Artykuły

Stanisław Radwan. Warto poczekać

Roztargniony, zamyślony, uśmiechnięty. Erudyta. wybitny kompozytor, znawca teatru, literatury. Mógłby być reżyserem, scenografem, pisarzem, bowiem los obdarzył go niezwykłymi talentami.

Nie znam nikogo, kto powiedziałby o nim jedno złe słowo. Jest jednym z niewielu, którego słuchał słynny reżyser Jerzy Jarocki, znany z bezwzględnej apodyktyczności. Ale... Wiecznie się spóźnia, miga się od terminów, rzadko słowny - słowem, czasami ma się ochotę go udusić. Zygmunt Hubner, reżyserska znakomitość powiedział, że osobisty wdzięk tego kompozytora "to jest narząd obronny; gdyby go nie posiadł, nie dożyłby swoich lat. Reżyserzy już dawno rozszarpaliby go na strzępy..."

Stanisław Radwan - legenda polskiego teatru, pianista, kompozytor, jest bohaterem książki wywiadu-rzeki z Jerzym Illgiem "Zagram ci to kiedyś" wydanej przez Znak. Jak Jerzemu Illgowi udało się zmusić przyjaciela do spotkań, rozmów? - to pozostanie jego tajemnicą.

Oddajmy głos Annie Polony, która celnie określiła wieloletniego dyrektora Starego Teatru: "Staszek Czarodziej. Artysta WYBITNY - wrażliwość, wyobraźnia, inteligencja i wielki talent muzyczny!!! Dyrektor - chowający się (w trudnych chwilach). Przyjaciel - niesłowny, uciekający, czasem nieodpowiedzialny, ciepły, pełen uroku, wdzięku, poczucia humoru, delikatności. Potrafi zaczarować i oczarować, że wybacza mu się wszystko i kocha się go dalej.

Miałam przyjemność poznać część rodziny państwa Radwanów: pana Stanisława, jego nieżyjącego już brata Józefa, a także panie: bratanicę Annę Radwan i obecną żonę Dorotę Segdę. A przed laty pierwszą żonę Maję Zającówną - Radwan, równie świetną aktorkę. Brat Józiu był znakomitym dyrygentem, wieloletnim dyrektorem Filharmonii Rzeszowskiej, człowiekiem o gołębim sercu.

***

Rozmowa Illga z Radwanem to zbiór fantastycznych opowieści i anegdot. Ta książka to piękny portret rodziny Radwanów: ojca, matki, braci, a także żony i bratanicy, świetnych aktorek. Nie brakuje opowieści o kobietach, atmosferze rodzinnego domu i o ważnych ludziach, których miał szczęście znać, m.in. o Karolu Wojtyle, Krzysztofie Pendereckim, Ewie Demarczyk, Piotrze Skrzyneckim, Romanie Polańskim. - W życiu miałem wielkie szczęście do ludzi - powtarza Radwan.

Urodził się w Bieńkówce pod Makowem Podhalańskim.

Jego ojciec, Władysław, był przez 50 lat bardzo cenionym organistą, absolwentem Konserwatorium Krakowskiego, stąd zapewne muzyczny talent pana Stanisława. Na życie jego rodziny wielki wpływ mieli dwaj duchowni: kard. Adam Stefan Sapieha i ks. Stanisław Czartoryski, proboszcz w kościele w Makowie, późniejszy dziekan i infułat Kapituły Metropolitalnej Krakowskiej.

- Ojciec znany był z tego, że uczył wiernych nowych rzeczy. Wśród nich była m.in. inwokacja do Matki Boskiej przetłumaczona na piękny poetycki barokowy język, ale trudny do zrozumienia dla ludzi na wsi. Jedna z inwokacji brzmiała tak: "Tyś niezwyciężonego plaster miodu Samsona", a wierni śpiewali: "Tyś niezwyciężonego plask w mordę Samsona" - opowiada ze śmiechem Radwan.

Rodzina Radwanów była bardzo katolicka. "W najlepszym tego słowa znaczeniu. Moi rodzice traktowali wiarę ogromnie poważnie - nie głosili jej zasad, tylko po prostu stosowali się do nich w życiu codziennym. Nasz dom był w każdej chwili otwarty dla

wszystkich potrzebujących."

***

Radwan studiował grę na fortepianie w klasie Ludwika Stefańskiego i kompozycję pod kierunkiem Krzysztofa Pendereckiego w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Krakowie. Dzięki ks. Czartoryskiemu po wyjeździe na naukę do Krakowa mieszkał jak król pod adresem Wawel 2, gdzie także mieszkał ten kapłan.

Czartoryskiemu zawdzięcza poznanie tomizmu, a po latach pomoc w wystawieniu na Wawelu "Mordu w katedrze" w reżyserii Jerzego Jarockiego, spektaklu-legendy stanu wojennego.

Urodził się w 1939 r. w Bieńkówce k. Suchej Beskidzkiej - reżyser teatralny, scenarzysta, kompozytor

W szkole średniej Radwan miał niesamowitą przygodę z Arturem Rubinsteinem. Mając tremę w obecności mistrza, grał Bacha nierówno. Rubinstein przerwał i wyjawił tajemnicę swojego warsztatu: należy grać z rytmem serca. Olśniony wskazówkami uczeń zepchnął mistrza ze stołka i zaczął popis. Wybuchł skandal, ale Rubinstein był zadowolony.

Stanisław Radwan wspomina o wyjątkowej znajomości z jednym z pedagogów, którym był Krzysztof Penderecki i o czasie współpracy z Piwnicą pod Baranami, gdzie spędził 15 lat i gdzie, jak wspomina, poznał świat ludzi wolnych.

Tak o piwnicznym czasie Radwana opowiada wspaniały kompozytor Zygmunt Konieczny: "Staszek przyszedł do Piwnicy pod koniec lat 60. i stał się od razu gwiazdą. Wszystkich zachwycił, a najbardziej Piotra Skrzyneckiego i Ewę Demarczyk. Ewa chciała śpiewać wszystkie jego piosenki, a ponieważ był również znakomitym pianistą, zapragnęła, aby akompaniował jej w Piwnicy i na koncertach."

Ale ich współpraca szybko się skończyła, gdyż, jak opowiada Konieczny, Radwan nie wywiązał się z obowiązków systematycznej pracy.

Radwan współpracował ze znakomitym zespołem MW2, z którym po raz pierwszy wyjechał na Zachód, do Holandii. Niemal wszystkie zarobione pieniądze wydał na podróże po galeriach sztuki, wstępy do muzeów. Później, gdy z Jerzym Grzegorzewskim robił w Holandii dwa spektakle, też wciąż zwiedzał, bo ciekawość sztuki zawsze brała w nim górę.

***

"Był jednym z moich studentów - może najlepszym" - wspomina Krzysztof Penderecki. "Niesłychanie zdolny, mniej pracowity, z fantastycznym poczuciem humoru i z dystansem do swoich zdolności. (...) Napisał tyle świetnej muzyki do polskich spektakli teatralnych - szkoda, że praca w teatrze tak zawładnęła jego czasem, że nie udało mu się rozwinąć swojego talentu w muzyce poważnej".

Od młodych lat dane było zwiedzać świat. O stypendium we Francji zdecydował Witold Lutosławski. Trafił do Pierre'a Schaeffera, guru muzyki elektroakustycznej. Rekomendacją było nazwisko opiekuna dyplomu: Pendereckiego. Radwan poznał nowe technologie pracy w studiu Olivera Messiaena, poznał Paryż i Francję, jadał obiady tam, gdzie Belmondo pił anyżówkę i grał we flippery.

Współpracował z największymi, z tuzami polskiego teatru i filmu: z Konradem Swinarskim, Jerzym Grzegorzewskim, Jerzym Jarockim, Zygmuntem Hubnerem, Krystianem Lupą czy Andrzejem Wajdą. Zna cały Kraków, ba, całą Polskę. I cała Polska jego zna.

Niezłomności i pokory uczył Stanisława ks. Tadeusz Fedorowicz, sybirak, kierownik duchowy zakładu w Laskach, gdzie spotykała się opozycja, spowiednik Jana Pawła n. Z kolei Karol Wojtyła był katechetą Radwana, uczył go odpowiedzialności za słowo, skupienia i rozkładania sił duchowych w osiąganiu celów. Potem Radwan był gościem na kolacji w Watykanie, pielgrzymował tam ze Starym Teatrem, gdy był jego dyrektorem.

Jest autorem pomysłu, by w filmowym "Weselu" w reżyserii Andrzeja Wajdy rolę Chochoła śpiewał Czesław Niemen. Jednocześnie odmówił Wajdzie napisania muzyki do filmu "Bez znieczulenia" z Krystyną Jandą, uznając, że tam muzyka nie jest potrzebna. - Do "Wesela" Radwan zapalił się od samego początku. To jest zupełnie wyjątkowa muzyka. To ona stworzyła w ogromnym stopniu film - wspominał Andrzej Wajda.

***

Kiedy wybuchła wolność 80 roku, to Stanisław Radwan, działacz opozycyjny, objął schedę dyrekcyjną po Janie Pawle Gawliku w Starym Teatrze. W stanie wojennym zespół prosił Radwana, by ich nie zostawiał.

Zgodził się. Postanowił okazać sprzeciw wobec wojny wytoczonej społeczeństwu.

Od Wigilii do Trzech Króli wszystkie teatry w Krakowie miały przerwę.

- A ja w tych dniach pościągałem ludzi, wszystko pocztą pantoflową, techników, aktorów, których miałem narazić na straszną rzecz. Wiedziałem, że tylko demonstracja będzie naszą obroną". A tą demonstracją było granie wszystkich 25 pozycji repertuarowych z "Wyzwoleniem" i "Nocą listopadową" włącznie. To, co zdejmowali dyrektorzy ze strachu w innych teatrach, Stary grał. Władza dostawała szału. Wezwali dyrektora do Wydziału Kultury.

- We dwóch zaczęli mnie straszyć. Mówię: Panowie, ja mam zawód, panowie mnie nie nastraszą. Na Spiszu brakuje teraz organisty. Pojadę tam sobie i będę miał święty spokój. Więc proszę mnie nie straszyć, że mnie wyrzucicie - wspomina. Urzędnicy stawali na głowie, żeby nie dopuścić "Wyzwolenia". Wymyślali cuda z BHP - nic z tego. Wygrał Radwan.

Radwan to człowiek orkiestra. Ma na koncie setki kompozycji, bez których często nie istniałyby nawet najlepsze spektakle. Żyje muzyką, literaturą, sztuką, podróżami po świecie. Ma w życiu szczęście, bo dzięki swym talentom i pasjom poznał wybitnych ludzi kultury polskiej i światowej, pracował z naszymi wielkimi od teatru. Nie potrafi żyć bez książek. Kupuje ich stosy. A przede wszystkim bez ludzi, stąd znajomości z najwybitniejszymi twórcami, w gronie których była Wisława Szymborska, a są m.in. Maja Komorowska, Anna Dymna, Jan Englert, Jan Peszek, Jerzy Radziwiłowicz i wielu, wielu innych.

I właśnie w przyjaźniach, w lekturach książek, w sztuce Stanisław Radwan upatruje swą kondycję intelektualną, brak stetryczenia, choć w marcu stuknie Mistrzowi osiemdziesiątka. - Trzeba mieć w sobie gotowość, żeby cię coś olśniło" - twierdzi.

***

Dorota Segda tak m.in. powiedziała o swym mężu w książce:

"Staś zataił rzeczy, za które go tak kocham. Po pierwsze nie znam innego tak prawego człowieka. Mądrego. Niestety - uzależnionego od książek (...). Staś cudownie gra na pianinie. Nikt na świecie nie czuje tak muzyki. W dodatku ma bardzo efektowną zdolność parodiowania wszelkich stylów (...) Kocham go za to, że zwiedzanie z nim świata to niewyobrażalna przyjemność. Wie o historii sztuki wszystko. Kocham go też za jego poczucie humoru...

Wieść gminna niesie, że Stanisław Radwan nadal się spóźnia, ale jak pisze Tadeusz Sobolewski "Warto na niego czekać".

***

Może i ja poczekam, bo choć byliśmy wstępnie umówieni na spotkanie i wywiad, to pan Stanisław zniknął i jak dotąd nie oddzwonił.

Ale przecież Mistrzowi wszystko się wybacza...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji