Artykuły

Wagner w Teatrze Wielkim

Richard Wagner: "Tannhäuser" - opera w 3 aktach. Kierownictwo muzyczne - Antoni Wicherek; reżyseria - Otto Fritz; scenografia - Annelies Corrodi; choreografia - Witold Gruca. Premiera w Teatrze Wielkim - Warszawa.

Repertuar większości naszych teatrów operowych - nawet tych, które w zasadzie pochwalić się mogą sporą stosunkowo ilością wystawianych i granych pozycji - ciągle jeszcze zawiera rażące luki, omijając częstokroć dzieła wielkiej rangi, będące niejako kamieniami milowymi rozwoju tej gałęzi sztuki Szczególnie zaś rzucał się w oczy kompletny niemal brak w tym repertuarze twórczości Ryszarda Wagnera.

Prawdą jest, że wystawianie oper i dramatów Wagnera, to przedsięwzięcie nie lada, toteż podejmować je mogą na dobrą sprawę jedynie teatry stojące na bardzo wysokim poziomie. Z drugiej jednak strony działalność tego kompozytora odegrała w dziejach europejskiej sztuki rolę tak doniosłą, że trudno wyobrazić sobie poważny teatr operowy, który, dążąc do możliwie wszechstronnego repertuaru, nie miałby na swej scenie choć jednego z dziel Wagnera. Nie jest też dobra sytuacja miłośnika sztuki, który mimo najgorętszych chęci nie może żadnego z tych dzieł obejrzeć na scenie - tym bardziej, że i obecne ramy naszego radiowego programu nie bardzo pozwalają na ich pełną prezentację. W ciągu lat ostatnich najśmielej wprowadzała wagnerowskie dzieła na swą scenę Opera Poznańska - zwłaszcza w prężnym okresie dyrekcji Roberta Satanowskiego.

Jeśli zaś idzie o warszawski Teatr Wielki to Już dość dawno obiecywano nam te wystawienia. Dopiero teraz jednak doszło wreszcie do realizacji tych zamierzeń, a wyczekiwana premiera "Tannhäusera" stała się niewątpliwie artystycznym wydarzeniem dużej miary.

Trzeba bowiem powiedzieć, że Teatr Wielki jest jakby stworzony do wystawiania tego rodzaju monumentalnych arcydzieł. Wykorzystała istniejące tu możliwości świetna szwajcarska scenografka Annelies Corrodi, projektując z rozmachem dekoracje znakomicie oddające klimat opery, przy zastosowaniu na szeroką skalę projekcji świetlnej (świetna zwłaszcza sala turniejowa na Wartburskim zamku oraz fantastyczne, migotliwe wnętrze tajemniczej groty bogini Wenus). Ładnie, w tradycyjnym zresztą raczej stylu, wyreżyserował przedstawienie zaproszony z Austrii Otto Fritz. Najistotniejszą jednak sprawą była tutaj wspaniała muzyka Wagnera.

Triumfowała ona przede wszystkim w dalszych scenach opery - początkowo bowiem ani dyrygent, ani orkiestra i śpiewacy nie weszli jeszcze należycie w jej klimat. Stopniowo wszakże temperatura spektaklu podnosiła się; bardzo dobrze poprowadził Antoni Wicherek słynną scenę wejścia gości na Wartburg oraz dramatyczny finał drugiego aktu, zaś trzeci akt w całości już wypadł znakomicie. "Rozkręcili się" tu i niektórzy soliści - chóry zaś od samego początku śpiewały bardzo pięknie stanowiąc mocną stronę przedstawienia.

Wśród solistów prym wiodła niewątpliwie Hanna Lisowska, odtwarzająca rolę Elżbiety, siostrzenicy Landgrafa Turyngii; zwłaszcza jej pierwsza aria na powitanie sali turniejowej stała się wspaniałą kreacją. Czuło się, że artystka daje tu z siebie wszystko - i tak właśnie śpiewać trzeba wagnerowskie opery; na oszczędzanie się nie ma tu, niestety, miejsca...

Cieszy nas powrót do formy utalentowanego tenora Romana Węgrzyna śpiewającego tutaj bardzo trudną i ryzykowną partię tytułową; najlepiej bodaj śpiewał on swój wielki dramatyczny monolog w ostatnim akcie opery. Ładnie śpiewał partię Wolframa Zdzisław Klimek, dobrym na ogół Landgrafem był Jerzy Ostapiuk, piękne momenty miała w partii Wenus Krystyna Szczepańska. Na szczególne zaś pochwały zasłużyła młodziutka Barbara Wysokińska z Centralnego Zespołu Artystycznego ZHP, ślicznie śpiewająca partię młodego pasterza; cały zresztą chór dziecięcy spisywał się w tym przedstawieniu doskonale.

Oddajmy jeszcze należne pochwały scenom baletowym układu Witolda Grucy z pełnymi wdzięku młodymi solistami baletu (Ewa Głowacka, Miłosz Andrzejczak i in.).

Czy zatem nie ma w tym przedstawieniu słabych stron? Niestety są. Przede wszystkim dykcja większości bodaj śpiewaków sprawiająca, że kto nie zna treści opery, ten chwilami nie wie zupełnie o co chodzi na scenie; tymczasem właśnie w dziełach Wagnera słowo, wyrazista deklamacja poetyckiego tekstu ma kolosalne znaczenie. Chyba tylko Lisowska i czasem Węgrzyn byli tutaj bez grzechu... Odczuwało się też u niektórych artystów pewien niedosyt potęgi głosu potrzebnej dla właściwego odbioru muzyki Wagnera i to w tym ogromnym teatrze. Ale to już trudno - raz przecież wreszcie trzeba było na tę wagnerowską premierę się odważyć, zaś ostateczny sukces Teatru Wielkiego jest w tym przypadku niewątpliwy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji