Artykuły

Grażyna Wolszczak i Cezary Harasimowicz: To jest miłość. Byle tylko się nie przegapić

Gdy pyta się ich o sekret udanego związku, zawsze odpowiadają, że tkwi on w tym, by po prostu nie przegapić właściwej osoby. Im się to udało.

Poznali się w Studiu Aktorskim przy Teatrze Polskim we Wrocławiu. I choć po latach mówił, że ona od razu wpadła mu w oko i nawet potrafił powiedzieć, w co było ubrana, gdy zobaczyli się pierwszy raz, to wtedy nic się między nimi nie wydarzyło. Ponownie spotkali się na planie filmu "Dondula". Grażyna Wolszczak grała kobietę, o względy której walczy dwóch mężczyzn. Cezary Harasimowicz dostał rolę jednego z nich. Dziś śmieją się, że nawet się wtedy pocałowali, ale tylko dlatego, że tak nakazywał scenariusz.

Potem widywali się na branżowych imprezach, ale każde z nich miało swoje życie. Pracowali, budowali kariery, mieli rodziny, wychowywali dzieci. Dla niej ten etap skończył się wraz ze śmiercią jej męża, aktora Marka Sikory (Ariel z niezapomnianego serialu "Szaleństwo Majki Skowron"), który doznał udaru mózgu i zmarł.

Poprosiła o...czułego monogamistę

Miała 30 lat, małe dziecko i mnóstwo problemów do rozwiązania. Musiało minąć sporo czasu, nim poukładała sobie wszystko i poczuła, że jest gotowa na nowe życie. I choć na brak adoratorów nie narzekała, to żaden nie spełniał jej oczekiwań. Potem w jednym z wywiadów wspominała, że w chwili zwątpienia usiadła i napisała "List do Pana Boga" z zamówieniem na seksownego monogamistę. Miał być mądry, odpowiedzialny, operatywny, czuły, wrażliwy... Jakiś czas później zobaczyła zdjęcie Cezarego ze słońcem wytatuowanym na ramieniu. Rozbawił ją ten widok, więc zadzwoniła, by mu o tym powiedzieć. Okazało się, że to nie najlepszy moment w jego życiu, bo rozpada się jego małżeństwo. Rok później, rozwiedziony już scenarzysta mieszkał u swojej mamy i któregoś dnia zobaczył u niej pismo z Grażyną na okładce. Wysłał jej SMS z pozdrowieniami. Odpisała... Po latach w wywiadzie dla "Przyjaciółki" powiedziała, że miłość najczęściej przychodzi, kiedy się jej nie szuka. - Im bardziej się napinamy, im bardziej nerwowo rozglądamy się za kimś, kogo możemy obdarzyć uczuciem, tym mniej osiągamy. Tak to już jest, że jeśli gonimy, to przed nami uciekają, a jeśli uciekamy, to nas gonią - stwierdziła. I przyznała, że jej miłości zawsze ją zaskakiwały, ale zawsze też instynktownie czuła, kiedy to tylko zauroczenie, a kogo nie wolno jej przegapić. Tak było z jej pierwszym mężem, i to sprawdziło się z Cezarym Harasimowiczem. Są razem już prawie 20 lat. On w wywiadach podkreśla, że "Grażyna to cudowna kobieta. I moja muza". Ona z kolei pytana, co trzeba zrobić, by ją zdobyć i przywiązać na lata, śmieje się, że... właściwie nic. Bo jeśli już nabierze pewności, że to właśnie jest ten jedyny, nie szuka nowych wrażeń. Mówi: "Jestem typem raczej monogamicznym, łatwo się przywiązuję" Dodaje jednak od razu, że ona zawsze buduje związek na niezależności.

- Mam poczucie, że im bardziej jestem niezależna, mam swoją ciekawą pracę, swoje zainteresowania, niezależne poglądy, mam przyjaciół, nie muszę nikogo prosić o pieniądze, tym bardziej jestem atrakcyjna. Bo mnie także interesuje niezależny, wiedzący czego chce mężczyzna. I taki, z którym się przyjaźnię. Bo namiętność może z czasem wyparować, ale jeżeli zwyczajnie się lubimy, rozumiemy i szanujemy swoje potrzeby, patrzymy na siebie z czułością, to szanse powodzenia są większe - mówiła "Poradnikowi Domowemu".

W życiu musi być sprawiedliwie

Jednak w codziennym życiu nie mniej ważne są dobra komunikacja i kompromis. Zdaniem gwiazdy serialu "Na Wspólnej" to dwa magiczne słowa, które mogą sprawić cuda. Bo dobrze, gdy umiemy mówić o swoich potrzebach, ale i dostrzegać potrzeby partnera. "Musi być sprawiedliwie" mówi. Dlatego ona, bałaganiara, zaczęła składać swoje ubrania, a nie rzucać je gdzie popadnie, bo zobaczyła, że dla jej partnera porządek jest ważny. On nauczył się pozbywać niepotrzebnych rzeczy.

To, co ich zawsze łączyło i łączy, to kino i podróże. I chęć podejmowania nowych wyzwań. Dlatego Grażyna Wolszczak założyła Fundację Garnizon Sztuki i została producentką spektakli teatralnych, bo uważa, że mądrej rozrywki nigdy za wiele. W tym odkrywaniu nowych przestrzeni wspierają oczywiście jej życiowy partner.

- Jest ze mnie dumny, zawsze powtarza: "Komu ma się udać, jak nie tobie?" To ważne, by móc się z kimś podzielić szczęściem, mieć się kogo poradzić w trudnych chwilach, a czasem wypłakać się na przyjaznym ramieniu. Co ja mówię ważne. Bezcenne! - podkreśla aktorka. Trudno nie przyznać jej racji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji