Artykuły

"Polska dramaturgia jest bardzo bogata" Rozmowa z kierownictwem Lubelskiego Teatru Dramatycznego

W bieżącym tygodniu widzowie Debreczyna obejrzeć mogli lubelski Teatr im. Juliusza Osterwy w spektaklu "Opera za trzy grosze" Brechta. Zespołowi aktorskiemu towarzyszyli: Andrzej Rozhin, dyrektor a zarazem główny reżyser, (inscenizacja "Opery za trzy grosze" jest jego dziełem) oraz wicedyrektor Krzysztof Torończyk. Skorzystaliśmy z okazji i rozpoczęliśmy rozmowę o polskiej scenie, o lubelskim życiu teatralnym, o kontraktach pomiędzy Teatrem im. Juliusza Osterwy a teatrem im. Csokonai.

- Zacznijmy może od przybliżenia sylwetki patrona teatru.

- Juliusz Osterwa był znakomitym polskim aktorem dwudziestego wieku - odpowiada Krzysztof Torończyk - ale nie tylko aktorem, był bowiem także reżyserem, nauczycielem oraz teoretykiem teatru. Najświetniejszy okres jego działalności przypadł na lata dwudzieste i trzydzieste. Z Lublinem nie był specjalnie związany, mimo to zasługiwał by nasz teatr obrał go za patrona. W Polsce znajduje się jeszcze jeden teatr, który podobnie jak nasz, nosi jego imię.

- Lublin liczy trzysta osiemdziesiąt tysięcy mieszkańców. Niewątpliwie teatr Wasz nie jest jedyną sceną w mieście.

- Oczywiście, że nie, oprócz naszego teatru znajduje się tu jeszcze teatr muzyczny oraz teatr lalkowy.

Czy moglibyśmy usłyszeć kilka zdań o przeszłości Waszego Teatru?

- W lutym tego roku budynkowi, w którym działa nasz zespół minęło sto lat. Szczęśliwie obiektowi temu udało się zachować jego eklektyczny charakter. Nawiasem mówiąc, budynek ten jest bardzo podobny do debreczyńskiego teatru, z tym, że jest od niego o wiele mniejszy. Nasz zespół otrzyma za mniej więcej trzy lata nowoczesny, bardziej odpowiedni od obecnego, budynek teatralny.

Oczywiście z chwilą jego przejęcia w przyszłości, zwiększą się gruntownie nasze możliwości. Być może, że poprosimy Teatr Csokonai o wskazówki dotyczące technicznego wyposażenia tego obiektu. Zespół nasz wystawił swoją pierwszą premierę w sierpniu 1944 roku - dając tym samym pierwsze teatralne przedstawienie w Polsce ludowej. Premierą tą była sztuka Gabrieli Zapolskiej "Moralność pani Dulskiej".

- Jaka jest polityka repertuarowa teatru? Jakie elementy musicie brać pod uwagę przy tworzeniu jego koncepcji artystycznej?

- Kształtowanie polityki repertuarowej zależne jest naturalnie każdorazowo w dużej mierze od osoby aktualnego dyrektora artystycznego; oprócz tego politykę tę określa także zapotrzebowanie widowni istniejące w danej miejscowości, U nas w całym kraju dyrektorzy artystyczni zmieniają się często - mówi Andrzej Rozhin. Nie jest rzadkością, że pracują tylko po dwa - trzy lata w danym teatrze, Co prawda ojciec siedzącego tu mego kolegi Jerzego Torończyka, pracował na tym samym stanowisku przez piętnaście lat - ale to jest zupełny wyjątek. Przede mną w latach 1980-85 dyrektorem był pewien znakomity aktor, preferował on wystawianie na scenie dramatów należących do światowej i rodzimej klasyki. Ja za ważniejsze uważam raczej wystawianie sztuk autorów współczesnych oraz możliwie dużej liczby prapremier. Ostatnio, jako pierwsi, wystawiliśmy dramat Stanisława Tyma zatytułowany "Okręt", także "Opera za trzy grosze" uważana może być za prapremierę, gramy ją bowiem według zupełnie nowego przekładu. Poprzedni przekład powstał połowie wieku.

- Kiedy nawiązany został kontakt pomiędzy Waszym zespołem a Teatrem Csokonai oraz jaka korzyść wynika z tej współpracy?

- Kontakt Debreczyna i Lublina - czyż muszę o nim mówić? - sięga wielu lat wstecz. Nasze teatry zaprzyjaźniły się jednak dopiero ostatnio. W roku ubiegłym skorzystaliśmy z zaproszenia debrczyńskiego teatru, zapoznając się z tutejszą pracą artystyczną. Podpisaliśmy także umowę o wzajemnych występach gościnnych. Niedawno zespół Teatru Csokonai zaprezentował dwie sztuki w naszym mieście: komedię Goldoniego "Sługa dwóch panów" oraz spektakl "Ćwiczenia ze stylu". Gościnne występy to tylko jedna z trzech form współpracy. Drugą jej formę stanowią wizyty i rewizyty różnych delegacji, trzecią zaś gościnną reżyserowanie spektakli, Laszló Gali podjął się wyreżyserować u nas następnym sezonie jeden ze współczesnych dramatów węgierskich, ja natomiast wyreżyseruję w Debreczynie jedną ze sztuk polskich. Nie zapadła jeszcze decyzja, które to będą pozycje. Nasza współpraca - poza wymianą reżyserów - może być dalej rozszerzona także o wymianę scenografów oraz innych specjalistów teatru. W przyszłości możliwa jest organizacja wystaw prezentujących, pracę naszych teatrów; Kontakty te w chwili obecnej mają w większości charakter już nie urzędowy a przyjacielski.

- Co spodobało się Panom w pracy Teatru Csokonai ? Czego można by teatrowi temu pozazdrościć?

- Przekonaliśmy się, że zespół debreczyński pracuje w znakomitych warunkach lokalnych i technicznych. Podoba nam się również barwny repertuar teatru, oraz sposób w który scena ta usiłuje nie dać odczuć braku teatrów o innym charakterze. Jesteśmy świadkami toczącej się tu pracy twórczej o szerokim spojrzeniu widzieliśmy w spektaklach wielu znakomitych, utalentowanych aktorów, wiele świetnych aktorskich kreacji. Aktorzy mają możliwość wypróbowania swych zdolności w rozwiązywaniu dużej liczby różnorodnych zadań artystycznych. W trakcie jednego sezonu teatr ten wystawić może wiele premier, podczas- gdy my w jednym sezonie zapoznać możemy publiczność tylko z pięcioma sztukami.

- Jakie różnice zauważacie pomiędzy węgierską a polską publicznością? W jaki sposób organizujecie widownię?

- Mamy nadzwyczaj korzystne zdanie o debreczyńskiej publiczności. Jest ona naprawdę wrażliwa, kulturalna a zarazem krytyczna. Jej reakcje są spontaniczne. Oczywiście posiadanie takiej publiczności zawdzięczać należy także wychowawczej pracy teatru. Tu, w Debreczynie, już po wykonaniu pojedynczych songów rozlegają się na sali mimowolne oklaski. U nas natomiast reakcja taka jest nie najczęstszym zjawiskiem. W Polsce nie istnieje system abonamentów teatralnych, jedna sztuka - gdy ma powodzenie - grana jest do pięćdziesięciu razy. W naszym teatrze mamy takie przedstawienie dla dzieci, które idzie już jednak od trzech lat. Na interesujące spektakle bilety zostają wyprzedane na kilka miesięcy naprzód, podczas gdy inne przedstawienia - z powodu braku zainteresowania - można grać co najwyżej parokrotnie. W Polsce, tak jak i na Węgrzech, istnieje funkcja organizatorów widowni, którzy jednak - jak zaznaczyłem-oferują kupno nie abonamentów a biletów. W ciągu jednego roku - tyle bowiem czasu pracuję w Teatrze Juliusza Osterwy - nie mieliśmy żadnej wpadki. Nie najrzadziej zdarza się jednak w naszym kraju, że trzeba zdjąć z afisza jakąś sztukę, bowiem nie spotyka się ona z zainteresowaniem publiczności.

- Czy reżyserował już Pan jakiś dramat węgierski ? Jakie sztuki węgierskich dramaturgów wystawiane są w Polsce najczęściej ?

- Nasze teatry dosyć często prezentują dramaturgię węgierską, w tym również utwory klasyczne. Wśród autorów współczesnych jako najbardziej popularnych mógłbym z pamięci wymienić Istvana Csurkę, Gyorgya Schvajdę, Istvana Orkenya. Osobiście nie reżyserowałem do tej pory sztuki węgierskiej, co nie oznacza bynajmniej, że nie będę. Współczesne dramaty węgierskie zawierają wiele takich myśli i problemów, które bardzo zbieżne są z naszymi.

- Spośród dramaturgów polskich, którego poleciłby Pan uwadze węgierskich teatrów ?

- Nazwisko Mrożka oraz jego twórczość są na Węgrzech oczywiście bardzo dobrze znane, wiele tutejszych teatrów wystawiało jego sztuki teatralne. Z całego serca mogę jednak polecić utwory sceniczne także i innych autorów m. in. Różewicza, Gombrowicza, Iredyńskiego, Słowackiego, Jaromskyego. Również okres dwudziestolecia międzywojennego może poszczycić się grupą dramaturgów, którzy chyba niesłusznie pozostają nieznani poza granicami naszego kraju.

tłum. z jęz. węgierskiego Jerzy Szpyra

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji