Artykuły

Nurt nie wysechł

- Cieszę się, że Malta otworzyła się na młodych ludzi. Inne festiwale zamykają się na nich. Obserwuję od pewnego czasu handlowanie imprezami. Festiwale, które narodziły się jako miejsca alternatywne, zarezerwowane dla teatru niezależnego, oddały się zawodowcom, pseudoprofesjonalistom - mówi LECH ŚLIWONIK, przewodniczący Jury konkursu "Debiut" XVI Festiwalu Malta w Poznaniu.

Z profesorem Lechem Śliwonikiem [na zdjęciu], przewodniczącym Jury konkursu "Debiut" XVI Festiwalu Malta, o teatrze niezależnym, rozmawia Stefan Drajewski:

Czego spodziewa się pan po konkursie "Debiut", który zorganizował w tym roku Międzynarodowy Festiwal Teatralny Malta?

- Oczekuję potwierdzenia że ciągle rodzą się młode teatry, że ten nurt, który jest mi najbliższy, nie wysechł definitywnie, a jego nieobecność wynika z naszej nieuwagi lub nieumiejętności stwarzania tym zespołom możliwości do zaistnienia, pokazania się.

Jest pan przekonany, że w gronie jedenastu zespołów uczestniczących w konkursie są wszystkie najciekawsze, którymi warto się zainteresować?

- Cenię wybór Lecha Raczaka, ale nie sadzę, aby ruch teatrów alternatywnych ograniczał się tylko do tych wybranych. Myślę, że parę teatrów umknęło. Podziwiam go jednak za odwagę, że sam naznaczył, kim warto się zainteresować. Cieszę się, że Malta otworzyła się na młodych ludzi. Tym bardziej, że zbiegło się to z tym, że inne festiwale zamykają się na nich. Obserwuję od pewnego czasu handlowanie imprezami. Festiwale, które narodziły się jako miejsca alternatywne, zarezerwowane dla teatru niezależnego, oddały się zawodowcom, pseudoprofesjonalistom. Myślę tu konkretnie o krakowskich Reminiscencjach i poznańskich Maskach. Trochę mnie to irytuje i boli.

Kiedyś przepustką do świata alternatywy były dwa festiwale: Start i Reminiscencje.

- To prawda Tam wyłaniają się nowe zespoły, nowe trendy. Z czasem pojawiły się Łódzkie Spotkania Teatralne.

Tylko, że Łódź nie ma takiej mocy sprawczej.

- Ale Łódź stara się ochronić to, co uratowało się z poprzednich czasów. Łódzkie Spotkania Teatralne to swego rodzaju miejsce pamięci o tym, że teatr może mieć sens, może budować wartości, a nie być tylko miejscem kolejnych zdarzeń. W Łodzi nigdy nie stawiano na widowiskowość. Dla odmiany Malta zaczęła się od widowisk. Ma prężnego menedżera jako dyrektora i dzięki temu, teraz po latach może organizować konkurs.

Jest pan współtowarzyszem teatru niezależnego. Który okres dla tego nurtu był i jest najważniejszy?

- Jestem już za stary na takie pytania Moja pamięć sięga tak daleko, że młodzi ludzie - w tym moi studenci - zastanawiają się, czy takie lata istniały. Żartuję oczywiście. Myślę, że fascynujące były te okresy, kiedy młody teatr zgadzał się z czasem, a nawet trochę go wyprzedzał. Moje pierwsze spotkanie z teatrem studenckim przypada na rok 1956, kiedy zdawałem maturę i zetknąłem się z STS-em i Bim Bomem. I oszalałem. Drugi okres to początek lat 70. I właśnie z tamtego czasu zostało w teatrze alternatywnym najwięcej.

Właśnie, co zostało z tamtego czasu?

- Są to odkrycia artystyczne, które stanowią stały już dorobek teatru a młodzi ludzie nie zdają sobie z tego sprawy, respektują je jednak. Myślę tu o takich doświadczeniach, jak kreacja zespołową tworzenie na scenie, odejście od aktorstwa psychologicznego...

Każde nowe pokolenie teatru próbuje zaistnieć na swoich prawach. Co pańskim zdaniem oferują najmłodsi?

- Nie bardzo mogę się na ten temat wypowiedzieć, ponieważ w ciągu ostatnich trzech lat musiałem trochę rozluźnić kontakty z tym teatrem. Myślę jednak, że żyjemy w czasach rozmycia poglądów albo wręcz braku światopoglądu. To taki okres szukania po omacku. Liczyłem, że w połowie lat 90. uformuje się głos pokolenia. Wydawało mi się, że zaczynają mówić wspólnym głosem trochę poprzez dyskusję z pokoleniem ojców - było to bardzo wyraźne u Szkotka. Oni realizowali to, o co walczył Julian Przyboś, który mówił, że "wolno mieć przyjaciół, trzeba mieć przeciwników". Oni ich znaleźli w pokoleniu Jasińskiego, Raczaka.. I chociaż zapożyczali się od nich w środkach wyrazu, to jednak wydawało się, że w światopoglądzie coś się klaruje. Niestety. Trochę się porozchodzili. Myślę, że trudno wskazać kierunek myślenia o świecie. Przypomina to powiedzenie Różewicza: "Spadamy we wszystkich kierunkach".

Jaką radę dałby pan młodym ludziom, którzy zaczynają się bawić w teatr?

- Teatr to nie przystanek w życiu, to jest droga. Jeżeli chce się postać trochę na przystanku, wsiąść do autobusu i przejechać kawałek, to lepiej sobie d... nie zawracać. Można wsiąść i wysiąść, ale jeżeli już jesteś i uważasz, że masz coś do powiedzenia to oblicz się na długi dystans. Szanuj siebie, partnerów, miejsce, w którym jesteś... Uwierz, że teatrem można wiele zrobić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji