Artykuły

Kraków. Danton/Pszoniak w Przywróconych arcydziełach

9 maja w kinie Małopolskiego Ogrodu Sztuki "Danton" w reż. Andrzeja Wajdy w cyklu "Przywrócone arcydzieła". Gośćmi spotknia po projekcji "Dantona" będą Wojciech Pszoniak i Krystyna Zachwatowicz-Wajda.

Przywrócone arcydzieła to wybrane przez znanego krytyka filmowego - Łukasza Maciejewskiego wybitne tytuły polskiego kina, które niesłusznie odeszły w zapomnienie. Każdej projekcji towarzyszy wstęp oraz spotkanie z twórcami.

ANDRZEJ WAJDA

Danton powstawał na zamówienie Gaumonta i początkowo miał być robiony w Polsce. Wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia i zakaz publicznego zbierania się więcej niż trzech osób uniemożliwiły jego realizację w kraju. Po długich pertraktacjach udało się jednak przenieść cały projekt do Paryża, zabierając ze sobą część polskich aktorów oraz niewielką grupę współpracowników.

Na ulicach Paryża i w historycznych wnętrzach tekst Stanisławy Przybyszewskiej nabrał od razu życia i prawdy. Stał też na dwóch silnych filarach: para Depardieu - Pszoniak okazała się niezawodna. Nim rozpoczęły się zdjęcia w Paryżu, a w Polsce trwała jeszcze "Solidarność", na jeden dzień zjechał do Warszawy Gerard Depardieu, aby zobaczyć, jak wygląda rewolucja, a zwłaszcza, jak wyglądają jej przywódcy na chwilę przed upadkiem swego dzieła.

Chciałem, aby Depardieu zobaczył twarz Rewolucji - nieludzko zmęczoną, z oczami, które szeroko otwarte zapadają nagle w sen, który się nigdy nie ziści. Depardieu wprowadzony przez Krystynę Zachwatowicz stał dłuższą chwilę w korytarzu Regionu Mazowsze, przez który przewalały się tłumy ludzi i gdzie tworzyła się historia tych dni... Nie było ani takich słów, ani takiego reżysera, który mógłby lepiej wprowadzić aktora w temat mojego nowego filmu Danton niż to, co Gerard zobaczył własnymi oczami.

Andrzej Wajda

RECENZJE

- Jako historyk, jak pan zareagował na Dantona Wajdy?

- Byłem pod wrażeniem intensywności dramatycznej filmu, ale myślę, że film zbyt swobodnie poczyna sobie z rzeczywistością historyczną. Słabo przejawia się tu logika rewolucji i wcale nie widać sił społecznych, które poruszają tą parą dzieci rewolucji, Dantonem i Robespierre'em. Mam wrażenie, że film został zbudowany jako studium psychologiczne dwóch postaci. Pod tym względem jest to film bardzo szekspirowski, który przedstawia konfrontację dwóch psychologii, dwóch charakterów, dwóch typów ludzkich. (...) Nie bardzo mogę rozpoznać w polskim aktorze osobowość Robespierre'a, mimo że aktor go uczłowiecza. Nie widzimy, że Robespierre musiał stawiać czoło podziałom w obozie rewolucji, powstaniu w Wandei i groźnej wojnie na granicach. Jest to człowiek Komitetu Obrony Narodowej zmuszony do surowości, a zapamiętano go tylko jako człowieka Terroru. Jeszcze dziś Robespierre budzi strach. W Paryżu nie ma ani placu, ani ulicy Robespierre'a.

Louis Mermaz

"La Croix", Paryż, 7 I 1983

Jeżeli ten długi film odtwarza tylko kilka dni, jeżeli film poświęcony rewolucji francuskiej maluje tylko intrygi gabinetowe, rywalizacje osobiste, polityków fanatycznych lub sterroryzowanych, mowę kłamliwą lub natchnioną, czyni to dla zilustrowania naczelnego założenia. Wiosną 1794 kontrrewolucja była pokonana, ale rewolucja, jak to później powie Saint-Just, jest "zamrożona": masy się nią nie interesują, jeżeli nie są jej wrogie, kluby są zamknięte, opinia publiczna boi się. Jakobinizm sekcji paryskich ustąpił miejsca jakobinizmowi komitetów - głównie Ocalenia Publicznego i Bezpieczeństwa - w których Robespierre ma decydujący wpływ. Dlatego Wajda pokazuje "lud" tylko pod postacią długich kolejek pod drzwiami piekarni. (...) Film uszanował czas akcji: jest filmem bez społeczeństwa i bez ludu. Rewolucja stała się teatrem kilkudziesięciu osób, które sekundują pojedynkowi, albo raczej mu się przyglądają, starając się odgadnąć, kto wygra. Film odtwarza z niebywałą wyrazistością uczucie, jakie przeżywali wszyscy wielcy aktorzy rewolucji: że historia toczy się raczej po nich niż dzięki nim.

Francois Furet*

"Le Nouvel Observateur", Paryż, I 1983

* Historyk rewolucji francuskiej.

Do "Zoo-Palast" wtargnął Danton Andrzeja Wajdy i zademonstrował widzom berlińskiego festiwalu idealne połączenie sztuki filmowej i polityki. Jak na film, który był włóczony po ostrych krytycznych kamieniach przez dwa tak różne konie jak Francuska Partia Komunistyczna i branżowa hollywoodzka "Variety", jego zalety okazały się prawdziwą niespodzianką. Film jest arcydziełem dramatycznego kina historycznego i każdy, kto ma oczy do patrzenia, powinien zadać sobie trud, by je szeroko otworzyć. (...) "Jesteśmy ostatnią szansą wolności" mówi Danton. Film Wajdy przekonuje nas, jak strasznie krucha jest wolność. Kto wątpi, niech podejdzie pod mur berliński.

Harlan Kennedy

"Film Comment", Nowy Jork, V-VI 1983

Prowadzona pewną ręką Wajdy reżyseria przekształciła to, co mogłoby być rozgadaną polityczną dialektyką, w zapierające dech kino. (...) Wajda nie wypowiada rozstrzygającego sądu na temat walki między umiarkowaniem i skrajnością. Raczej sprawia wrażenie, że godzi się przyjąć biernie siły historii. Rewolucyjne tempo zmian jest tak intensywne, że nie ma chyba sposobu, aby jednostka lub nawet partia polityczna mogły je powstrzymać. Nawet nacisk ludu nie jest zdolny zahamować gilotyny. Ani pragmatyzm Dantona, ani idealizm Robespierre'a nie zdają się na nic. Taka jest ponura lekcja, jaką Wajda wyciąga z historii XVIII-wiecznej Francji. Jest aż nadto prawdopodobne, że stosuje się ona dzisiaj do jego ojczyzny.

J.K. "Newsweek", Nowy Jork, 24 I 1983

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji