Artykuły

Kłopoty krytyka

"Przez dziurkę od klucza" (teatr: Morskie Oko); "Naprzód Banda!" (teatr: Banda)

Im bardziej cięty krytyk. tern większe pole do popisu otwiera się przed nim przy... kiczach. Ławiej jest być dowcipnym w naganie, niż w pochwale. Czy zauważyliście, że prawie zawsze daleko banalniej brzmi pochwała. niż przygana. I naogół większą sensację budzi "zerżnięcie" sztuki czy autora, niż uprzejme uznanie... Wynikałoby z tego, iż "dobry" krytyk winien zawsze znaleźć przysłowiową dziurę w całem, aby utrzymać swój prestiż... Powinniśmy więc zacząć ten feljeton temi słowy: Z przykrością musimy zauważyć, iż nowe programy Morskiego Oka i Bandy, nie licząc się zupełnie z potrzebami krytyki, nie posiadają prawie punktów słabych; należą do najlepszych widowisk, jakie ostatnio oglądaliśmy w tych teatrach... - żart na stronę! Nie jesteśmy bynajmniej zgorzkniałemi zoilami, cieszącemi się, gdy mogą przejechać się po jakiemś widowisku. Jeśli niejednokrotnie występowaliśmy ostro przeciw tym czy owym posunięciom naszych scen rewjowych, czyniliśmy to zawsze, pragnąc podnieść ich poziom. Tym razem z przyjemnością składamy ręce do oklasków. Dawno nie widzieliśmy na scenie Morskiego Oka rewji równie wytrzymanej prawie we wszystkich punktach. Zgóry musimy zastrzec się, iż niektóre kawały sprzedawcy ulicznego w "Brać i wybrać" wydawały nam się przesolone i... niesceniczne. Pilny obserwator życia współczesnego, Wyrwicz także zdradzał pewien brak umiaru w monologu o karawaniarzu, posuwając się do akcentów niesmacznych i makabrycznych. Zresztą uderzał jak zwykle bystrem podpatrzeniem śmiesznostek codzienności Ogromna większość numerów "Przez dziurkę od klucza" była udana; przed oczyma nieustannie przesuwał się barwny i różnorodny kalejdoskop obrazów lekkich, pogodnych, wesołych. W zespole wybijały się gwiazdy pierwszej jakości: Zizi Halama, Parnell, Gruszczyński, a także Antoszówna, Tatrzański, Sokołowska, Karlińska, Sempoliński i in. Akrobacje Antoszówny widzieliśmy już nieraz; to też za najlepszy, bo najoryginalniej skomponowany uważamy jej numer jako "lalki na kanapie". Zizi Halama świetnie parodjuje Ordonkę i Modzelewską. Banda słusznie zwie się "kabaretem komików". Huragan śmiechu przewala się po sali Bandy. Śmiejemy się prawie bez przerwy. Czy to, gdy Lawiński prezentuje się w roli znanego przedsiębiorcy największego dancingu stolicy, czy gdy Krukowski z właściwą sobie "manierką" monologuje i śpiewa, czy to, gdy Zula Pogorzelska z Dymszą uprawiają flircik na ślizgawce, czy... musielibyśmy tutaj przepisać cały program. Wymieńmy jeszcze: Lodę Halamę, Ordonównę i Kalinównę. a będziemy mieli wyobrażenie całości. Na szczególną uwagę zasługuje piękny utwór Tuwima p. t. "Melodja Warszawy", znakomicie interpretowany przez Ordonkę. Aplauz, z jakim spotkał się ten wiersz świadczy, że i poważniejsze numery, mają szanse powodzenia. "Melodja Warszawy" poruszyła głębsze nuty uczuciowe (m. in. autor wplótł zręcznie do tekstu fragment "Fortepianu Szopena" Norwida). Tego rodzaju numery ukazują w skrócie szerokie możliwości naszych scenek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji