczności mnie zachwyciły. Jak reaguje publiczność? Głównie śmiechem, brawami. W Kraju Środka te reakcje były dyskretniejsze, ale za to bardzo hipnotyczne. To głównie aktorzy próbują hipnotyzować widownię, a tymczasem tu było odwrotnie! To były m.in. długie, prowokacyjne cisze. Szczególny przypadek zdarzył się przy wystawianiu Marilyn. Obostrzenia cenzury nie pozwoliły aktorom grać nago, więc wpadłem na pomysł, by ubrać ich w majtki z przekreśleniem jakby namalowanym szminką. Tak robiła Marilyn ze zdjęciami, które jej się nie podobały. Jak chińska widownia zobaczyła aktorów w tych majtkach, to wszyscy, mimo zakazu, wyjęli komórki i zaczęli to kręcić. To był zbiorowy, rewelacyjny happening.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji