Artykuły

Czas bezprawia, czyli samobójstwo ludzkości

- Teraz obserwujemy czas niebezpiecznie przypominający ten, który poprzedzał wojnę - mówi Krystian Lupa. Koszmar wojny i marzenie o nowej utopii to tematy nowego przedstawienia, które wybitny reżyser przygotowuje w Teatrze Powszechnym w Warszawie.

Spektakl "Capri. Wyspa uciekinierów" powstaje na podstawie książek włosko-niemieckiego pisarza, byłego faszysty Curzia Malapartego "Kaputt" i "Skóra" oraz "Księgi z San Michel" Axela Munthego. Premiera odbędzie się 12 października, natomiast w sobotę i niedzielę 15 i 16 czerwca widzowie warszawskiego Teatru Powszechnego zobaczą pokazy fragmentów work in progress. Rozmowa z Krystianem Lupą, reżyserem.

Witold Mrozek: Dlaczego Malaparte? Dlaczego właśnie teraz mówić o Europie czasu katastrofy wojny, Europie, która jest "kaputt"?

Krystian Lupa: To wszystko, co stało się w czasie wojny i po wojnie, wydaje się w tej chwili zapomniane. Choć wiemy, że to jest katastrofa, z której jako ludzkość mieliśmy wyciągnąć jakąś naukę - my, społeczeństwa, ale też liderzy państw. Po wojnie powstało coś, co ja nazywam "jasną falą" - pokolenie "Imagine" Johna Lennona. Jak się wtedy zdawało, ostateczny krach etosu rycerza pomoże ludzkości w przemianie na lepsze. W przemianach, które - jak twierdzę - mamy w sobie genetycznie.

Mamy w sobie dobro?

- Człowiek dąży do czegoś lepszego niż jest, dąży do czegoś, co może być. Do tego, co nazywamy mgliście "dobrem". Każdy to inaczej definiuje, ale każdy ma je w sobie jako pewien azymut. Ten azymut dobra w jednostkach i społecznościach ulega zniszczeniu z różnych powodów. Teraz obserwujemy czas niebezpiecznie przypominający ten, który poprzedzał wojnę opisaną przez Malapartego. Malaparte jest bardzo dziwnym obserwatorem tamtej unikalnej wojennej czasoprzestrzeni. Ludzie, którzy tego nie przeżyli, nie są w stanie sobie wyobrazić przestrzeni, w której zostały zniszczone wszystkie konstrukcje, które umożliwiają człowiekowi życie - normy prawne, miasta, funkcjonowania cywilizacji, kultury To odczłowieczenie, to czyni z ludzi z powrotem zwierzęta, ujawnia całe zło in extenso, okrucieństwo, pragnienie zabijania drugiego człowieka. To też jest genetycznie, to też jest w człowieku, na drugim biegunie.

Malaparte, który swoje "Kaputt" kończył na Capri, zaczynał ją właśnie na tych "skrwawionych ziemiach", jak nazywa to Timothy Snyder - na okupowanych ziemiach polskich, ukraińskich

- Tak. Obie te książki - "Kaputt" i "Skóra" - są świadectwem ewolucji nie tylko pisarstwa Malapartego, ale też jego samego. W końcu on przedtem był faszystą, przyjacielem Mussoliniego. A zmieniał się w wędrującą po świecie wrażliwość; w przedziwne oko kamery, które rejestrowało pejzaże przez nikogo innego niedostrzegane; a zwłaszcza przez tych, którzy byli otumanieni perspektywą jakiejś tam politycznej racji. Malaparte jest człowiekiem spoza politycznej racji. Jednocześnie dziwnie ślizga się pomiędzy skrajnościami; wielu zarzucało mu cynizm i skurwysyństwo, jakiś koniunkturalizm. Wydaje mi się, że było wręcz przeciwnie. Jego szamotanina między ideologiami, poczucie absurdów XX-wiecznych ideologii sprawiły, że posiadł unikalną perspektywę narratorską. Z Malapartem, jak mi się wydaje, trzeba się kłócić. Jednocześnie jednak ulegać temu, co u niego wizjonerskie. Malaparte mówi, że to powojenne zniszczenie człowieka - tego człowieka, który przeżył, a jest i tak zniszczony. Ten apokaliptyczny krajobraz powojnia daje nadzieję na przemianę, która nie była możliwa w starych strukturach. W XIX wieku, gdy w starych strukturach gnił ciągle trup człowieczeństwa.

To zniszczenie ma być szansą?

- On nie mówi: "Dobrze, że stało się zniszczenie". Ale: "To zniszczenie się stało. Człowiek to zrobił. Niewyobrażalna tragedia". Jednak on mówi też: "W takim razie z głębiny tej tragedii zobaczmy szansę". W żadnym wypadku nie chciałbym tutaj przekroczyć śliskiej granicy i powiedzieć: "A więc niszczmy i odbudowujmy!". Tak jak mówią różne pomysły: urbanistyczne, społeczne, polityczne "Rozwalmy wszystko i budujmy". Niszczenie wszystkiego jest niesłychanym ryzykiem; nie wiadomo, czy będzie z czego odbudowywać. Jednocześnie ludzkość pokazała gigantyczny potencjał odrodzenia po wojnie: w postaci rewolucji seksualnych, świadomościowych, obyczajowych; w postaci tolerancji wszystkich odmian ludzkiej egzystencji i mentalności, które przed wojną były nie do pomyślenia. Z drugiej strony Kafka mówił o wielowiekowym, skostniałym gmachu prawa, z którym nie można nic zrobić, bo zawiera tyle strupieszałych struktur, a w dodatku rozbicie go zakładałoby czas bezprawia, w którym człowiek może popełnić samobójstwo.

A jaki teraz mamy czas?

- Jeśli nie wydobędziemy się z narodowościowych konfliktów XIX-wiecznych, źle pojętych patriotyzmów, nie zobaczymy naszej społeczności ludzkiej globalnie, w tych zagrożeniach, które nad nami wiszą, takie samobójstwo popełnimy. Te wszystkie reakcyjne, stare ciśnienia, prące do powrotu epoki, z której końcem niektórzy nie mogą się pogodzić, epoki "Boga, honoru i ojczyzny", oręża Te wszystkie: "Dał nam przykład Bonaparte, jak zwyciężać mamy". Bonaparte, wówczas postrzegany jako największy geniusz wszech czasów, teraz przecież jawi się raczej jako morderca. Dlaczego wciąż jeszcze rezyduje w naszym hymnie? W tym spektaklu Hans Frank pyta: "A czemu nie śpiewają: 'Dał nam przykład Hitler, jak zwyciężać mamy'?". Malaparte odpowiada: "To się nie zgadza w rytmie". A Frank: "Może się zgadzać w rytmie: 'Dał nam przykład A-dolf Hit-ler, jak zwyciężać mamy...'". To przecież były bardziej spektakularne zwycięstwa niż Bonapartego, można powiedzieć...

Pan szuka w "Capri" też utopii? Czy skupia się na tej dystopijnej, ciemnej, wojennej opowieści?

- Wyspa Capri była enklawą różnych utopistów. Tam swoją utopię smażył Lenin. Można by mnożyć przykłady, począwszy od cesarza Tyberiusza. Szukali wyspy jako chwilowego azylu, oderwania od kontynentalnego kontekstu. Nie wiem jeszcze do końca, jaka będzie strategia narracji mojego spektaklu. Nie chcę budować jednej strategii. Stawiam na wielość i symultaniczność narracji. Jeden bohater płynnie przepływa w drugiego, aktorzy nie do końca wiedzą, jaką postać grają. Cały czas się to przemienia, powstaje taka sztafeta grania - np. jeśli chodzi o głównego bohatera, który jest swoistym kameleonem. Wrzucamy z aktorami wiele swoich intuicji, cytatów i obrazów, razem z tym, co daje nam Malaparte, tworzy to swego rodzaju wieloślad. To, jak się to ze sobą ułoży, jest trochę ruletką, to się stwarza. Jeśli widz nie zagubi się w tym labiryncie, jeśli będzie chciał nim podążać - będzie miał do dyspozycji parę sposobów odczytania. Oczywiście jeśli nam się uda.

Podczas przedpremierowego pokazu work in progress zobaczyć będzie można w Teatrze Powszechnym akt II

- Akt II, który będzie doczepiony do początku pierwszego aktu. Budujemy pewną platformę narracyjną, która powinna funkcjonować z każdym aktem, o ile nam się uda... Stoimy teraz przed wielkimi wyzwaniami technicznymi. Wydawało mi się, że projektuję bardzo skromną i minimalistyczną scenografię, a okazało się, że ta skromność strasznie dużo teatr kosztuje. Zobaczymy, czy się wyrobimy.

***

"Capri. Wyspa uciekinierów" - pokazy fragmentów work in progress 15 i 16 czerwca w Teatrze Powszechnym w Warszawie, premiera 12 października.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji