Artykuły

Lublin. Gong Danusi dla Janusza Gajosa

Janusz Gajos został pierwszym laureatem nagrody "Gong Danutki" przyznawanej w ramach lubelskiego festiwalu "Śleboda/Danutka". Wydarzenie poświęcone Danucie Szaflarskiej odbywało się w Teatrze Starym. - To wielka aktorka. Była wyznacznikiem dobrej marki i nośnikiem najczystszej dobrej energii - mówił aktor podczas sobotniej gali.

Danuta Szaflarska wspierała Teatr Stary w Lublinie od samego początku i mocno mu kibicowała. - Siedem lat temu, dokładnie 11 marca, zainaugurowaliśmy działalność teatru po 30 latach przerwy. Mieliśmy ogromne szczęście i zaszczyt gościć panią Danutę, która tego wieczoru podzieliła się ze mną ideą, że właściwie teatru bez gongu nie ma. Obiecałam wtedy, że wkrótce na pewno się pojawi - wspominała Karolina Rozwód, dyrektor lubelskiej placówki.

Kilka miesięcy później to właśnie Szaflarska uderzyła w niego jako pierwsza. Aktorka nie kryła zaskoczenia, ale i radości. - Gong w teatrze to jest magia. Nie można pozbawiać teatru, zwłaszcza tak cudownego, tego czaru. Dziękuję, że moje marzenie i pragnienie zostało spełnione - mówiła podczas spontanicznego wystąpienia przed pokazem filmu "Inny świat". Od 1 października 2012 roku uderzenie w gong rozpoczyna już wszystkie wydarzenia w Teatrze Starym. Nieliczne protesty występujących tu artystów na nic się zdają, bo jak powiedział kiedyś Jan Peszek, "gong jest tu świętością". Tylko raz zapomniano o tej tradycji, 19 lutego 2017 roku. To o tyle niezwykłe, że właśnie tego dnia zmarła wspaniała aktorka. Ale wtedy w teatrze nikt jeszcze o tym nie wiedział.

Profesjonalistka w najlepszym tego słowa znaczeniu

Przy okazji lubelskiego festiwalu pojawił się pomysł, by każdego roku nagrodą "Gong Danutki" wyróżniać osoby, które - podobnie jak Szaflarska - do zawodu aktora podchodziły z niezwykłą starannością i profesjonalizmem. - Danuta Szaflarska w swoim 102-letnim życiu i ponad 80-letniej obecności na scenie hołdowała dwóm ideom. Z jednej strony to talent, iskra boża, szaleństwo i to, co nazywamy najwyższą próbą aktorstwa. Z drugiej strony była wierna rzemiosłu filmowemu i teatralnemu. Pierwsza znała rolę na pamięć, uczyła się relacji między aktorami i była znakomitą profesjonalistką. Janusz Gajos jest ucieleśnieniem tych cech i dlatego został laureatem - wyjaśniał w sobotę Michał Merczyński, dyrektor programowy festiwalu.

Nagrodzony aktor występował u boku Szaflarskiej m.in. w spektaklu "Daily Soup" czy filmie "Żółty szalik". - Kiedy powstawał ten film, Danusia miała wtedy mniej więcej tyle lat, co ja teraz (aktor we wrześniu będzie obchodził 80. urodziny - przyp. red.) Pozwoliłem sobie zapytać samego siebie, jak to będzie - bo przecież to starsza osoba, a kawałek filmu, który mieliśmy kręcić, wymagał olbrzymiego nakładu sił. Patrzyłem na to z wielkim zainteresowaniem, bo Danusia była profesjonalistką w najlepszym tego słowa znaczeniu. Umiała tekst na pamięć, wiedziała, gdzie stoi kamera i jaki ma obiektyw - wszystko, co jest wymagane przy świadomym uprawianiu tego zawodu - wspominał Gajos w Teatrze Starym.

Weekend z Gajosem

Przypomniał też jedno z ostatnich spotkań, jakie odbył z aktorką. - To było w szpitalu na rehabilitacji, liczyła sobie wtedy 101 lat. Zastałem ją siedzącą przy oknie, z lupą w ręku czytającą pismo "Polityka". Ona nie odpuszczała niczemu, co przecież mogłoby się obyć bez niej. Pamiętam, że kiedy się ze mną żegnała, było we mnie przekonanie, że patrzy na mnie 100-letnia kobieta, która ma oczy młodej, cudownej dziewczyny, troszkę kokietliwej - dodawał laureat nagrody.

Oprócz sobotniego spotkania w teatrze uczestnicy festiwalu mogli zobaczyć Gajosa dzień później w spektaklu "Msza za miasto Arras". Przedstawienie jest relacją uczestnika i świadka wydarzeń w średniowiecznym mieście Arras, a zarazem refleksją o ponadczasowych mechanizmach terroru, źródłach nietolerancji i fanatyzmu. Wybitnego aktora ostatnio mogliśmy oglądać na dużym ekranie w filmie "Kler", gdzie wcielił się w postać biskupa Mordowicza.

Najlepsze kreacje Szaflarskiej

Danuta Szaflarska to legenda polskiego kina i teatru. Debiutowała w 1939 roku na deskach Teatru na Pohulance w Wilnie. Brała udział w powstaniu warszawskim jako łączniczka, występowała też w teatrach konspiracyjnych. W ostatnich latach kojarzono ją głównie ze współpracy z Dorotą Kędzierzawską - reżyserką filmową, z którą w 2007 roku zrobiła głośne "Pora umierać". Niedługo przed śmiercią grała na scenie i przygotowywała się do kolejnej premiery. Przez ostatnich pięć dni widzowie Teatru Starego mogli przypomnieć sobie jej najlepsze kreacje - stworzone zarówno w teatrze, jak i w filmie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji