Artykuły

Katarzyna Cynke. Z miłości do teatru

Mówi, że teraz ma lepszy czas. - Bo był okres, że w teatrze nie było różowo. Ale już jest dobrze. Role, w których występuję, to duże wyzwanie. Nie wykręcają głowy, ale z pewnością są ciekawe - mówi Katarzyna Cynke, aktorka Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi.

Uzdolniona i atrakcyjna. Mówiło się, że jej aktorska kariera nabiera dopiero rozpędu. I choć często trafia na plan filmowy, występuje raczej w rolach drugoplanowych. Wielokrotnie pojawiała się na ekranie, ale popularność przyniósł jej serial "Oficerowie". Później, kiedy wydawało się, że może być już tylko lepiej, nie została zasypana filmowymi propozycjami. Skoncentrowała się na karierze teatralnej.

- Dostałam propozycję występu w przedstawieniu "Kaspar Hauser" w reżyserii Radka Stępnia. Na razie jednak nie wiem jeszcze, co to będzie za rola.

Jej zdaniem ta sztuka nie ma jeszcze gotowego szkieletu. - Obsada na razie jest niewiadomą. Teraz jest trend, że pisze się sztukę właściwie razem z aktorem, pozwala się na improwizację.

Cały czas występuje na scenie. - Nie czuję się aktorsko zaniedbywana. Obecnie gram wpięciu różnych spektaklach.

Na deskach Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi kreuje jedną z głównych ról, Catherine, w przedstawieniu "Pamięć wody" brytyjskiej autorki Shelagh Stephenson w reżyserii Bogdana Toszy. - Ten spektakl od dziewięciu lat jest na afiszu. To opowieść o życiu, o tym, jak bardzo jesteśmy nieprzygotowani na śmierć bliskiego człowieka.

Opowiada, że kiedy szła na studia, nie była świadoma, czym jest ten zawód. - Idąc na uczelnię, nie wiedziałam, na co się porywam. Teatr odkryłam dopiero podczas studiów.

Jak mówi, otworzył się przed nią zupełnie nowy świat. - Fascynujący, magiczny, ale też i niełatwy. Załapałam się jeszcze na silną hierarchizację. Pewnych rzeczy na przykład nie wypadało młodzieży adaptować. Byłam punktowana przez starsze osoby. Kiedyś młody aktor nie mógł wejść do bufetu teatralnego. A ja zaczęłam grać już na I roku.

Zaskoczeniem było dla niej, że podczas studiów nie zapoznano młodych ludzi z etosem teatralnym. - Nie mówię o pewnych przesądach. I dopiero na scenie dowiadywaliśmy się, że coś się robi nie tak. Nie wiedziałam na przykład, że nie powinno się wchodzić w prywatnych butach na scenę. I jak to kiedyś zrobiłam, zostałam zbesztana. Jest wiele takich zasad, ale poznajemy je dopiero podczas pracy. Scena jest czymś świętym. I stała się dla mnie czymś takim. Etos zanika i sami musimy go odkrywać i też dbać o niego. Z pewnością teatr jest dla mnie wyzwaniem. Ale nie tylko, bo także i spełnieniem.

Z pochodzenia jest warszawianką. Ukończyła Liceum Ogólnokształcące na stołecznych Bielanach. - Zdawałam humanistyczną maturę, choć przez chwilę miałam pomysł, aby iść na medycynę. Część naszej rodziny to bowiem lekarze. Szybko jednak mi przeszło, gdyż poszłam na kursy przygotowawcze do Akademii Medycznej. Kończyłam klasę dziennikarsko-językową. Wcześniej myślałam o pracy dziennikarskiej, ale z czasem, kiedy poznałam trochę ten zawód, byłam świadoma, że oprócz łatwości w postrzeganiu świata i elastyczności, trzeba mieć jeszcze sporą wiedzę.

Dodaje, że dobrze czuła się w wielu dyscyplinach. - Uwielbiałam biologię, kochałam też pisać, ale i występować na scenie. Klęska urodzaju. Trudno powiedzieć, czy miałam ku temu talenty, ale na pewno inklinacje. No i życie to wszystko zweryfikowało.

Kiedy okazało się, że w trakcie przygotowań na medycynę ma zbyt duże braki w fizyce i chemii, zdecydowała, że będzie składała papiery na kilka kierunków. - Choć przyznam szczerze, że czułam, iż aktorstwo to jest coś, co jest mi najbliższe.

Papiery złożyła na kulturoznawstwo na UW, na architekturę krajobrazu i na aktorstwo. Od zawsze kochała malować, to była jej wielka pasja, ale na malarstwo nie mogła się zdecydować, choć jak zauważa, była już blisko. - Nie przygotowałam jednak teczki. Zresztą nie wierzyłam, że mogę być w tym dobra.

Do dziś jednak, w wolnych chwilach spełnia swoją pasję. I maluje. Jak mówi, lubiła występy na scenie. Uczęszczała na zajęcia w Ognisku przy stołecznym Teatrze Ochoty prowadzonym przez Halinę i Jana Machulskich. Próbowała też tworzyć kabaret. - Dlatego wybrałam ostatecznie teatr.

Przyznaje jednak, że są momenty, kiedy żałuje, iż poszła w tym kierunku. - Bo poza cudownymi aspektami bycia aktorką, jest także wiele ciemnych stron. Poza tym, co wszyscy wiedzą, jest to bardzo chimeryczna profesja. Raz jest się na szczycie, a kiedy indziej na dnie. Zawód, który stygmatyzuje, szufladkuje. Jest nienormowany czasowo, brakuje stałego rytmu. Im człowiek ma więcej traum, tym jest ciekawszy, lepszy, głębszy jakby prawdziwszy.

Ale, jak podkreśla, to są tylko takie momenty. I nie zdarzają się zbyt często. - Zresztą, jak sądzę, każdy ma takie chwile zwątpienia.

Zdawała na dwie uczelnie aktorskie - do Akademii Teatralnej w Warszawie i do PWSFTviT w Łodzi. - W Warszawie przegrałam. Myślę, że była to kwestia, co się komu podoba. Zresztą byłam stremowana. A w Łodzi trema była mniejsza. Egzaminy wyglądały inaczej. I tu się udało.

Nie ukrywa, że były takie chwile, iż widziała się w głównych rolach filmowych. - Kiedy więc dostałam się na łódzką uczelnię, myślałam, że jestem panią świata. Ale życie, jak zwykle, szybko mnie wyprostowało. I zeszłam na ziemię. Niemniej studia bardzo mi się podobały. To był etap wykluwania się mojej tożsamości. Poznałam siebie jakby na nowo.

Jako jedna z nielicznych, już na I roku, wystąpiła w spektaklu w Teatrze im. Stefana Jaracza. - Zadebiutowałam w sztuce "Amadeus" Petera Shaffera w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego. Zagrałam Konstancję Weber, czyli żonę Amadeusza. To była duża rola.

Był też spektakl "Skaza" w reżyserii Katarzyny Kasicy oraz rola Soni w "Swidrygajłowie" według Fiodora Dostojewskiego, wyreżyserowanym przez Janusza Gajosa w Teatrze Studyjnym PWSFTviT w Łodzi.

Spodobała się Waldemarowi Zawodzińskiemu, który był wtedy również dyrektorem Teatru im. Stefana Jaracza.

- Miałam z nim zajęcia na uczelni. I tam mnie dostrzegł. Dlaczego wybrał właśnie mnie? Wyróżniałam się jak na tamte czasy dużą dojrzałością emocjonalną. I byłam obsadzana nawet w rolach matek. Na przykład na I roku kreowałam postać matki Hamleta.

W tym samym czasie wystąpiła w dwóch etiudach szkolnych. - A na przełomie I i II roku, drugi z profesorów, Paweł Siedlik zaprosił mnie do udziału w edukacyjnym serialu dokumentalno-fabularyzowanym "Wysłannicy Gai". I razem z kolegą z roku Michałem Rolnickim ratowaliśmy Ziemię przed zagładą. To był film dla dzieci prezentowany w TVP. To był, jak zauważa, jej prawdziwy debiut przed kamerą. - Wtedy na planie nauczyłam się, jak zachowywać się w warunkach filmowych.

W teatrze grała wówczas mniej. Były za to role filmowe. - Występowałam w serialu regionalnym "Sprawa na dziś". Wtedy też zadebiutowałam w filmie kinowym "Spam" w reżyserii Radosława Hendeia. Zagrałam w tym obrazie czołową rolę kobiecą, u boku swojego ówczesnego chłopaka. Była też rola w "Fałszerze. Powrót Sfory" Wojciecha Wójcika.

Dopiero na IV roku wystąpiła w spektaklu wyreżyserowanym przez Jacka Orłowskiego w Teatrze im. Stefana Jaracza, w roli panny Forsythe w "Śmierci komiwojażera" Artura Millera. Rok później, już po studiach, otrzymała II nagrodę na XXIII Festiwalu Szkól Teatralnych w Łodzi za rolę Marii w spektaklu "4 x Woyzeck" Georga Buchnera w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego. - Po tym wyróżnieniu trafiłam do agencji aktorskiej. I poszłam na casting. Wygrałam wtedy główną rolę kobiecą komisarz Alicji Szymczyszyn w serialu kryminalnym "Oficerowie", który reżyserował Maciej Dejczer.

Jak przyznaje, było to dla niej wyzwanie. Na co dzień jest bowiem raczej kruchą, delikatną, wrażliwą kobietą, a w filmie musiała grać twardzielkę. - Na tamten moment zrobiłam to najlepiej, jak potrafiłam. Teraz zapewne zagrałabym to inaczej.

Polubiła tę rolę. A widzowie polubili ją. - To była wspaniała przygoda. I wiele się nauczyłam. Taka zawodowa podróż.

Rola komisarz Alicji Szymczyszyn przyniosła jej dużą popularność.

- Wtedy rodził się internet. I to też mi pomogło. Ale nie brakowało również nieprzychylnych komentarzy. Niektórzy uważali, że odebrałam rolę Borysowi Szycowi z pierwszej edycji tego serialu.

Przez chwilę stała się bardzo rozpoznawalna. Ale, jak zaznacza, nie było to nagminne. Przyznaje, że przez moment sądziła, iż to początek wielkiej kariery. - Chyba każdy tak myśli. Potem okazało się jednak, iż nie otrzymałam zbyt wiele filmowych propozycji. Być może miał na to wpływ mój wygląd. Sporo wtedy bowiem przytyłam.

Nie rozpaczała. Skoncentrowała się na pracy w teatrze. - Zbiegło się to z bardzo trudnym momentem w moim życiu. Zachorowała mi mama. I umarła. Teatr bardzo mi pomógł i wypełnił życie. Kiedy mama umierała, to na próbę w teatrze jechałam jakby do innego świata. Traktowałam próby jak zbawienie.

Przez krótki okres pracowała w łódzkim Teatrze Nowym. - Trwało to dwa lata. Potem wróciłam na scenę Teatru im. Stefana Jaracza.

Mówi, że teraz ma lepszy czas. - Bo był okres, że w teatrze nie było różowo. Ale już jest dobrze. Role, w których występuję, to duże wyzwanie. Nie wykręcają głowy, ale z pewnością są ciekawe.

W swoim dorobku w Teatrze im. Stefana Jaracza ma wiele ciekawych kreacji. Występowała m.in. w "Czarownicach z Salem", w "Poskromieniu złośnicy", w "Jaju węża" i w "Ich czworo". Film nie bił się o nią. Po "Oficerach" zagrała w "Drogówce" Wojciecha Smarzowskiego i serialu "Teraz albo nigdy" wyreżyserowanym przez Grzegorza Kuczeriszkę i Macieja Dejczera. Były to jednak epizody. Później było podobnie. Pojawiła się m.in. w dwóch obrazach kinowych - "Hel" w reżyserii Kingi Dębskiej oraz "Dom zły" Wojciecha Smarzowskiego. W ważniejszej roli zagrała w filmie Izabeli Szyiko "Niezawodny system". Wystąpiła w kilkunastu filmach, ostatnio m.in. w "Sztuce kochania" Marii Sadowskiej.

Nie narzeka jednak na brak propozycji. Ale, jak zauważa, nie są to jakieś wybijające kreacje. Kocha teatr. Jak mówi, jest to jej drugi dom. - Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Film jest obecny w moim życiu, ale najczęściej są to małe role, w serialach.

Nie ukrywa, że na planie filmowym czuje się gorzej niż na teatralnej scenie. - W filmie trzeba mieć bowiem refleks. A ja jestem raczej... refleksyjna. Na szczęście jest teatr, który wypełnia wszystko to, czego mi brakuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji