Artykuły

Czystka w Elsynorze

"Hamlet" w purpurze i zlocie, "Hamlet" w majestacie zamkowej architektury i królewskiego przepychu, Hamlet epatujący się swymi wewnętrznymi rozterkami i przygotowujący się od początku do słynnego monologu, który potem wszyscy będą wspominać, z takim Hamletem pożegnaliśmy się chyba już na zawsze. Pamiętam moskiewskie przedstawienie z roku 1955, w którym wszystko było "naprawdę", a kiedy zadźgany szpadą Poloniusz wymotał się wreszcie z nienagannie udrapowanych kotar, jeszcze ze trzy razy przekoziołkował na środku sceny, żeby śmierć jego nie ulegała wątpliwości i żeby zarazem była efektowną teatralnie. Teraz aktor ledwie muśnie kotarę, żeby jej. broń Boże, nie przedziurawić, bo skąd wziąć nową i pędzi z kwestią dalej, byle jak najszybciej do końca przedstawienia, którego w oryginale nikt już by dzisiaj nie wytrzymał. "Hamlet" bez skrótów trwać powinien sześć godzin.

Prawie ćwierć wieku mija od ostatniego po wojnie "Hamleta" w Katowicach. Tamten nie był dobry. Fotel królowej pozostawał pusty, sam Hamlet też nie zrobił głębszego wrażenia, a debiutująca w roli Ofelii aktorka dostała po recenzji ataku histerii.

Nad nowym "Hamletem" zaciążyło fatum. Z powodu niedyspozycji dwóch aktorów premiera uległa trzymiesięcznej prawie zwłoce, w dniu zaś premiery, aktor grający Horacego stracił głos. Ale jakoś poszło.

Swojego nowego "Hamleta", reżyserując ów dramat nie pierwszy raz, Jan Maciejowski zakomponował jako teatr w teatrze i z teatrem jeszcze jednym w środku akcji. Odgrywane przed dworem jarmarczne "Morderstwo Gonzagi" wprowadził do tekstu Szekspir, ale Maciejowski cale przedstawienie opatrzył jeszcze jednym cudzysłowem teatralnym, improwizując akcję na naszych oczach zaczynając ją nie od tradycyjnych słów "Kto tu?", ale od rutynowych przygotowań technicznych, poprzedzających zwykłe podniesienie kurtyny. Scena odsłonięta jest aż do "dna", demonstrując bez żenady swoje robocze, niesentymentalne wyposażenie. Nie ma zamku w Elsynorze, jest tylko przepastna czeluść sceny, z boku przesłonięta kotarą, z ekranami na kółkach pośrodku, które posłużą później do wyodrębniania poszczególnych scen. Jedynym zbytkiem jest długi kwietnik z prawdziwymi kwiatami doniczkowymi. Krzątają się po tej zagraconej scenie młodzi ludzie, szare postacie od połowy bez przyodziewku, są to aktorzy "Hamleta" i tragicy stołeczni, coś tam znoszą, coś przestawiają i dopiero po chwili, pośpiesznie dopinając ladajakie kostiumy, zabierają się do odgrywania przygotowanego tekstu. Iluzji będzie ten "Hamlet" pozbawiony do końca, nigdy nie przemieni się w "rzeczywistość", której przeszkadzać będą krzątający się za parawanami aktorzy, przypominający raz po raz, że to teatr, proszę państwa, tylko teatr! I to nie jakiś wyjątkowy teatr, albowiem po tym. co zaoferować może okrucieństwo współczesnego świata, hamletowskie wzloty i upadki nie są już żadną rewelacją. W konflikcie pokoleniowym, w walce o władzę Interesuje jednakże doświadczonego reżysera postawa młodego Hamleta, który nie akceptując brutalnej rzeczywistości i zdecydowany na bunt, przyspieszy wprawdzie rozpad zdemoralizowanego państwa duńskiego, zrobi w nim generalną czystkę, ale równocześnie sam stworzy nowy chaos, który i jego zniszczy. Wygrywa strona trzecia, nadchodząca z daleka, na pobojowisku zostają ni to pomniki, ni to spopielałe torsy ludzkie i wrażenie czegoś ogromnie przygnębiającego, co było dotąd rzeczywistością uformowaną z samych donosów, zaszpiclowania, podstępów, morderstw, demonstrowanego obłędu i osaczenia jednych przez drugich. W tym "Hamlecie" może tylko Horacy pozostaje czysty, jako ten, który potem wszystko innym opowie.

Jest to bardzo racjonalistyczny "Hamlet", zajęty przede wszystkim polityką, której wszelki sentymentalizm staje się obcy. Regule gry, tak rozumianej. musiał zostać podporządkowany i bohater główny, który nie jest sennym marzycielem, snującym się po krużgankach. ale człowiekiem silnym w nienawiści, rutynowym w działaniu i umiejącym przejrzeć

grę przeciwnika. Takim pokazał Hamleta Grzegorz Przybył. Miał on przeciwników trudnych, bo zarówno Klaudiusz (Jerzy Glybin), jak i Poloniusz (Marian Skorupa) byli wytrawnymi graczami, wprawionymi w likwidacji przeciwników, ale i na swój sposób zainteresowanymi ochroną państwa i jego dobrem.

Zawężany do polityki świat Hamleta utracił swoje najpiękniejsze sceny. Monolog z Być albo nie być, zduszony i skrócony przechodzi prawie nie zauważony, nijaki i pośpieszny jest teatr z manekinami, odgrywany przed dworem i rozbita scena cmentarna z grabarzami Także Ofelia (Maria Meyer) nie potrafiła nikogo przekonać do swojej nieudanej miłości.

Ale bardzo wyraziści, miejscami nawet zabawni, są podsłuchiwacze. których prezentują dawny Mozart i dawny Kordian czyli Jerzy Kuczera i Andrzej Dopierała. Po dojściu do głosu odzyska też na pewno swoją tonującą pozycję w konflikcie sil politycznych Wojciech Skibiński jako Horacy.

Nowe spolszczenie Jerzego S. Sity odebrało "Hamletowi" cała jego poetykę, tworząc zeń u-twór ahistoryczny. Napisał ktoś, iż Szekspir został przerobiony przez Sitę na Różewicza i to jest prawda. Ten "Hamlet" we wszystkim spowszedniał.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji