Artykuły

Wiem, że warto kpie!

Jerzy Kryszak opowiada Monice Gołąb o swoim talk-show.

Monika Gołąb: - Był Pan Hamletem, grał gestapowca w "Słonej róży" i rotmistrza Szymona Mroczka w filmie "Żelazną ręką". To ważne dramatyczne kreacje aktorskie, ale teraz publiczność uważa Pana za głównie za satyryka.

Jerzy Kryszak: - Określenie satyryk kojarzy mi się z satyrą w krótkich majteczkach, a to sugeruje, że satyrykiem może być każdy, niezależnie od wieku. W czteroosobowej rodzinie zawsze znajdzie się co najmniej dwóch takich rozśmieszaczy. Myślę, że określenie "satyryk" straciło już na znaczeniu. Ja zajmuję się kabaretem politycznym, co wcale nie musi zabrzmieć poważniej. A aktorem to w ogóle się nie czuję mimo aktorskiego przygotowania. Teraz aktorzy to ludzie do wszystkiego, pełno ich w serialach, reklamach, telenowelach, często bardzo kiepskich. Kiedy się patrzy na te wszystkie gwiazdy, wydaje się, że nie trzeba wiele umieć, żeby być aktorem. A pamiętam czasy, kiedy ten zawód był traktowany bardzo poważnie. I przez samych artystów, i przez publiczność.

- Brzmi to jak protest przeciwko "akademii nieumiejętności".

- W wielu dziedzinach życia spotykamy się z niekompetencją i brakiem wiedzy. Tak jest niestety w aktorstwie, ale to samo dotyczy także polityki. Brak wykształcenia i odpowiedniego przygotowania w polityce jest jednak groźniejszy niż w aktorstwie. Politycy, według mnie, nie są fachowcami. Polityka jest z założenia zajęciem nieuczciwym, a ja jestem przerażony skalą tego zjawiska. Na szczęście można jeszcze znaleźć uczciwe jednostki. Także w teatrze... Niektórzy aktorzy i reżyserzy próbują robić piękne rzeczy. Większość idzie jednak na skróty i realizuje mało znaczące przedsięwzięcia. Cóż, telewizja ma do wypełnienia wiele godzin programu i każdemu się wydaje, że może coś tam wrzucić, że tam można sprzedać każdy towar.

- I z takim nastawieniem rozpoczyna Pan nowy program w telewizji?

- "Rozmówki polsko-polskie" to zwykły talk-show. Komentuję w nim bieżące wydarzenia polityczne, społeczne, gospodarcze. Próbuję rozmawiać z moimi gośćmi i dowiedzieć się tego, czego nie przeczytam w wywiadzie w gazecie i nie zobaczę w telewizji. Staram się namówić moich rozmówców na szczerą rozmowę, bez zahamowań. Czasami dotykam pewnych rzeczy silniej, ostrzej i głębiej. Prowokuję rozmówcę, aby się odsłonił, próbuję podrążyć temat, dojść do prawdy. Udało mi się to np. podczas spotkania z posłem Zbigniewem Witaszkiem. Zależało mi na tym, żeby zajrzeć od kuchni do Samoobrony i dowiedzieć się czegoś więcej o Andrzeju Lepperze. Wiele się dowiedziałem, także o tym, w jaki sposób przewodniczący pozbywa się z partii swoich byłych kolegów.

- Rozmowa jest też pewną sztuką. Co zrobić, żeby nie była powierzchowna?

- Trzeba przede wszystkim uważnie słuchać. Każdy potrafi formułować swoje myśli. Robi to bardziej lub mniej składnie. Ale prawdą jest także, że nie z każdym rozmowa jest przyjemnością. Ludzie, z różnych przyczyn, często boją się otworzyć, mają kompleksy, nie chcą się narażać. Myślę, że rozmowa z kimś całkowicie zamkniętym mogłaby stanowić dla mnie wyzwanie: na ile potrafiłbym do niego dotrzeć, spowodować, by się otworzył. Chyba każdy z nas ma taki obszar, gdzie czuje się swobodny, o kimś czy o czymś potrafi mówić z pasją...

- Tak jak Pan opowiada z pełnym zaangażowaniem o politykach. Szydząc z nich, tak jak np. z Leppera, wierzy Pan, że...

- ... że, jak te "nowoczesne" koronczarki z Koniakowa, robię takie swoje małe polityczne stringi. To nie jest wielka szata, cały kostium, to są takie moje małe robótki. Wierzę, że warto to robić, dopóki choćby jedną osobę z dużej grupy widzów "nawrócę" na myślenie zdroworozsądkowe. Wtedy wiem, że warto kpić. To jest taka moja mała misja, żeby poprzez rozmowę, żart, satyrę wyzwolić w innych chęć do krytycznego spojrzenia.

- Ze swoimi programami jeździ Pan w różne miejsca w Polsce. Publiczność zawsze żywo reaguje.

- A co się dopiero dzieje po koncertach! Ludzie, sprowokowani tym, co słyszą, przychodzą do mnie i przejęci opowiadają o swoich problemach. Często są to gotowe wstrząsające scenariusze, z których mógłbym ułożyć program. Niekoniecznie satyryczny.

Jerzy Kryszak, absolwent krakowskiej PWST, szlify aktorskie zdobywał na scenie tamtejszego Teatru im. Słowackiego. Potem przeniósł się do warszawskiego Teatru Ateneum, gdzie zagrał Hamleta. Pamiętamy go przede wszystkim z serialu komediowego Stanisława Barei pt. "Alternetywy 4". Na początku lat 90. współprowadził kabaret polityczny "Polskie ZOO". Występował w wielu filmach m.in: "Aktorach prowincjonalnych" Agnieszki Holland, "Wodzireju" Feliksa Falka, "Wyroku" Witloda Orzechowskiego, "Thais" i "Kanclerzu" Ryszarda Bera. TZZ

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji