Artykuły

Poznałem tajemnice mnichów tybetańskich

- Prawdą jest, że wolę estradę niż klasyczny teatr. Najlepiej czuję się w rolach musicalowych, niestety, długo nie były one w Polsce obecne i dopiero teraz wychodzą z "podziemia" - mówi aktor i piosenkarz TADEUSZ ROSS.

Piotr Kutkowski: Proszę zgadnąć, kto najczęściej jest wymieniany w wyszukiwarce Internatowej pod nazwiskiem Ross?

Tadeusz Ross: - Nie wiem, nie mam pojęcia...

A jak pan sądzi, kto mógłby być dla pana pod tym względem konkurencją?

- Poddaję się...

Słynna piosenkarka Diana Ross. To rodzina?

Nie, ale kiedyś, przebywając w Stanach Zjednoczonych, omal jej nie poznałem. Jednak minęliśmy się...

Ross to nie jest polskie nazwisko...

Nie, głównie jest to nazwisko szkockie, stamtąd też wywodzi się moja daleka rodzina. W badanie rodzinnych korzeni jednak do tej pory nie bawiłem się, choć na pewno byłoby to bardzo ciekawe. Niestety, brakuje mi czasu...

Wybrał pan zawód aktora, ale bardziej pana widać na estradzie i w kabarecie.

Przed laty grałem w teatrach "Komedia" i "Sabat", były to teatry rozrywkowe. Prawdą jest, że wolę estradę niż klasyczny teatr. Najlepiej czuję się w rolach musicalowych, niestety, długo nie były one w Polsce obecne i dopiero teraz wychodzą z "podziemia". Bardzo lubię też kabaret.

Czy ludzie, widząc pana, mówią "Ross, co tak syczy?".

Tak. Czemu ja się zresztą nie dziwię. W końcu 25 lat pisania do radiowej "Trójki" tych tekstów i wygłaszania ich to bardzo długo.

Tamte dialogi i monologi rodziły się z obserwacji życia?

Tak, ale również bazowały na absurdzie. Mojego partnera podczas tych dialogów, Piotra Fronczewskiego, zawsze zaskakiwałem, ponieważ nigdy nie dawałem mu czytać tekstu przed nagraniem. Bywało, że czasem, występując, nie mógł powstrzymać się od śmiechu...

Ma pan ulubiony rodzaj publiczności czy stara się pan przekonać do siebie wszystkich?

- Jedną z gorszych publiczności są nauczyciele i mówię to na podstawie doświadczeń z całej Polski.

Lubią cały czas udzielać lekcji?

- Jest w nich coś takiego, że mają cały czas dystans. Widocznie jest to podświadome kontrolowanie, czy inni mówią dobrze, czy nie robią błędów. Ale tak naprawdę to nie mogę narzekać. Występuję wiele lat i prawie zawsze publiczność była dla mnie dobra.

A może te uwagi kierowane pod adresem nauczycieli wynikają z pana uprzedzeń z czasów szkolnych?

- Nie, byłem średnim uczniem, ale szkołę rzeczywiście wspominam niechętnie.

Przed wieloma laty widziałem pana występ razem z Jackiem Fedorowiczem. W pewnym momencie tak się ucharakteryzowaliście, że nie wiadomo było, kto jest kim. Publiczność zupełnie straciła orientację...

- Rzeczywiście mieliśmy taki skecz, w którym wykorzystywaliśmy nasze fizyczne podobieństwo. Bawiła się przy tym nie tylko publiczność, ale i my sami.

Lata minęły, a pan wygląda jak dawniej. Jest pan szczupłym, pełnym werwy człowiekiem. Jaka jest recepta na utrzymanie takiej formy?

- Znam tajemnicę mnichów tybetańskich.

Może uchyli pan jej cząstkę?

- Nie mogę.

Zgłębia pan tę tajemnicę, będąc w Tybecie?

- Nie, ale znałem ludzi, którzy ją znają. Jeśli nie chcę o nich mówić, to tylko dlatego, że za dużo byłoby o tym mówienia. Wszystko sprowadza się do specjalnych ćwiczeń fizycznych, medytacji i diety. Do tego powinna dochodzić jeszcze szczypta humoru, życzliwość dla innych i poczucie dystansu w stosunku do siebie.

Zainteresowania pozazawodowe?

- Podróże i dzieci. Potrafię się z nimi bawić cały dzień.

Ile ma pan dzieci?

- Sześcioro. Chłopcy, dziewczynki, równa mieszanka. Mam też sześcioro wnucząt.

Rodzinny dom bywa więc czasami pełny?

- Niezupełnie, bo wnuczęta mieszkają w Stanach Zjednoczonych, w San Francisco. Ale staramy się często odwiedzać.

Jakiej rady udzieliłby pan ludziom, którym uśmiechanie się sprawia problem?

- Humor jest odtrutką na codzienne frustracje. Jesteśmy tylko przechodniami i nie wiemy, co nas czeka dalej. To za krótki czas, by się zżymać, złościć. Najważniejsze to kochać i być kochanym. Reszta to są tylko dodatki do życia.

Dziękuję za rozmowę.

***

Tadeusz Ross

Ma 67 lat, jest absolwentem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Występował w filmach "Milion za Laurę", "Pejzaż z bohaterem", w serialach "Graczykowie" i "Klan". Aktor teatralny i estradowy, znany również z występów w kabaretach. Przez lata pojawiał się na antenie radiowej "Trójki" w programie "60 minut na minutę" w "Rossmówkach", w telewizji dał się poznać jako "Zulu Gula". Ojciec sześciorga dzieci i dziadek sześciorga wnucząt.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji