Artykuły

Wilk nie zawsze chodzi w owczej skórze. "Lepsze lasy" wracają na deski teatru

Sztuka "Lepsze Lasy" w reżyserii Tomasza Kaczorowskiego, w czerwcu wróci na deski Teatru Współczesnego w Szczecinie. Spektakl jest realizowany w ramach cyklu kierowanego do młodzieży "Dorosłość". Z reżyserem rozmawia Agata Maksymiuk w Głosie Szczecińskim.

Teatralna przypowieść o młodym wilczku i owcach, dotyczy jednak nie tylko młodzieży, ale każdego z nas. W szczegóły wprowadził nas reżyser spektaklu. Czy po premierze spektaklu "Lepsze lasy" powiedzenie "wilk w owczej skórze" nabierze nowego znaczenia?

- Mam nadzieję, że jego znaczenie trochę się przewartościuje - że wilk przestanie być synonimem krwiożerczego, podstępnego wroga, a owca potulnego baranka.

Spektakl to polska premiera sztuki Martina Baltscheita. Praca nad ogólnopolską premierą różni się od pracy nad innymi już znanymi sztukami?

- Praca nad prapremierą to większa odpowiedzialność wobec tekstu. Oczywiście, priorytetem jest stworzenie ważnego i atrakcyjnego spektaklu, nie gubiąc przy tym myśli autora. To przecież wprowadzenie tego tekstu do obiegu. Jednak w swojej pracy reżyserskiej, kiedy nie sięgam po dramat swojego autorstwa, nigdy nie traktuję tekstów jako preteksty. "Lepsze lasy" są podwójną odpowiedzialnością, bo waga tematu ucieczki i szukania schronienia jest szczególnie dziś istotna w obliczu nieodległych wojen na Bliskim Wschodzie i u naszych wschodnich sąsiadów.

Czytając opis spektaklu dowiadujemy się. że głównym bohaterem jest wilczek Ferdynand. Gdyby z tego opisu wykreślić słowa wilczek i owce. otrzymalibyśmy opowieść o dziecku, które traci rodziców w wypadku i trafia do rodziny zastępczej. Jaką funkcję pełni tu animalizacja?

- W pracy nad spektaklem już na wstępie, na etapie lektury i tworzenia koncepcji, zrezygnowałem z tworzenia zwierzęcego świata na scenie.

Ten spektakl to pretekst do rozmowy w czasie, kiedy się nie rozamawia. tylko antagonizuje uczestników debaty

- Tekst Baltscheita to przypowieść, więc jej bohaterami są ludzie. Na scenie nie zobaczymy zwierzątek, tylko aktorów w trakcie zabawy, jaką jest tworzenie spektaklu - trochę w duchu myślenia Jana Dormana o teatrze dla młodych widzów. To będzie teatralna fantazja o wędrówce do mitycznych lepszych lasów, dojrzewaniu i wychowaniu do życia w społeczeństwie pełnym zasad. Jestem niezwykle uczulony na infantylność przekazu i przyzwyczajanie do niskiej jakości w spektaklach dla młodych widzów. "Lepsze lasy" to propozycja dla młodzieży, w której chcemy przez chwilę wspólnie współodczuwać z tymi, którzy realnie muszą uciekać w trosce o swoje bezpieczeństwo; z tymi, którzy dojrzewają i mierzą się z otaczającym ich światem; z tymi, wobec których oczekuje się bycia pokornym.

Co najbardziej przykuło Pana uwagę w "Lepszych Lasach"?

- W ucieczce do lepszych lasów najbardziej zainteresowały mnie wartości człowieczeństwa, ludzkiej empatii i zderzenie życia w dostatnim konsumpcyjnym świecie z życiem w ciągłym zagrożeniu i niepewności, czy dach nie zwali nam się na głowę.

Przy takich historiach łatwo popaść w banały. Czym się Pan kierował, aby tego uniknąć?

- Dla mnie "Lepsze lasy" Baltscheita pokazują proste relacje międzyludzkie, dzięki którym możemy skonfrontować różne postawy i wartości. Każda scena jest właściwie takim zderzeniem. W tej prostocie jest ogromna siła, bo uczymy się, żeby nie odrzucać drugiej strony, pokazujemy rządzące debatą publiczną mechanizmy oraz uwrażliwiamy się.

Przeprowadza Pan widzów przez całą gamę uczuć i emocji - pojawiają się kwestie tożsamości, odwagi, dobra, zła, wolności. Rozterki związane z tymi zagadnieniami dotykają chyba wszystkich nastolatków. Czy sztuka może im pomóc przez nie przebrnąć, wskazać kierunek rozwiązania problemów?

- Mam nadzieję, że tak. Sztuka Baltscheita przeprowadza nas w sposób skrótowy i skondensowany przez wszystkie fazy dojrzewania, przez najważniejsze relacje międzyludzkie w rodzinie i wśród rówieśników. Jest to więc pewna mapa uniwersalnych problemów i towarzyszących im emocji u dojrzewającego człowieka, która nie daje jednak jednoznacznych odpowiedzi. Stawia natomiast pytania, na które młodzi ludzi powinni sami spróbować odpowiedzieć.

Spektakl odbywa się w ramach cyklu "Dorosłość" i jest adresowany przede wszystkim do młodzieży. A jakie nauki mogą z niego wynieść rodzice i opiekunowie?

- Wolałbym mówić o potencjałach, które stwarza dramat Baltscheita, niż o naukach. Staramy się unikać moralizowania. Ten spektakl to przede wszystkim zaproszenie do międzypokoleniowego dialogu. Do próby wzajemnego zrozumienia się członków jednego społeczeństwa. "Lepsze lasy" to pretekst do rozmowy w czasie, kiedy się nie rozmawia, tylko antagonizuje uczestników debaty społecznej.

Pierwszy spektakl, grany w ramach cyklu, był połączony z warsztatami dla młodzieży - czy w przypadku "Lepszych lasów" również zaplanowano podobne spotkania z odbiorcami sztuki?

- Razem z Kamilą Paradowską, kuratorką projektu "Dorosłość", zadbamy o to, żeby każdemu pokazowi towarzyszyły spotkania warsztatowe, które będą w sobie łączyły możliwość panelowej dyskusji, jak i czynnego przepracowania tematów spektaklu na scenie. Po jednym ze spektakli ma odbyć się również rozmowa z zaproszonymi ekspertami. Przygotowujemy również materiały, z których będą mogli skorzystać nauczyciele. Zależy nam, żeby nie zostawić ich - przewodników dla młodych ludzi - bezradnych wobec trudnych i zapalnych tematów poruszanych przez nas w spektaklu.

A zdradzi nam Pan, jak pracowało się ze szczecińskim zespołem aktorów?

- To już mój drugi spektakl w Teatrze Współczesnym w Szczecinie, a właściwie trzecie spotkanie przy pracy z tym zespołem. Mogę więc powiedzieć, że czuję się w Teatrze Współczesnym jak w domu i wracam tu, jak do siebie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji