Artykuły

Chorzów. Nadeszły groźne czasy. Premiera "Cabaretu" w Teatrze Rozrywki

To nie tylko miłosna historia dwóch różnych par, ale także opowieść o narastającym totalitaryzmie. Są tu wyraziste postaci, znane piosenki, wspaniałe sceny zbiorowe i wciągający, rozerotyzowany klimat międzywojennego Berlina.

Chorzowski Teatr Rozrywki zaprasza w weekend na premierę jednego z najgłośniejszych musicali świata - "Cabaret" w reżyserii Jacka Bończyka, dyrektora tej sceny.

Przypomnijmy - "Cabaret", dzieło Kandera, Masteroffa i Ebba gościł już na afiszu Rozrywki. Wyreżyserował go Marcel Kochańczyk, a jego premiera odbyła się we wrześniu 1992 r. Sally Bowles zagrała wtedy Maria Meyer, Elżbieta Okupska wystąpiła w roli Fraulein Schneider, Stanisław Ptak partnerował jej jako Herr Schultz, a Mistrzem Ceremonii był Jacenty Jędrusik. Spektakl był tu wystawiany do 2002 r. - 150 wystawień zobaczyło ponad 42 tys. widzów.

Ale nie była to polska prapremiera - ta miała miejsce kilka miesięcy wcześniej w ówczesnej Operetce Wrocławskiej - dziś jest to Teatr Muzyczny Capitol. Reżyserował Jan Szurmiej. Z kolei światową prapremierę tytuł ten na Broadwayu miał w listopadzie 1966 r. Słynna jest też jego ekranizacja - wyreżyserowana przez Boba Fosse'a z 1972 r. z Lizą Minelli i Michaelem Yorkiem w rolach głównych.

Jacek Bończyk chce uniknąć porównań do pierwszej wersji chorzowskiego "Cabaretu", w którym nota bene też przyszło mu występować (na zastępstwo). - Z pełną premedytacją odcinam się od tamtej realizacji. Tu wszystko jest inne - scenografia, choreografia, sposób grania, kontekst Poza tym, mamy nieco inną wersję licencyjną. W libretcie doszły dwa wątki, będą też dwie premierowe piosenki. I szczególnie mocno skupiłem się na scenach aktorskich, które są dostatecznie podkręcone, wyraźne - mówi Jacek Bończyk.

Dlaczego postanowił wyreżyserować właśnie ten musical? - Czasy są trochę podobne do tych przedstawionych w "Cabarecie", historia niestety lubi się powtarzać. Co jakiś czas słyszymy o jakimś kryzysie, państwa raczej się odgradzają niż otwierają. Nie mówiąc na przykład o aneksji Krymu. Mam wrażenie, że to jest właśnie ten moment, by zrealizować ów spektakl. Jestem ciekaw, jak on zabrzmi dziś w teatrze. I nie chcę, by był traktowany jako tylko rozrywka. Zależy mi, by widz wychodził z niego z bardzo poważną refleksją: że czasy są groźne - wyjaśnia.

Ta realizacja to duże wyzwanie dla teatru. Pracownie pracują na okrągło, do spektaklu zaangażowane zostały właściwie wszystkie zespoły, kilka ważniejszych ról (Sally, Herr Schultz, Clifford) jest obsadzona podwójnie, dlatego też będą dwie równoważne premiery.

Akcja "Cabaretu" dzieje się w latach 30. XX wieku w kosmopolitycznym, liberalnym Berlinie. W kabaretach spotykają się artyści, którzy afirmują życie, a na ulicach budzi się nazizm. - W "Cabarecie" są jakby dwa światy: młodych i starszych. Ci doświadczeni dobrze rozumieją, co się dzieje. W obliczu nadciągającego totalitaryzmu miłość między moją postacią a Fraulein Schneider jest zagrożona. Jesteśmy zakochani, delikatni, romantyczni; w kontrze do świata - opowiada Artur Święs, który zagra Żyda Herr Schultza (na zamianę z Dariuszem Wiktorowiczem). Jego ukochaną zagra Maria Meyer.

W rolę Sally, artystki kabaretowej wcieli się m.in. Wioleta Malchar-Moś: - To będzie postać kochająca życie. Ona lubi się bawić, lubi mężczyzn i używki. Nie jest zepsuta, ale po prostu chce czerpać z życia pełnymi garściami. Potrafi mocno się bawić, ale i silnie się smucić. Mam nadzieję, że widzowie ją pokochają - mówi.

Bilety: 29-69 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji