Artykuły

Nowocześnie, choć tak jak drzewiej wystawiano

"Straszny dwór" Stanisława Moniuszki w reż. Ryszarda Peryta w Polskiej Operze Królewskiej w Warszawie. Pisze Wojciech Giczkowski na blogu Teatralna Warszawa.

Tak jak kiedyś, w latach 70. ubiegłego wieku, w Teatrze Muzycznym w Słupsku, tak dziś w Polskiej Operze Królewskiej reżyser Ryszard Peryt i dyrygent Grzegorz Nowak przygotowali insceniację opery. Tym razem ich wspólnym dziełem jest "Straszny dwór" zrealizowany w związku z Rokiem Moniuszkowskim ustanowionym przez Sejm RP. Jak powiedział na konferencji prasowej przed premierą dyrektor opery, jest to jego trzecie podejście do tego dzieła. Dwa wcześniejsze - w Łodzi i Warszawie - odwołała cenzura. Czy obecne przedstawienie pokazane w maleńkim Teatrze Stanisławowskim byłoby także w tamtych czasach przedstawieniem odrzuconym z powodów politycznych? Na pewno. Duchowa uczta przygotowana przez artystów Polskiej Opery Królewskiej to konsekwentny teatr Ryszarda Peryta, z założenia autorski, o mocnym wydźwięku patriotycznym, czyli narodowym i religijnym. Nie ma takiego drugiego teatru w Polsce i może na świecie. To osobiste przedstawienie oparte na wskazówkach ukrytych w partyturze i libretcie, które jest sposobem na pokazanie myślenia o ojczyźnie, przyjaciołach, o swoim domu - powiedział na wspomnianej konferencji reżyser.

Stanisław Moniuszko swoje dzieło wywiódł z tradycji polskiego romantyzmu, czyli z "Dziadów" i "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza. Załamany klęską powstania styczniowego stworzył dzieło ku pokrzepieniu polskich serc i zapisał to muzycznie w partyturze. Prapremiera "Strasznego dworu" odbyła się w Warszawie 28 września 1865 roku, ale opera została zdjęta z afisza zaledwie po trzech przedstawieniach, a rozentuzjazmowana publiczność znów musiała czekać na dzieło o tak wielkim ładunku patriotyzmu.

Ryszard Peryt realizuje swój teatr za pomocą minimalistycznych środków wyrazu. Stawia na wielkich artystów, którzy potrafią wywołać wśród publiczności głębokie wzruszenia. Już podczas uwertury widzimy więc na kurtynie słynne obrazy Artura Grottgera z cyklu

"Polonia", upamiętniające sceny z roku 1863. Nie mogąc walczyć w powstaniu, malarz stworzył dwie serie rysunków zadedykowanych temu wolnościowemu zrywowi. Skromną scenografię zainsprowaną słynną wystawą "Polaków portret własny" uzupełniają przepięknie wystylizowane stroje Marleny Skoneczko. Dominująca czerń nie jest narzuconym sobie przez kostiumografkę ograniczeniem wynikającym z modernistycznego potraktowania opery, ale nawiązaniem do ubiorów noszonych przez Polki i Polaków tuż po powstaniu. Płonący w tle sceny dom to symbol potrzeby zrywu wolnościowego, kiedy ojczyzna w potrzebie.

Zrozumienie intencji reżyserskich jest łatwe, bo soliści i wspaniały Chór Polskiej Opery Królewskiej, przygotowany przez Liliannę Krych, dokładają starań, aby przekaz był zrozumiały dla każdego. Bohaterem przedstawienia jest nasz wspaniały czołowy polski baryton Adam Kruszewski w roli Miecznika. Śpiewając "Kto z mych dziewek serce której", przypominał o roli ojca w rodzinie. Współczesnemu społeczeństwu przeżywającemu ekspansję wolności osobistej, która osłabia więzi familijne, może się to wydawać kompletnie passé. Kruszewski ujmuje swoją doskonałą interpretacją roli, czystością śpiewu, dykcją i szlachetnością zachowania scenicznego. Może to po staropolsku, ale ujęła taka gra nie tylko starsze panie z widowni, ale całą zgromadzoną publiczność.

Partie panien na wydaniu zaśpiewały znakomicie dobrane do roli Hanny i Jadwigi - Gabriela Kamińska i Monika Ledzion-Porczyńska. Obie zachwyciły nas swoimi znakomitymi glosami, ale przede wszystkim urokiem panien na wydaniu, które w ich interpretacji przekonywały widzów do swojego patriotyzmu, ale też urody i inteligencji. Jak takim pannom mogli nie ulec rycerscy Stefan i Zbigniew? Leszek Świdziński stworzył rolę Stefana, wykorzystując swoje doświadczenie jako bardzo wszechstronny tenor i miły dla oka widza amant. Wielkie oklaski otrzymal na premierowym przedstwieniu za rewelacyjne wykonanie "Arii z kurantem". Natomiast drugim uczestnikiem patriotycznego przyrzeczenia ("Nie żenić się, aby w każdej chwili być w gotowości na wezwanie Ojczyzny - Dobrze, dobrze, panie bracie..."). był Wojciech Gierlach - nasz doskonały bas, który obdarzył kreowaną przez siebie postać Zbigniewa młodzieńczą zawadiackością i uśmiechem. Podobnie, bo z czułością i lekką wesołością, potraktowała swoje partie znakomita Aneta Łukaszewicz, obsadzona bardzo szczęśliwie, choć po raz pierwszy w karierze, w wymagającej roli Cześnikowej. Jej obecność na scenie to uczta dla oczu i uszu. Nawet czarna suknia nie tłumi jej urody. Wielkie brawa zebrał Sylwester Smulczyński za rolę przekomicznego Damazego. Można powiedzieć, że jego kreacja na krawędzi ekshibicjonizmu aktorskiego nawet przez moment nie przekroczyła dobrego smaku. Świadczyła o znajomości granic wolności aktorskiej i wokalnej. Do partii klucznika Skołuby zaproszono Remigiusza Łukomskiego i słynna aria zabrzmiał przepięknie. Jako Maciej - towarzysz wojenny - wystąpił Witold Żołądkiewicz, który jak zawsze potrafił ze swojego występu wyczarować przekonującą rolę aktorską i wokalną.

Orkiestrę Polskiej Opery Królewskiej poprowadził Grzegorz Nowak, od lat partner artystyczny Ryszarda Peryta. Jeszcze hen od czasów wspólnej pracy w Słupsku. Ten znakomity dyrygent pieczołowicie pilnował, aby zrówno widz, jak i wykonawca usłyszeli każdy element muzyki Moniuszki, w tym te najważniejsze, czyli odwołania do polskiego patriotyzmu i folkloru.

Zakończenie opery zaskoczyło wszystkich. Trzeba to zobaczyć, aby zrozumieć, jak za pomocą nowoczesnych środków wyrazu artystycznego twórca przedstawienia przypomina o tradycyjnych polskich wartościach. Zygmunt Bauman napisał o dzisiejszych czasach: "Bóle, rozterki, zgryzoty typowe dla ponowoczesnego świata lęgną się w społeczeństwie, które oferuje ekspansję wolności osobistej w zamian za kurczenie się zakresu bezpieczeństwa jednostkowego losu. Zgryzoty ponowoczesne rodzą się z wolności, nie z ucisku". Moniuszko i Chęciński napisali operę o losie Polski zniewolonej, ale także o ludziach charakteryzujących się cechami, o których śpiewał Miecznik. Prawdziwy Polak "Musi dzielnym człekiem być, Mieć w miłości kraj ojczysty, Być odważnym jako lew, Dla swej ziemi macierzystej, Na skinienie oddać krew". Człowiek ponowoczesny o tym nie wie lub nie pamięta. Dlatego właśnie Ryszard Peryt przypomina zabieganym rodakom o tych patriotycznych wartościach i taka jest generalna wymowa tego przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji