Artykuły

Psychoaustria

Skąd się wzięła w Polsce tak duża popularność twórczości Thomasa Bernharda, że wydawcy szykują nowe przekłady i wznowienia? - pyta Justyna Sobolewska w Polityce.

"Nasz kraj tkwi Europie w żołądku, niestrawny jak niepoczytalnie połknięta przez nią szpotawa stopa" ("Mróz", przeł. Sławomir Błaut). Brzmi swojsko? Może dlatego w Polsce Bernhard jest tak uważnie czytany i żywo odbierany. Za chwilę ukaże się wznowienie "Autobiografii" (wyd. Czarne) w przekładzie Sławy Lisieckiej. Znakomita tłumaczka zapowiada też publikację w swoim wydawnictwie OdDo kolejnych nieprzełożonych dotąd książek Bernharda: w maju powinny wyjść "Trzy dramoletki" o reżyserze i dyrektorze teatrów Klausie Peymannie, który przeprowadza się z Bochum do Burgtheater w Wiedniu i strasznie narzeka.

A potem książka złożona z dwóch utworów zatytułowanych "Zdarzenia" i "Naśladowca głosów". Jednocześnie w Czytelniku pojawi się zaraz "Bratanek Wittgensteina", poprawiony przekład Marka Kędzierskiego, który pisze w przedmowie, że jest to dobra książka, żeby zacząć czytać tego pisarza: "Skrócony kurs życia tudzież wprowadzenie w tajniki jego warsztatu w jednym szczupłym tomie".

W kraju, w którym trudno przebić się zagranicznej literaturze poza anglosaskimi bestsellerami i w którym rzadko wznawia się polskich autorów, a co dopiero pisarzy niemieckojęzycznych, książki od lat nieżyjącego Austriaka są ciągle poszukiwane. A są i tacy, którzy nazywają Bernharda pisarzem polskim, bo jego utwory tak mocno wrastają w naszą przestrzeń i literaturę, co jest zasługą wspaniałych przekładów Sławy Lisieckiej, Moniki Muskały, Jacka Burasa, Marka Kędzierskiego czy Sławomira Błauta. Cytaty z Bernharda często krążą w mediach społecznościo-wych jako ilustracje sytuacji w Polsce. Ale Kędzierski uważa, że ktoś taki jak Bernhard byłby dziś w Polsce wyklęty: - Zawsze myślałem, że z Polski do Austrii jest blisko, zwłaszcza z południowego zaboru, jednakże, toutes proportions gardees, ktoś taki jak Thomas Bernhard w Polsce dziś nie tylko by się nie uchował, ale wręcz postawiony by został pod narodowym pręgierzem przez wszystkie partie polityczne.

Literatura austriacka w ogóle cieszy się u nas większym zainteresowaniem niż literatura jakiegokolwiek innego kraju. A modę tę zapoczątkował właśnie Bernhard. Katalizatorem był teatr, pisarza wprowadziły na dobre do polskiej kultury inscenizacje Krystiana Lupy, od "Kalkwerku" w krakowskim Starym Teatrze w 1992 r. zaczynając. Wcześniej, w latach 70., wystawiał go Erwin Axer, ale to jeszcze nie był czas na niego. Bernhard przetarł szlak Elfriede Jelinek i innym austriackim pisarzom, ale nadal to jego twórczość wzbudza największe emocje.

Co ciekawe, fala popularności Bernharda nie słabnie od lat 90., a przy okazji kolejnych premier w Austriackim Forum Kultury odbywają się dyskusje o aktualności pisarza i o tym, dlaczego nie mamy polskiego Bernharda. I rzeczywiście, nie sprowadzając twórczości Bernharda czy Jelinek tylko do wymiaru polityczno-społecznego, można znaleźć wiele wspólnego w opisach Austrii i Polski. Zostało to w jednej z dyskusji nazwane powinowactwem tożsamości. Ciekawą rzecz zauważył Marek Kędzierski, zastanawiając się, dlaczego w Ameryce Bernhard nie jest tak popularny: tylko w Europie Środkowej i Wschodniej kalanie własnego gniazda, "urąganie plemienno-ści, szarganie dobrego imienia grupy, kraju, nie mówiąc o narodzie, jest przewinieniem większego kalibru".

My też dobrze rozumiemy siłę pocisków Bernharda, które trafiają choćby w katolicyzm, jeden z jego ulubionych obiektów ataku. W "Wymazywaniu" czytamy: "Żaden inny kraj nie dopuścił do tego, powiedziałem do Gambettiego, żeby Kościół katolicki bez skrupułów pozbawił go zdolności myślenia, żeby katolicyzm, by tak rzec, skazał go na ścięcie głowy. (...) W ostatnich czasach nastąpiły zmiany, powiedziałem, jednakże potrwa to nie dziesięciolecia, lecz stulecia, zanim zdoła się naprawić wszystkie krzywdy, jakie katolicyzm wyrządził naszym umysłom, te wszystkie spustoszenia, jakim jest winien. Jeśli w ogóle, powiedziałem do Gambettiego. Nasz naród jak żaden inny pozwolił się wykorzystywać Kościołowi katolickiemu. Przez prawie całe tysiąclecie! Trudno mu będzie wyzwolić się z tego katolickiego uścisku, z tych katolickich szponów" (przeł. Sława Lisiecka). W osobnym tekście "Katolicka egzystencja" pisał: "Katolicyzm jest największym niszczycielem dziecięcej duszy, wielkim napędzaczem strachu, wielkim burzycielem charakteru dziecka" (przeł. Marek Kędzierski).

Są różnice - Polska to nie Austria, z jej dawnym połączeniem katolicyzmu i narodowego socjalizmu, problemami z nazistowską przeszłością, z próbami jej wybielania. Ale mechanizmy, które opisuje Bernhard, bywają podobne. Choćby ukrywanie kompleksów, fałszywa niewinność. W Polsce historia zamienia się dziś w bohaterską bajkę, przedstawia się Polaków tylko jako ofiary.

Bernhard pisze gniewnie, wściekle, to jest bezpardonowa krytyka - wszystkiego: służby zdrowia, szkolnictwa, instytucji kulturalnych, konserwatywnego, zaściankowego społeczeństwa i siebie samego nie wyłączając. Literatura austriacka znalazła język, żeby zaatakować obłudę - to jedna z przyczyn popularności jej i Bernharda w szczególności. Ale siła tej krytyki to siła języka, rytmu zdań, powtórzeń. "Zdanie oddycha- pisał Marek Kędzierski - miarowo lub w przyspieszonym tempie, może też zmęczone, zwalniać - a może to my jesteśmy zmęczeni". Czytamy w "Chodzeniu": "Taka natura jak Hollensteiner musi zrozumieć, że istnieje w państwie, które (...) niczego nie nienawidzi głębiej niż nadzwyczajności. Jasne jest bowiem, że w tym państwie chroni się i raz po raz popiera wyłącznie tępotę, brak środków i dyletantyzm i że w tym państwie wszystkie środki ładuje się wyłącznie w partactwo i w to, co zbędne. Widzimy to dzień w dzień na setkach przykładów. To państwo chce być tak zwanym państwem kulturalnym i domaga się, żeby przy każdej okazji tak je określać. Nie łudźmy się, mówi Oehler, to państwo nie ma nic wspólnego z państwem kulturalnym, nie ustawajmy więc w wysiłkach i powtarzajmy to nieustannie, nieprzerwanie i przy każdej okazji, choćby z tego nieustannego twierdzenia, czyli powtarzania wciąż tego samego, że to państwo jest bezgranicznie pozbawione rozumu i uczuć, miały wyniknąć dla nas największe kłopoty" (przeł. Sława Lisiecka).

Reakcja państwa na krytykę Bernharda bywała brutalna, choćby przy okazji sztuki "Heldenplatz" ("Plac Bohaterów") napisanej na 50. rocznicę Anschlussu. Bernhard był już wtedy bardzo chory, nie wiedział, czy uda mu się tę sztukę ukończyć, spodziewał się wielkiego ataku, więc sam przypuścił frontalny atak na Austrię. Przed premierą w wiedeńskim Burgtheater w 1988 r. gazety nawoływały, żeby publiczność wzięła szturmem teatr i nie dopuściła do przedstawienia. Wykradziono tekst, którego fragmenty przedostały się do prasy i budziły zgorszenie, na przykład takie, że Austria to 6,5 mln idiotów czy że nazistów jest teraz więcej niż w 1938 r.

Bernhard w swoim dramacie pokazał rodzinę żydowskiego profesora, która uciekła z Austrii przed prześladowaniami w 1938 r. i która wróciła po wojnie, ale w 1988 r. znowu musiała wyjechać w obliczu fali antysemityzmu. A trzeba pamiętać, że w 1986 r. prezydentem Austrii został Kurt Waldheim - były nazista. Sztuka tak oprotestowana okazała się jednak sukcesem.

Gestem krytyki wszystkiego, co austriackie był również testament pisarza, w którym zakazał wydawania swoich książek i wystawiania sztuk w Austrii przez 70 lat. W rzeczywistości ten zakaz działał tylko dekadę. A państwo, z którym tak walczył, przyznawało mu nagrody. Odbierając Austriacką Nagrodę Państwową w 1968 r., powiedział: "Nie ma czego wychwalać, nie ma czego potępiać, nie ma czego oskarżać, ale z wielu rzeczy trzeba się śmiać - wszystko jest śmiechu warte, kiedy człowiek pomyśli o śmierci". - Bernhard zajmuje postawę nihilisty, nie widzi dla człowieka możliwości rozwoju, zostaje jedynie śmierć- mówi Lisiecka. I ten jego nihilizm też nie był dla wielu akceptowalny.

O tym, co dzieje się, kiedy czytamy Bernharda, opowiada psychoanalityczka Ewa Modzelewska, która razem z filozofem Adamem Lipszycem prowadzi od kilku lat seminarium bernhardowskie w Austriackim Forum Kultury. Czytanie Bernharda może działać terapeutycznie, bo kontaktuje nas z tym w nas, co najbardziej ukryte. - Jest szyderczy do bólu, jest straszliwie śmieszny, obsesja byłaby śmiercią, gdyby nie była tak śmieszna. Trzeba dać się temu ponieść, dać sobie pozwolenie, bo on szydzi z rzeczy, z których ja nie pozwoliłabym sobie nigdy szydzić, i nagle to się okazuje uwalniające. Nie chodzi o wyparcie treści neurotycznych. To jest błahostka w porównaniu z tym, co się dzieje na poziomie bardziej pierwotnym, na którym emocje i impulsy są tak nie do wytrzymania, że trzeba je usunąć albo przenieść na kogoś innego, na przykład na Żydów, uchodźców.

Bernhard pokazuje naszą głęboką nienawiść do innych. Dla naszego dobra - jak mówi Modzelewska - staramy się nie wiedzieć o tym, ale brak kontaktu z tym, czymś szalonym, zubaża nas. U Bernharda wszystko zostaje zakwestionowane: kto mówi? kim jesteś? czy jesteś jedną osobą czy wieloma? - Przez te powtórzenia, które są narzędziem tortur, ten rozpad jest większy, czytelnik sam zaczyna się gubić w sobie -tłumaczy psychoanalityczka. - To niezwykłe doznanie doprowadza do quasi-psychotycznego stanu, w którym możemy się kontaktować z czymś przerażającym, z czym na co dzień zupełnie nie mamy kontaktu. I to działa terapeutycznie.

To może dotyczyć również naszych polskich traum, najgłębiej ukrytych lęków przed obcymi, Żydami, których tu nie ma, a kiedyś byli. Przede wszystkim to jest doświadczenie indywidualne, jak to nazwał Adam Lipszyc w Dwutygodniku - można dotrzeć do naszej własnej "psychoaustrii": "Literatura tej dusznawej republiki, tej niewielkiej, szpotawej stopy, która pozostała po rozległym imperium, ze szczególnym wyczuciem potrafi opisać nieskończone odmiany dojmującego poczucia niedopasowania. Czytanie tej literatury (...) pozwala zrozumieć dziwaczną, spękaną topologię naszego małego mieszkanka, naszej prywatnej psychoaustrii". I takie są korzyści z czytania Bernharda.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji