Artykuły

Czuję niezwykły dreszcz emocji. Takiego Józefa K. jeszcze w Polsce nie było

Dzięki "Procesowi" możemy poczuć światowy krwiobieg artystyczny, w którym funkcjonują najważniejsze teatry operowe. Jest to zobowiązanie, czujemy się trochę stremowani, bo zdajemy sobie sprawę z ciężaru odpowiedzialności - mówi Jacek Jekiel, dyrektor Opery na Zamku w Szczecinie przed premiera dzieła Philipa Glassa.

W sobotę na tej scenie polska prapremiera "Procesu" kultowego współczesnego kompozytora Philipa Glassa. To operowa adaptacja blisko stuletniej powieści Franza Kafki. Libretto napisał Christopher Hampton (zdobywca Oscara za scenariusz do filmu "Niebezpieczne związki"), reżyseruje Pia Partum.

Sonia Mrzygłocka-Pyć: O Philipie Glassie dziennikarz Jacek Hawryluk pisał kilka lat temu: "Dla jednych geniusz, dla innych zręczny manipulator produkujący muzykę zacinającej się płyty". Nie bał się pan ryzyka związanego z prezentacją współczesnego, niezbyt szeroko znanego utworu? Może bezpiecznej było - jak chcą niektórzy szczecińscy samorządowcy - skupić się na dziełach Stanisława Moniuszki?

Jacek Jekiel, dyrektor Opery na Zamku: Żeby sztuka była w ciągłym rozwojowym impecie, nie może się samopowtarzać. Ciągłe odtwarzanie dzieł, które są w kanonie scenicznym, oznaczałoby gatunkową śmierć.

Wyobraźmy sobie sytuację, że słuchamy nieustannie jednej setlisty na Spotify. Po bardzo krótkim czasie nie możemy słuchać tych utworów. Wrażliwość estetyczna, artystyczna, intelektualna ożywia się zawsze wtedy, kiedy zderzamy się z czymś nowym. Wprowadzanie tego, czego nie było, do konstelacji muzycznej i artystycznej, to jest jedna z misji publicznego teatru muzycznego. Utwór, który powstał kilka lat temu, na pewno nie jest awangardą muzyczną. To jest muzyka współczesna. Opisywanie tą muzyką libretta, jakim jest "Proces" według Franza Kafki, jest absolutnie spójne w sensie estetycznym. Gdyby ta muzyka była inna, albo nadmiernie awangardowa, albo klasyczna, moim zdaniem by to się nie obroniło.

Jesteśmy w sytuacji, kiedy dzięki "Procesowi" możemy poczuć światowy krwiobieg artystyczny, w którym funkcjonują najważniejsze teatry operowe. Czuję niezwykły dreszcz emocji. Jest to zobowiązanie, czujemy się trochę stremowani, bo zdajemy sobie sprawę z ciężaru odpowiedzialności. Na pewno będziemy od czasu do czasu po takie pozycje sięgać. Teatr operowy musi mieć bardzo zróżnicowaną ofertę, tak jak zróżnicowana jest nasza publiczność.

A co takiego jest w "Procesie" Franza Kafki, że do dziś fascynuje twórców? Na czym polega magia tej książki? Co dla pana osobiście jest w tej książce najważniejsze?

- Mam wydanie całkiem dawne Kafki z rycinami Brunona Schulza, który dla mnie osobiście też jest szalenie ważny. To jeden z twórców, którzy opisali to, co XX wiek przyniósł. Całą grozę, traumatyczne doświadczenie ludzkości, cały czas na nas ciążące. Ci wybitni twórcy przewidzieli swoimi genialnymi umysłami to, co się wydarzy.

W przypadku Kafki jest jeszcze coś bardziej niesamowitego. Był on człowiekiem, który umiał dystansować się do świata, w którym żył. Ta umiejętność pozwoliła mu na napisanie powieści, którą można interpretować na wiele sposobów. Można spojrzeć na "Proces" przez pryzmat powszechnej, szkolnej interpretacji, że oto samotny człowiek stoi wobec gigantycznego mechanizmu opresyjnego państwa, które chce w sposób irracjonalny go ukarać za wydumane winy. W walce z tą machiną jesteśmy tak krusi jak najdelikatniejsza porcelana.

Natomiast to, co wydaje mi się szczególnie ważne w XXI wieku, to spojrzenie na bohatera Kafki właśnie nie jak na człowieka, który jest ofiarą opresji państwa, a jak na sąd, który my prowadzimy sami ze sobą, w sobie. To sąd, którego nie da się oszukać. Kafka mówi o tym, że potrzeba "samoskazywania się" jest tym bardziej dojmująca, im bardziej jesteśmy samotni, im bardziej słabe są relacje, które budujemy. Gdy pierwszy raz rozmawiałem z reżyserką Pią Partum i ona mi powiedziała, w jaki sposób chce pokazać "Proces", to wydało mi się niezwykłe. Porównałem tę interpretację do książki Janusza Leona Wiśniewskiego "Samotność w sieci". Jesteśmy teoretycznie wielką wioską, mamy tysiące znajomych, mnóstwo relacji, wszystko wiemy, ale to wszystko jest płytkie, bez głębokiej refleksji. Gdy dopadają nas prawdziwe emocje, okazuje się, że czujemy się jak Józef K. Wydaje mi się, że dziś "Proces" jest nawet bardziej aktualny, bo mniej jednowymiarowy.

Jaką interpretację wybiera reżyserka Pia Partum?

- Myślę, że jej interpretacja reżyserska pozwala nam odczytać "Proces" bardzo osobiście. Tu nie ma łatwych odpowiedzi, ferowania wyroków, ocen, które idą prostymi słowami z offu. To zmusza nas do spojrzenia w głąb siebie. Prowadzi do refleksji, na którą każdy powinien od czasu do czasu się zdobyć. Trochę uderzyć się w pierś, spojrzeć w lustro. Siła reżyserska Pii Partum polega na tym, że ona mówi o nas. Mówi przez Józefa K. tak, jak byśmy wszyscy byli Józefami K.

Do kogo adresowana jest ten spektakl? Jak zachęciłby pan szczecinian do jego obejrzenia?

- Myślę, że przychodzimy do teatru takiego jak Opera, żeby przeżyć coś niebywale wyjątkowego. Nigdzie nie dostaniemy takiej skali emocji. Ten spektakl jest zaadresowany do tych, którzy tę samotność w sieci odczuwają najbardziej - nie ma znaczenia, w jakim są wieku. To średnia polska klasa, która już wybudowała dom lub kupiła apartament, ma samochód i chce od życia czegoś więcej. Nie chce skończyć na zrobieniu cotygodniowych zakupów w galerii handlowej.

Jakie plany repertuarowe ma Opera na Zamku na kolejne miesiące? Na co warto zarezerwować czas?

- Już 9 marca mamy premierę sceniczną "Pajaców" Leoncavalla i "Gianni Schicchi" Pucciniego. Dwie jednoaktówki w jednym wieczorze. Niezwykle spójne realizacyjnie i genialnie wymyślone spektakle przez Michała Znanieckiego. W jednej części bardzo dramatyczne, w drugiej groteskowe, komiczne.

Kolejna premiera to balet Stanisława Moniuszki "Na kwaterunku". Uznaliśmy, że poprosimy o współpracę najwybitniejszego z polskich choreografów Roberta Bondarę. To będzie groza wojny, na którą trzeba spojrzeć trochę inaczej. Żeby nie oszaleć. Tego samego wieczoru Paolo Mangiola będzie choreografem do "Pieśni o ziemi" Romana Palestra. To w maju. Później koncert na cmentarzu, 21. Turniej Tenorów, i jedziemy nad morze na drugą edycję Letniego Festiwalu Operowego, gdzie będziemy pokazywali Moniuszkę w najlepszym artystycznym wydaniu. Natalia Babińska podjęła się wyreżyserowania i napisania fabuły do spektaklu, który jest inspirowany "Śpiewnikiem domowym" Stanisława Moniuszki. Robimy więc Moniuszkę po swojemu.

*

"Proces" w Operze na Zamku w sobotę o godz. 19 (bilety 60-70 zł, niemal wyprzedane) i w niedzielę o godz. 18 (50-65 zł, niemal wyprzedane). Kolejne spektakle 30 i 31 marca

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji