Artykuły

Trash teatr

- W spektaklu nie ma uproszczeń, ściemy. Nie chciałem, żeby młodzi widzowie wyszli z komunikatem, że nie wolno śmiecić i tyle. To za mało - mówi Mateusz Pakuła, reżyser kolejnej premiery w Teatrze Animacji w Poznaniu. Pierwszy pokaz "Jungle people" - 30 marca.

Zacznijmy od pomysłu na "Jungle people".

- To dosyć stary tekst, napisałem go bodajże w 2013 roku na zamówienie Pawła Świątka, reżysera, z którym współpracuję. To był dyplom studentów łódzkiej Szkoły Filmowej. Przeleżał swoje, ale w pewnym w momencie - przez wycinkę Puszczy Białowieskiej, zaktualizował się. Najpierw powstało z niego słuchowisko, a potem z Piotrem Klimkiem, dyrektorem Teatru Animacji, którego poznałem przy okazji innej realizacji, postanowiliśmy zrobić czytanie. To z kolei wyszło na tyle fajnie, że od razu zaczęliśmy planować produkcję pełnospektaklową.

Jesteś fanem "Księgi dżungli"? Pytam o to, co było na początku? Czy zaczynasz pracę od postawienia problemu czy konstrukcji miejsca albo bohatera?

- Szukałem gotowej matrycy. I sięgnąłem po tytuł Kiplinga, który chyba wszystkim jest dobrze znany. To ubaśniowiona, zmitologizowana opowieść, jak "Don Juan" albo "Don Kichot".

Ile z "Księgi dżungli" pozostało w "Jungle people"?

- To przede wszystkim zestaw postaci, ale również napięcie między zwierzętami żyjącymi w dżungli a małpami mieszkającymi w świecie półludzkiej i półzwierzęcej anarchii.

Przeniosłeś akcję do XXI wieku?

- Chyba nie aż tak wprost, ale rzeczywiście jest taki moment, w którym Mowgli opowiada o aktualnych problemach. Wszystkie postaci mówią też dzisiejszym językiem, ale jesteśmy w dżungli! W spektaklu też pojawia się Dżungla - postać...

Fabuła jest prosta, pretekstowa. To uproszczona opowieść drogi. Dżungla jest w tarapatach, więc prosi Panterę i Misia o pomoc. Okazuje się też, że Mowgli zostaje porwany przez Małpy i oczywiście przyjaciele chcą go uwolnić.

O jakich problemach mówi Mowgli?

- Punktem wyjścia jest degradacja środowiska naturalnego - to był w ogóle najważniejszy problem pierwszej wersji tekstu. Kiedy jednak dramat ten sam się zaktualizował, ja również postanowiłem go odświeżyć. Stworzyłem nową wersję - z dedykacją dla wszystkich problemów, które nas obecnie dotyczą, i teraz po raz pierwszy zostanie ona zrealizowana na scenie, właśnie w Teatrze Animacji.

Ten tekst i realizacja mają być pewną wypowiedzią proekologiczną. Dżungla jest Puszczą Białowieską, lasem amazońskim... wszystkim tym, co naturalne i zagrożone. Scenografia zostanie stworzona ze śmieci, odpadów. Będą butelki plastikowe, gumy, torby foliowe. Podobnie kostiumy - będą trashowe, z lumpeksów. Po co stwarzać nową scenografię, skoro można stworzyć ją z tego, co mamy? Taki recykling.

Wspomniałeś o uosobionej Dżungli. Co z pozostałymi bohaterami? Kto pojawi się w żywym planie a kto "ukryje się" za lalką?

- W spektaklu nie będzie lalek, tylko aktorzy i kostiumy. Zresztą już w moich tekstach pojawia się dużo rzeczy w formie deklaracji, to znaczy, że jak miś powie, że jest misiem, to tak właśnie jest. Nie musi wcale mieć kostiumu misia. W "Jungle poeple" pojawia się Miś Balon w ogromnym, pomarańczowym i antytoksycznym skafandrze z szybą, w którym może się poruszać po skażonych terenach. A Dżungla z kolei jest takim dziwnym tworem, przypominającym bardziej babę z kresów niż roślinę.

Co z muzyką? Zapewne nie bez powodu najpierw odbyło się właśnie dźwiękoczytanie tej sztuki.

- Jestem słuchowcem, bardziej myślę dźwiękiem niż obrazem. W czasie dźwiękoczytania była to muzyka na żywo Antka Skoliasa, a teraz będzie to gotowa kompozycja. Na każdym etapie produkcji spektaklu wyobrażam sobie ten świat dzięki muzyce i pracuję z aktorami na bazie konkretnych kawałków.

W warstwie muzycznej spektaklu również dojdzie do konfrontacji natury i sztuczności?

- Wyszliśmy z takiego założenia już w czasie ubiegłorocznego czytania. Stwierdziliśmy, że to musi być muzyka trochę jak u Björk - syntetyczność miksuje się z naturą albo tak naśladuje naturalne dźwięki zwierzęcia czy lasu, że w gruncie rzeczy dochodzi do jakiegoś dziwnego sprzężenia. Ale ta muzyka oczywiście nie będzie żywcem wyjęta z czytania.

Co jeszcze może zaskoczyć widzów/słuchaczy, którzy wcześniej uczestniczyli w czytaniu?

- Chyba wszystko. To będzie zupełnie coś innego, bo czytanie rządzi się swoimi prawami. Przede wszystkim będzie to całkowicie inne doznanie wizualne. I obsada jest większa.

Moralizujesz w tym tekście?

- Bardzo nie chcę tego robić, ale wydaje mi się, że przy sztuce krytycznej - a ona ma takie elementy, trudno tego nie odebrać na jakimś poziomie jak moralizowania. Nie daję jednak gotowych recept. Nie mówię "róbcie czy mówcie tak, a będziecie szczęśliwi". Choć może tego właściwie dziś ludziom potrzeba...

Tekst napisałem z myślą o dorosłych, ale młodzież w mig pojmuje ten przekaz. W tym przypadku chyba rzeczywiście widzowie mogą wyjść z czymś konkretnym, np. żeby nie zużywać tylu plastikowych kubków i słomek. Ale pojawia się też np. kilka zdań, żeby weryfikować źródła informacji.

Ale to już nie jest baśń ekologiczna...

- W poznańskiej wersji tego tekstu zmieniłem cały monolog Mowgliego. I teraz traktuje on o paranojach, fake newsach, o tym, że ludzie nie wierzą w globalne ocieplenie, o antyszczepionkowcach, wszystkich tych niebezpiecznych zjawiskach społecznych, które wynikają z emocjonalności, nierzetelności informacji czy utraty autorytetu nauki, bo ludzie dziś bardziej wierzą politykom i różnym guru religijnym.

Potraktujesz młodzież serio.

- Bardzo serio. W spektaklu nie ma uproszczeń, ściemy. Nie chciałem, żeby młodzi widzowie wyszli z komunikatem, że nie wolno śmiecić i tyle. To za mało.

Reżyserujesz swój własny tekst. To pomaga w pracy czy przeszkadza?

- To wygodne. Bo wiem, co mnie w nim interesuje, co chcę zrobić, czy tak jak w przypadku "Jungle people" przepisuję duży fragment, który ma mnie gdzieś zaprowadzić. Po wielu realizacjach z różnymi reżyserami wiem, że łatwiej dogadać się z samym z sobą. Zazwyczaj myślałem, że oddaję swój tekst ludziom, którzy są lepsi na tym polu, ale jest też tak, że czerpię ogromną satysfakcję, kiedy wszystko to od początku do końca jest moje.

Dlaczego warto przyjść na ten spektakl?

- Bo to rzecz o istotnych sprawach. Bo spektakl będzie atrakcyjny muzycznie i wizualnie, zarówno dla dzieci jak i dorosłych. Myślę, że na przykład taki dwunastolatek odbierze ten tekst jako baśń ekologiczną i będę go śmieszyć Małpy, które posługują się śmieciowym językiem. Odnajdzie w nim cytaty ze współczesności, z reklam... Małpy śpiewają np. siostry Godlewskie.

No właśnie cytaty, zapożyczenia... to jest coś, co charakteryzuje Twoje teksty. Czemu one właściwie służą?

- To domena - nie moja, ale Małp! Służy to obśmianiu języka, postaw. Używanie tego typu języków czy klisz, fragmentów z popkultury, najczęściej służy krytyce postaw, które właśnie reprezentują sobą siostry Godlewskie. Poza tym dzięki temu łatwiej stworzyć wspólnotę odbiorczą, wspólnie zacząć się bawić.

Siostry Godlewskie zamiast Szekspira albo Schwaba, których często cytujesz?

- Ale będzie Fernando Pessoa, którego cały czas cytuje Pantera, bo jest filozofko-poetką!

---

*Mateusz Pakuła - wielokrotnie nagradzany dramatopisarz i dramaturg. Laureat oraz kilkukrotny finalista Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. W 2010 roku otrzymał Stypendium Twórcze Miasta Krakowa w dziedzinie literatury. Wydał cztery tomy dramatów: Biały Dmuchawiec. Pięć sztuk teatralnych, Kowboj Parówka i trzy inne sztuki oraz dyptyk Na końcu łańcucha i Panoptikos.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji