Artykuły

Walczę o prawdziwą twarz Brechta - mówi Robert Stiller

- Jeżeli zawodem jest to, co człowiek umie robić na poziomie profesjonalnym, a hobby, czym się pasjonuje dla własnej przyjemności, w takim razie tłumaczenie powinno być jednym i drugim. Niestety jest i trzecia odmiana tłumacza, dość rozpowszechniona: człowiek nie mający ani umiejętności naprawdę profesjonalnych, ani pasji cechującej hobbistów, tylko robiący z tłumaczenia zwyczajny biznes. Ale nie mówmy o sprawach obrzydliwych.

- Co to znaczy: przetłumaczyć Jakiś utwór?

- Stworzyć ten sam i nie gorszy utwór w innym języku. Cel wygórowany, ale jak najbardziej osiągalny. Powinno to być regułą i rzeczywiście się zdarza.

- Jedną z Pańskich translatorskich pasji jest Bertolt Brecht, nad którym pracuje Pan od szeregu lat.

- Od ćwierci wieku. Pierwsze moje przekłady z Brechta opublikowałem w 1968 roku.

- W swoich opiniach o stanie polskich tłumaczeń dzieł Brechta jest Pan szalenie surowy. Ofiarami Pańskiej krytyki padają częste nawet znane nazwiska. Nie lęka się Pan posądzenia o nieskromność i tendencyjność?

- Że opinie są ostre, to nie moja zasługa, tylko tych, którzy chałturzyli na Brechcie i bezkarnie partaczyli go u nas przez lat kilkadziesiąt. Przecież im się udało osiągnąć nawet to, te Brecht wzbudza u niektórych odruch niechęci! Kwestia nieskromności zaś nie ma tu w ogóle nic do rzeczy. Nie jesteśmy w przedszkolu! Co do nazwisk, to naprawdę znane jest wśród nich - i wyjątkiem przekładów prozy - jedno: Broniewski, do jego zaś przekładów odnoszą się z największą rewerencją i świadomie staram się do nich nawiązywać. Mimo te robiąc je był dwa razy młodszy ode mnie. A inne.., cóż to za nazwiska?

- Czy można powiedzieć o Pańskich tłumaczeniach Brechta, że jest to jeszcze Brecht, czy już Brecht według Stillera?

- Brecht i tylko Brecht, Moja funkcja jest tu czysto służebna. Natomiast nie było do końca Brechtem wiele z tego, co dawniej robiło się pod jego nazwiskiem.

- Songi Brechta w Pana tłumaczeniu Śpiewają Wojnowska, Bajor. Fatyga. Jak Pan myśli, dlaczego interpretują właśnie te przekłady? Pogoń za modą, czy raczej zaufanie do Pana?

- Liczba wykonawców, śpiewających Brechta w mojej wersji, obecnie sięga już kilkunastu i ciągle wzrasta. A kolejność była raczej odwrotna; bo Agnieszka Fatyga i Michał Bajor nie gonili za modą, ale raczej tworzyli ją, wspólnie ze mną i z reżyserem Leną Szurmiej. Przecież ta moda na prawdziwego Brechta zaczęła się właśnie od naszego spektaklu "Niebo zawiedzionych" w Teatrze Ateneum i od tego również zaczęła się kariera piosenkarska Bajora i Fatygi, których do dziś lubię w Brechcie najbardziej. Inni wykonawcy, wśród nich świetna Elżbieta Wojnowska, idą już po utorowanej drodze. Dlaczego sięgają po moje przekłady? Bo mówią, że można je wyśpiewać i wygrać, że wykonawca może pokazać w nich co potrafi, a widownia to chwyta. Nieraz przychodzili do mnie wykonawcy, już śpiewający Brechta w Innych wersjach, prosząc, żebym dał lny albo napisał w to miejsce własne. Co to sprawia? Może po prostu Brecht?

- Przyznam się, że słuchając "Pańskiego" Brechta czuję się tak, jakbym odkrywał nieznanego autora. Myślę, że ma Pan świadomość iż tłumacząc na nowo Brechta walczy Pan z obrazem Brechta, który funkcjonując od lat w naszej kulturze jest przez nas utożsamiany z prawdą o twórcy "Opery za trzy grosze".

- Już mówiliśmy o tym. Geniusz Brechta mieści w sobie kilku ludzi i kilku autorów. Można do niego zniechęcić choćby za sprawą niefortunnie ukierunkowanego wyboru sztuk, songów i wierszy, tendencji, postaw i myśli. Łatwo też Brechta obrzydzić w nieporadnym, a zwłaszcza mdłym i tchórzliwym przekładzie. Brecht się nie bał i nie patyczkował; Jego tłumacz musi, oprócz umiejętności translatorskich, wykazywać podobne cechy. Walczę o to całkiem świadomie i programowo, jak widać, nie bez pewnych efektów. Mam przeciw sobie trochę ludzi obłudnych i wykrętnych, jak również Ich zagrożone interesy. Ale za sobą mam większość - i to nie tylko młodych - słuchaczy i widzów, czytelników i wykonawców. A przede wszystkim mam za sobą Bertolta Brechta, więc chyba sobie poradzimy, nie sądzi Pan?

- Jednym z wyznaczników Pańskich tłumaczeń są wulgaryzmy. Ten mocny język budzi opory, stanowi zaskoczenie dla dużej części widzów, a nawet krytyki. Jak w tym wypadku wygląda wierność wobec Brechta?

- Brecht w oryginale tak samo szokował. Nie takie rzeczy da się u niego znaleźć! Cały ten krzyk o wulgaryzmy to kolejna manifestacja obłudy Po pierwsze groźna może być wulgarna treść, choćby wyrażona z cukierkową słodyczą, a nie parę słów, zwłaszcza gdy służą - jak u Brechta - uczciwej i mądrej treści. Po drugie: najbardziej obruszają się na mocne słówko ze sceny właśnie ci obłudnicy, których całe życie to jedna wulgarność Po trzecie: jak łapczywie oni to wychwytują! Pada słówko raz na dziesięć stron albo minut, normalny człowiek nawet by go nie zauważył, pochłonięty istotną treścią utworu: a do nich dociera tylko to jedno. I kto tu jest brudny?

- Niedawno w Teatrze Powszechnym w Warszawie odbyła się polska prapremiera "Baala", teraz premiera "Opery za trzy grosze" na scenie lubelskiej, Obie sztuki w Pana przekładzie. Czy myśli Pan o przetłumaczeniu całej spuścizny Brechta?

- Bynajmniej. Przełożyłem już paręset wierszy i pieśni, które wyszły albo niedługo wyjdą w pięciu czy sześciu tomach różnej wielkości. Ze sztuk mam gotowa "Turandot" i na ukończeniu "Matkę Courage", w planach Jeszcze tylko "Artura Ui" oraz "Mahagonny" - żeby wreszcie można to było śpiewać - i montaż z jednoaktówek "Ile kosztuje żelazo", który przygotowuję z myślą o Teatrze im, J. Osterwy w Lublinie. Z prozy wyłącznie moje ulubione "Opowiastki o panu Keunerze" Wynika to stąd. że poezje Brechta i jego pieśni tłumaczono dotąd jak najfatalniej, a prozę na ogół nieźle. W zbiorowym wydaniu dzieł które będę redagował, wiele sztuk da się zachować w istniejących przekładach, co naj wyżej trzeba je poprawić. Co prawda największym wrogiem polskiego Brechta są w tej chwili niektórzy z wydawców, usiłujący zahamować i wyciszyć proces naprawiania tego, co poprzednio dali spartaczyć, Ale i w tej sprawie, jak w innych, zapierać się na straconych pozycjach można tylko do czasu.

- Dziękując za rozmowę życzę powodzenia w batalii o ukazanie polskim czytelnikom i teatromanom prawdziwej twarzy Brechta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji