Artykuły

Jestem trochę sentymentalny

Zwierzeń Piotra Machalicy wysłuchała Regina Gowarzewska-Griessgraber.

Piotr Machalica: - 20 lat, ze swojego blisko 50-letnie-go życia, spędziłem w Czechowicach-Dziedzicach. Można tak powiedzieć, zbierając do kupy dzieciństwo i wszystkie wakacie tam spędzane. Jestem z tym miastem nadal mocno związany, bo tam mieszka moja matka i krewni. Czechowicki dom zawsze był moją bazą, skąd chętnie wyjeżdżałem do: Korbielowa, Bielska, Wisły, Ustronia. Jestem trochę sentymentalny, a spędzone tam lata były cudowne. Mam wiele wspomnień, związanych także z ludźmi, którzy już odeszli, na przykład moimi dziadkami. Niestety Czechowice kojarzyć mi się też będą z nieludzkim smrodem z rafinerii, "zapałkowni", "kablowni". W latach 60. nikt nie zawracał sobie głowy ekologią. Teraz ten region zbiera żniwo tamtych lat bezkarnego trucia.

30 lat temu stanąłem w takim miejscu swojego życia, że jeżeli nie będę się uczył, to mnie wezmą do wojska. Miałem już kartę powołania. Po doświadczeniach moich kolegów uznałem, że wojsko, to strata czasu. Widziałem idiotyzm, który nie przypominał US Army z "Stąd do wieczności", czy innych książek, które czytałem. Uprosiłem, żeby jeszcze pozwolili mi zdawać na studia. Szkoła teatralna była jedynym miejscem, gdzie mogłem skierować swoje kroki. Umiałem sporo piosenek, tekstów. Ja to po prostu lubiłem, ale wcale wcześniej nie planowałem, że zostanę aktorem. Uwielbiałem Mickiewicza, Norwida, Słowackiego. Wiedziałem doskonale, że aktorstwo nie jest prostym zawodem. To nawet nie był przykład w domu. Miałem 16 lat, gdy zacząłem pracować w Teatrze Narodowym, bynajmniej niejako aktor, a jako froter - rzemieślnik. Potem jako pomocnik bibliotekarza i pomocnik fotografa. Przyglądałem się młodym ludziom, którzy przychodzili do teatru z nadzieją na wielką karierę. Niektórym się nie udawało. Znikali. Wiedziałem, że to potwornie niewdzięczny zawód. Chciałem jednak dać sobie szansę. Pokazać, że nie poddam się bez walki. Miałem już skończone 22 lata i przekroczony limit wieku. W Łodzi, podczas konsultacji, powiedzieli, żebym sobie głowy nie zawracał. W Warszawie powiedzieli, że mogę składać papiery. Los sprawił, że dostałem się do szkoły teatralnej i nie było w tym, wbrew opinii niektórych, żadnej protekcji ojca.

100 razy zagraliśmy spektakl "Cena" Artura Millera, zrobiony 3 lata temu w poznańskim Teatrze Nowym. Było to jedyne przedstawienie "rodzinne": ojciec, Olek i ja. Spotkaliśmy się na scenie w równoplanowych rolach. Grała z nami Halinka Skoczyńska. Nie chciałbym się tu specjalnie rozwodzić, ale życzyłbym każdemu takich chwil magicznych, które przeżyłem z ojcem. Nie mówię tu tylko o scenie. Wspólne podróże, rozmowy... 100 spektakli w dwa lata to swoisty rekord. Było to wielkie doświadczenie w mojej pracy zawodowej. Sława ojca nigdy mi nie ciążyła. Nigdy też nie byłem ani specjalnie kopany w tyłek przez ojca, ani też specjalnie hołubiony. Biegłem swoją drogą. Jako młody człowiek głównie sprzeczałem się z nim, jego poglądami na życie i świat. Potem do wielu rzeczy sam dojrzałem.

4. rok studiów. Wtedy przekonałem się, że jest tylko jeden taki teatr, w którym będę się starał o angaż. Nie miałem w sobie takiego parcia, że muszę zostać gwiazdą. Pomyślałem, że jeżeli nie przyjmą mnie do Teatru Powszechnego, to może wyjadę gdzieś "na prowincję". Los i Zygmunt Huebner, dyrektor tego teatru, sprawili, że zostałem przyjęty. Tak w życiu jest, że spotykamy na swojej drodze ludzi, bez których nasze życie byłoby zupełnie inne. To mój teatr po dziś dzień.

Wkrótce w telewizyjnej "Jedynce" pojawię się w nowym serialu komediowym "Rodzinka", gdzie gram stomatologa. W dzisiejszych czasach, kiedy filmów robi się tak mało, bez sensu jest wybrzydzanie na gatunek. Największym sukcesem jest utrzymanie się z aktorstwa, a nie z rzeczy na boku. Jak to robić, to już osobista sprawa każdego. Obojętnie czy występuje w reklamach czy sit-comach.

Ciągle też śpiewam. Mam swój recital, na który składają się piosenki Brassensa i Okudżawy. Trochę pojeździłem z tym po Polsce. To wspaniały repertuar, który chciałbym śpiewać do śmierci. Gram go również, co prawda rzadko, w Teatrze Powszechnym. W Teatrze Roma zrobiliśmy spektakl z piosenkami Cohena, ale jest mało grany. Materiał jest cenny i myślę, żeby z tego zrobić też mały recital.

2 aktorów w jednym domu (przyp. red.: aktor związany jest z aktorką Edytą Olszówką). Dużo zależy od ludzi. Oczywiście nasz zawód niesie ze sobą wiele pułapek, ale nie ma między nami zazdrości zawodowej. Spięcia mogą wynikać tylko z tego, że każdy z nas musi się borykać ze swoją materią. Nie mogę nic zrobić za Edytę. Grając w jednym widowisku trudno uniknąć dyskusji o pracy. Staramy się jednak zostawiać cały stres w teatrze, a nie zanosić do domu.

Piotr Machalica - urodził się 13 lutego 1955 roku w Pszczynie. Jest synem, zmarłego w ubiegłym roku, aktora Henryka Machalicy i bratem aktora Aleksandpa Machalicy. Na małym ekranie zasłynął rolą księdza Wawrzyniaka w serialu "Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy". Wystąpi) również w: "Dekalogu", "Pannach i wdowach", "Kuchni polskiej", "Maszynie zmian", "Barze Atlantic", "Ekstradycji". Znamy go z filmów fabularnych m.in.: "Zabij mnie glino", "Sztuka kochania" i "Kameleon" (równie serial tv). Jest aktorem Teatru Powszechnego w Warszawie. Ceniony wykonawca piosenki aktorskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji