Artykuły

Mam w sobie ciągły głód wyzwań

Urszula Grabowska, polska aktorka filmowa, telewizyjna i teatralna. Laureatka Orła - Polskiej Nagrody Filmowej, za główną rolę w filmie "Joanna". 1 czerwca wystąpi w nowej premierze Teatru Stefana Żeromskiego w Kielcach, pod tytułem "Dzika kaczka" w reżyserii Franciszka Szumińskiego. Nam opowiedziała o swojej pasji i nowych zawodowych wyzwaniach.

W jaki sposób stała się Pani częścią kieleckiego spektaklu pod tytułem "Dzika Kaczka" Henrika Ibsena w reżyserii Franciszka Szumińskiego?

- Byłam zaskoczona propozycją reżysera. Franka znam jako studenta krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych. Zadzwonił do mnie pewnego dnia, jeszcze wtedy mówiąc do mnie per pani profesor (śmiech). Powiedział, że nie wie, czy to wypada, ale stwierdził, że zaryzykuje i przedstawił swoją propozycję. Bardzo to było miłe. Oczywiście, abym mogła ją przyjąć, musiało się na to parę rzeczy złożyć. Przede wszystkim możliwości kalendarzowe. W tym przypadku uznałam, że warto. I bez względu na efekt - dla samego spotkania i tej podróży, którą wspólnie odbywamy - absolutnie nie żałuję. Znam także Michała Kotańskiego, dyrektora tego teatru, ponieważ studiowaliśmy w tym samym czasie. Po tym, jak gościnnie przyjęto mnie w Teatrze imienia Stefana Żeromskiego, czuję się doceniona, a wręcz dopieszczona. To zawsze stwarza komfort. Także od zespołu aktorskiego dostałam duży kredyt zaufania. Otacza mnie dużo sympatii i wielka otwartość.

Czy czasem musi Pani poszukiwać zawodowych "wyzwań"?

- Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że mam pracę i nie muszę pukać do drzwi, nie muszę szukać. Póki co praca sama mnie znajduje. Bardzo różnorodna. Na razie nie mam w sobie potrzeby gwałtownej zmiany. Chociaż takie doświadczenia, jak moja obecność w Kielcach, zapewniają odświeżenie. Na moich krakowskich scenach znajduję dla siebie coś interesującego, natomiast nie ukrywam, że mam w sobie ciągłą gotowość do zmian i głód wyzwań, niezależnie od miejsca.

Dla mnie zawsze najważniejszy jest temat, sens, dobra literatura, scenariusz i spotkanie z określonymi ludźmi.

W "Dzikiej Kaczce" gra Pani postać Giny, to nie pierwsza rola w Ibsenowskiej sztuce...

- Tak. Na pewno nie przez przypadek Ibsen cały czas nie schodzi z afisza. Co jakiś czas ktoś próbuje go czytać na nowo. Daje fantastyczny materiał nie tylko dla mężczyzn, ale również dla kobiet. W "Heddzie Gabler" zagrałam Panią Elvsted. Za czasów studiów, na zajęciach prowadzonych przez profesora Peszka zetknęłam się z "Norą", czyli "Domem Lalki".

Jest Pani nie tylko aktorką, ale również wykładowcą w krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych. Jak przygotowuje Pani młodych aktorów do wejścia w zawód?

- W Szkole Teatralnej teoria musi realizować się poprzez praktykę, w przypadku aktora realizuje się w pewnym sensie poprzez jego organizm. Moim zdaniem szkoła ma dać młodemu człowiekowi przede wszystkim możliwości rozeznania się w sobie. Szanse znalezienia klucza do tego, kim jestem, co myślę, potrafię, czuję i oczywiście ogromną sprawność warsztatową w wielu kierunkach. Trzeba pozwalać studentom błądzić, ryzykować, szukać, i w tym procesie ich akuszerować, poszerzać wyobraźnię, kształtować gusta i inspirować.

Co obecnie zawodowo dzieje się w Pani życiu?

- Rok temu poznałam Wojtka Wojdę, lidera zespołu Farben Lehre, który istnieje ponad 30 lat na polskiej scenie. Dinozaury można powiedzieć, ale świetnie zakonserwowani (śmiech). Razem z Wojtkiem jurorowaliśmy na festiwalu Kina Niezależnego w Nowej Soli. Po ich koncercie zażartowałam, że chętnie bym u nich zagrała. Zespół niedawno wydał płytę "Stacja wolność", Wojtek zaproponował mi, żebym wybrała sobie utwór, do którego mogłabym zagrać w teledysku, więc wskazałam ten, który podobał mi się najbardziej. Później Mateusz Winkiel z łódzkiej Filmówki, reżyser teledysku, przedstawił mi koncepcję tego wydarzenia. Niedawno zrealizowaliśmy projekt. Jest na etapie montażu. Zobaczymy, jaki będzie efekt. Ostatni teledysk, w jakim brałam udział, to teledysk do piosenki zespołu Perfect, na trzecim roku studiów, 20 lat temu. Teraz zaczyna się sesja egzaminacyjna. Mam pod opieką trzy grupy studentów i w związku z tym trzy różne programy poetyckie. Uczę mówienia wierszem, efektem tych zajęć są 45-minutowe mini-spektakle, które prezentujemy publicznie. Kończę pomału sezon teatralny w mojej Bagateli. Zaledwie dwa miesiące temu miała miejsce ogólnopolska premiera filmu pod tytułem "Wspomnienie lata" w reżyserii Adama Guzińskiego, w którym zagrałam główną rolę kobiecą - film był wyświetlany w kinach studyjnych. W zeszłym miesiącu miał polonijną premierę w Wiedniu, a teraz będzie dystrybuowany w kinach, w Japonii i wyświetlany na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Perth, w Australii. Uważam go za wartościowy, zbiera bardzo dobre recenzje. W czerwcu na Canal+ wystartuje serial pod tytułem "Zasada przyjemności" w reżyserii Dariusza Jabłońskiego, w którym zagrałam, ale najważniejszym na ten moment wydarzeniem jest premiera "Dzikiej kaczki" w Teatrze imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach.

Czy jest taka rola, spotkanie z twórcą, aktorem, które najbardziej Pani pamięta?

- Muszę przyznać, że pamiętam wszystko. Teraz zastanawiam się, czy są rzeczy których nie chcę pamiętać i tak, są takie rzeczy (śmiech). Na szczęście niewiele. Oczywiście są takie doświadczenia, które cenię sobie najbardziej. I jest to z pewnością "Joanna" Feliksa Falka. Samo spotkanie z nim, a także wszystko to, co ta rola mi przyniosła - podróże, festiwale, spotkania. Na przykład w Moskwie, rozmowa z Geraldine Chaplin, z Nikitą Michałkowem; spotkanie z Helen Mirren czy Andie MacDowell. Bardzo sobie cenię również pracę z Adamem Guzińskim, "Wspomnienie lata" to drugi dla mnie najważniejszy film, w którym zagrałam. Cieszę się, że poznałam Jacka Lusińskiego przy pracy nad "Carte Blanche". "Przedwiośnie" Filipa Bajona jako mój pierwszy film. Nie mogę pominąć spotkania z Ryszardem Bugajskim, Krzysztofem Langiem czy Januszem Zaorskim. Cenię też bardzo serial "Na krawędzi" w którym zagrałam Martę Sajno. Teatralnie jestem wierna krakowskiej Bagateli, w zasadzie od drugiego roku studiów. Mam poczucie, że w jakimś stopniu, moją teatralną matką była Barbara Sass, pod okiem której debiutowałam. Jestem wdzięczna, że zaangażowała mnie, kiedy byłam na drugim roku aktorstwa i pozwoliła tyle się przy sobie nauczyć. Wkrótce Teatr Bagatela będzie obchodził 100-lecie swojego istnienia i ja w jego historii mam już zapisane 20 lat, bardzo owocnych i ważnych. Jest jeszcze Rodzina Teatru STU. Cenię sobie doświadczenia i umiejętności, których nabyłam dzięki udziałowi w przedstawieniach, w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego, m.in. "Hamlecie", "Biesach" czy "Wiedźmach". Mówiąc słowami jednej z moich postaci: "Jestem wdzięczna losowi, że to wszystko się wydarzyło".

Czy ma Pani czas na jeszcze inne pasje i hobby?

- Największą wartością jest czas spędzony z rodziną. I tu mam ciągły niedosyt. Mam to szczęście, że zawód, który uprawiam jest moją prawdziwą pasją. Nie potrzebuję mieć od niego odskoczni.

A ręczne robótki?

- (śmiech) A tak! Bardzo lubię, ale już dawno tego nie robiłam - chyba z rok. Bardzo się cieszę, że Gina, którą gram w "Dzikiej Kaczce" szyje, więc mogę sobie, przynajmniej na próbach powyszywać różne ściegi i dziergać koronki. Mam zdolności manualne po mojej mamie, dlatego moim pierwszym planem na życie było projektowanie mody. Chciałabym także móc oglądać więcej filmów, bo mam zaległości, ale na szczęście niedługo będą wakacje. No i oczywiście czytanie.

Czego mogę Pani życzyć przed premierą "Dzikiej Kaczki'?

- Nie tylko mnie, ponieważ o tym przedsięwzięciu myślę jako o pracy zespołowej. Chciałabym abyśmy wszyscy potrafili odnaleźć ten język porozumienia na scenie, który próbuje nam nakreślić Franek. Żebyśmy mieli wspólną przyjemność z tego, że budujemy ten świat razem, że jesteśmy równymi ogniwami w tej układance.

URSZULA GRABOWSKA

To jedna z najpiękniejszych i najbardziej docenianych polskich aktorek filmowych, teatralnych i telewizyjnych. To kobieta piękna, pełna pasji i miłości do swojej pracy. Laureatka Orła - dorocznej nagrody przyznawanej przez Polską Akademię Filmową, za główną rolę kobiecą w filmie "Joanna" z 2010 roku w reżyserii Feliksa Falka. Absolwentka Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej imienia Ludwika Solskiego w Krakowie (obecna Akademia Sztuk Teatralnych imienia Stanisława Wyspiańskiego, w której od kilku lat jest wykładowcą). Prywatnie żona aktora, spikera oraz rzecznika prasowego Uniwersytetu Jagiellońskiego, Adriana Ochalika. Mają 15- letniego syna Antoniego. Szerszej publiczności znana z takich produkcji filmowych jak: "Joanna", "Carte Blanche". "Syberiada polska", "Przedwiośnie" czy komedii romantycznej "Miłość na wybiegu". Aktorka zagrała również w wielu serialach między innymi w: "Glinie", "Na dobra i na złe", "Przepisie na życie", "Na krawędzi" czy "Magdzie M". Od dwudziestu lat związana ze sceną krakowskiego Teatru Bagatela, a także Teatrem Scena STU.

W najbliższą sobotę, 1 czerwca wystąpi w nowej premierze Teatru Stefana Żeromskiego w Kielcach pod tytułem "Dzika kaczka" w reżyserii Franciszka Szumińskiego. Urszula Grabowska zagra u boku doborowej obsady kieleckich aktorów: Dawida Żłobińskiego, Andrzeja Cempury, Beaty Wojciechowskiej, Janusza Głogowskiego, Edwarda Janaszka, Jacka Mąki, Łukasza Pruchniewicza i Artura Słabonia, a także gości: Marcina Kowalczyka oraz Vanessy Gazdy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji