Artykuły

"Po doszczętnym zrujnowaniu sceny Teatru Polskiego" - komentarze do odwołania Cezarego Morawskiego

W poniedziałek zarząd województwa dolnośląskiego odwoła Cezarego Morawskiego ze stanowiska dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu. Ta długo oczekiwana decyzja wywołuje raczej gorycz niż euforię - pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Anna Ilczuk, aktorka, za bezprawne zwolnienie z pracy w Teatrze Polskim otrzymała odszkodowanie, obecnie jest związana z Teatrem Powszechnym w Warszawie: - Rychło w czas - mówi o decyzji zarządu województwa dotyczącej zwolnienia Cezarego Morawskiego. - Przy tej okazji mogę tylko powtórzyć to, co mówiłam podczas pierwszego protestu w sierpniu 2016 roku, czyli zaapelować o odrobinę zaufania do artystów, do głosu specjalistów. Bo sytuacja z nietrafionym wyborem może się powtórzyć i następca Morawskiego będzie znów przypadkową osobą, która przyniesie instytucji więcej szkód niż pożytku.

Przez te dwa i pół roku urzędowania Morawskiego nic mnie nie zaskoczyło, spełniły się wszystkie moje obawy, dotyczące zarówno zarządzania finansami, jak i poziomu teatru, jego artystycznej pozycji. Morawskiemu nie udało się stworzyć silnego zespołu, nie zbudował repertuaru, który byłby konkretną propozycją dla publiczności. Z teatru zniknęło kilkadziesiąt osób, część została zwolniona, inni odeszli sami, jeszcze inni zostali wysłani na emeryturę. Byłoby naiwnością wyobrażać sobie, że teraz przyjdzie ktoś nowy ze złotą różdżką, zamacha nią i będzie jak dawniej. Ten teatr trzeba zbudować od nowa. Nie ma powrotu do tego, co było. Nie będę odpowiadać na pytanie, czy wrócę do Wrocławia.

Właśnie idę na próbę Teatru Polskiego w Podziemiu z Moniką Pęcikiewicz, która odbywa się w Warszawie, bo większość z nas musiała się tu przenieść. Kiedy Morawski zwalniał nas z pracy, nikt nas nie pytał, jak będziemy dalej żyć. Teraz nasze miejsca są zajęte przez innych aktorów. I co? Kolejne masowe zwolnienia będą nie w porządku, więc nie w powrocie jest rozwiązanie.

Chciałabym wiedzieć, jak urzędnicy wyobrażają sobie odbudowę formy artystycznej Polskiego czy choćby przywrócenie starego repertuaru. Może podpowiedzą, jak zagrać "Dziady", których produkcja była ewenementem w skali światowej, bez Bartosza Porczyka i Wiesława Cichego, aktorów, których już nie ma w zespole? Tu chodzi nie o Morawskiego, ale o sposób zarządzania kulturą. Jeśli została podjęta głupia decyzja i wszyscy mówią, że była głupia, a urzędnicy odkrywają swój błąd dopiero po dwóch latach, to obawiam się, że ich to niczego nie nauczy. Nie czerpię osobistej satysfakcji z tego, że Cezary Morawski stracił pracę - on był marionetką w rękach urzędników. Kto będzie następny? Chętnych do prowadzenia tak trudnej instytucji nie ma wielu - pokazał to już poprzedni konkurs.

Magdalena Dzięciołowska, przedstawicielka Publiczności Teatru Polskiego we Wrocławiu: - Pozytywna opinia Ministerstwa Kultury oraz gotowość wrocławskiego Urzędu Marszałkowskiego do odwołania dyrektora Morawskiego - teraz, po doszczętnym zrujnowaniu tej sceny, po wypędzeniu z miasta większości związanych z nią artystów i odrzuceniu dialogu ze środowiskiem twórców i publiczności, nie budzi już ani radości, ani satysfakcji. Dobitnie pokazuje za to, jak absurdalnie bezmyślną była decyzja o powołaniu Morawskiego na stanowisko szefa Polskiego. Władza gotowa była poświęcić ważne, kulturotwórcze miejsce w imię własnych interesów.

Publiczność Teatru Polskiego we Wrocławiu, tego sprzed 2016 roku, i Stowarzyszenie Widzów Teatrów Publicznych propagują ideę, zgodnie z którą o kondycji miasta świadczy kondycja jego instytucji kultury. I tak źle się dzieje z Wrocławiem, skoro jego włodarze nie byli w stanie solidarnie stanąć po stronie Teatru Polskiego.

Osobiście nigdy nie podaruję im zniszczonych, zaprzepaszczonych "Dziadów" Michała Zadary, "Procesu" Krystiana Lupy, nad którym praca musiała się przenieść do Warszawy, nieobecności tych wszystkich reżyserów, którzy dawniej tak chętnie tu pracowali. Trudno, żebym cieszyła się z odwołania Morawskiego, skoro nie ma już w Polskim Ewy Skibińskiej, Anny Ilczuk, Haliny Rasiakówny, Bożeny Baranowskiej, Marty Zięby, Katarzyny Strączek, Małgorzaty Gorol, Dagmary Mrowiec-Matuszak, Sylwii Boroń, Wiesława Cichego, Wojciecha Ziemiańskiego, Bartosza Porczyka Andrzeja Kłaka, Michała Opalińskiego, Adama Cywki, Rafała Kronenbergera, Andrzeja Szeremety, Marcina Pempusia, Tomasza Kocuja, Piotra Nerlewskiego, Pawła Smagały. Żadna polityczna decyzja, żaden dekret urzędniczy nie odtworzy zespołu teatralnego, natomiast może go od ręki zniszczyć, z czym mamy we Wrocławiu do czynienia. Przy okazji urzędnicy, rujnując teatr, poranili też jego publiczność. Wybitni aktorzy znaleźli sobie miejsce w innych zespołach, przede wszystkim w stolicy. My zostaliśmy osieroceni.

Piotr Rudzki, teatrolog, zwolniony z pracy były kierownik literacki Teatru Polskiego, dziś przedstawiciel Teatru Polskiego w Podziemiu: Do rozstania z Morawskim mogło dojść już ponad półtora roku temu. Wtedy wojewoda Paweł Hreniak zaskarżył uchwałę Zarządu, biorąc pod uwagę jedynie opinię ministra kultury. Wówczas można było jeszcze wiele uratować, nie wszystkie decyzje podjęte przez aktorów i pracowników działu artystycznego teatru były ostateczne.

Dziś trudno oczekiwać, że ponad 40 osób znowu wywróci swoje życie do góry nogami i wróci do Polskiego. Szkoda. Nie ma powrotu do tamtego teatru. Jest natomiast szansa na zbudowanie nowego Polskiego na równie wysokim poziomie artystycznym i równie interesującego dla widzów. Szansa i bardzo wymagające zadanie. Teraz najważniejsze, aby obowiązki dyrektora zaczęła pełnić osoba, która przeprowadzi Polski przez najtrudniejszy w jego historii moment. Trzeba, żeby na to stanowisko trafił ktoś zdeterminowany, znający Teatr od podszewki i skupiony na pracy, a nie na własnej karierze. Pierwszą decyzją powinno być umożliwienie powrotu do pracy ludziom zwolnionym niesłusznie przez Morawskiego oraz wszystkim, którzy przez niego musieli odejść. Takie chrześcijańskie zadośćuczynienie.

Michał Opaliński, aktor zwolniony z pracy przez Morawskiego, sąd pracy uznał to zwolnienie za bezprawne, 13 grudnia ma zapaść wyrok w sądzie apelacyjnym, dziś w Teatrze Polskim w Podziemiu: - Nie ma we mnie euforii. Moja sytuacja zmieni się o tyle, że na grudniowej rozprawie spotkam następcę obecnego dyrektora. Wciąż zadaję sobie pytanie, dlaczego urzędnicy potrzebowali aż dwóch lat, żeby zrozumieć, że Cezary Morawski nie nadaje się na to stanowisko.

Ta opieszałość przyniosła mnóstwo szkód, ludzkich cierpień, dziś jesteśmy rozproszeni, dawny, legendarny zespół Polskiego nie istnieje. Ciężko będzie zbudować kondycję teatru porównywalną z tym, co było. Nawet jeśli w poniedziałek zapadnie decyzja o odwołaniu Morawskiego, to nie rozwiąże kłopotów Polskiego, z czego, mam wrażenie, tylko my zdajemy sobie sprawę. Ciekaw jestem, czy decydenci mają plany odbudowy tej sceny. Jaki jest ich pomysł na ciąg dalszy?

Wciąż nie rozumiem mechanizmu, który doprowadził do tej katastrofy. Przy czym życzę Polskiemu jak najlepiej, życzę kondycji artystycznej, w jakiej ja miałem szansę pracować pracowałem. Na zgliszczach też się buduje, ale trzeba mieć z kim to robić. Najważniejsze jest pytanie o szczere intencje urzędników, o to, czy oni chcą powrotu teatru poszukującego, progresywnego, artystycznego. Mam nadzieję, że nowy zarząd potraktuje poważnie sytuację teatru, a swoje decyzje poprzedzi rzetelnymi konsultacjami. I że zaprosi do nich ludzi, którzy przez dwa lata walczyli o ten teatr - ten czas pokazał przecież, że mieliśmy rację. Dlatego apeluję, oprzyjcie się na naszej opinii. Ja sam mogę zadeklarować, że chętnie spotkam się z panem Bobowcem, który dziś odpowiada za kulturę w urzędzie marszałkowskim.

Tomasz Lulek, aktor Teatru Polskiego i Teatru Polskiego w Podziemiu: - Czuję gorycz. Z oceną sytuacji wolę poczekać na fakty. Dziś nie mam ochoty ani cieszyć się, ani płakać. Nasze nadzieje przez minione dwa lata były poddawane tylu próbom, że patrzę na to, co się dzieje, z dystansem.

Igor Kujawski, aktor Teatru Polskiego i Teatru Polskiego w Podziemiu: - Nie ma we mnie radości. Cieszyłem się w kwietniu ubiegłego roku, kiedy zarząd po raz pierwszy odwołał Morawskiego. Wtedy była szansa, żeby powstrzymać katastrofę. Dziś przed nami jest kawał ciężkiej roboty. Nie wiem, jakie będą decyzje zarządu, jeśli chodzi o przyszłe losy Polskiego. Odwołanie Morawskiego od dawna było oczywistością, prędzej czy później taka decyzja musiała zapaść. Ważniejsze jest pytanie o przyszłość. Wiadomo, teatr musi ewoluować, zmiana dyrekcji zmienia jego oblicze, ale ważne, żeby trzymać poziom. Polskiemu są dziś potrzebni odpowiedzialni, utalentowani i bardzo, bardzo pracowici ludzie. Bo naprawa potrwa długo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji