Artykuły

Protokół pewnego spotkania

"Celem naszym jest stworzenie teatru, którego zadaniem byłoby nie tylko zaspokojenie potrzeb kulturalnych, ale przede wszystkim nawiązanie dialogu z widownią, do której adresowany jest repertuar". (Z założeń ideowo-programowych Teatru na Woli)

Godzina 21,30. Przed chwilą skończył się spektakl, przebrzmiały ostatnie kwestie "Protokółu pewnego zebrania" Aleksandra Gelmana. Publiczność, jak każdego wieczoru, ruszyła do wyjścia. Nie wszyscy. Na widowni została spora grupka. Przeważała młodzież, przede wszystkim z "Kasprzaka". Czekali na zapowiedziane wcześniej spotkanie z zespołem aktorskim.

TADEUSZ ŁOMNICKI (dyrektor i kierownik artystyczny Teatru na Woli oraz aktor występujący w roli Batarcewa): - Witam państwa. Myślę, że będziemy rozmawiali i o sztuce, którą przed chwilą obejrzeliście, i o teatrze, w którym się znajdujemy, który przecież dzięki Wam powstał. Proszę bardzo, czego chcecie się od nas dowiedzieć?

GŁOS Z WIDOWNI: - Dlaczego tę sztukę wprowadziliście do repertuaru? Była przecież niedawno na naszych ekranach jej filmowa wersja "Premia".

T. ŁOMNICKI: - Poszukujemy wartościowych utworów współczesnych. I właśnie "Protokół" spełnia wszystkie wymagania. Nic dziwnego, że jest już grany na 200 scenach świata. W Polsce wystawiło go 18 teatrów. "Protokół", jeśli go streścić, ukazuje warunki i stosunki panujące w zakładzie przemysłowym. Ale przecież nie tylko o to chodzi. Ta sztuka formułuje nowy sposób reagowania na to, co najważniejsze, ukazuje, jak "realizują się" indywidualności ludzkie w określonych warunkach. A napisana jest po mistrzowsku. Gramy ją z przyjemnością, bo raz, że jest tu dużo znakomitego materiału aktorskiego, a po wtóre, bo dotyczy problemów człowieka współczesnego, każdego z nas. Odwiedził nas Gelman i chyba zadowolony był z naszej roboty. Otrzymaliśmy za "Protokół" nagrodę "Przyjaźni", zaproszeni jesteśmy do Katowic na Festiwal Sztuk Rosyjskich i Radzieckich. Sztuka ściąga na widownię komplety, tzn., że naprawdę wzbudziła zainteresowanie.

GŁOS Z SALI: - Czy wobec tego zostaną wprowadzone do repertuaru następne utwory o podobnej tematyce?

T. ŁOMNICKI: - O dobre współczesne sztuki nie jest łatwo. Najbliższą premierą będzie "Wcześniak" Edwarda Redlińskiego. Jest to sztuka napisana specjalnie dla naszego teatru. Badzie to obraz życia współczesnej rodziny - komedia i to z tych, które nie tylko śmieszą, ale i pobudzają do refleksji.

GŁOS Z SALI: - Czy teatr zainteresowany jest wyłącznie dramaturgią współczesną?

T. ŁOMNICKI: - Znajdzie się miejsce i dla Szekspira. Chcemy, by repertuar był urozmaicony.

GŁOS Z SALI: - Podczas oglądania "Protokołu" często przypominał mi się film pt. "Uszczelka" z obecnym tu panem Henrykiem Bąkiem w roli głównej. Chciałam panu powiedzieć, że słynne powiedzenie "Ja to załatwię" wielokrotnie słyszałam na naradach w moim zakładzie i już w końcu nie wiem, czy przybyło ono do nas z filmu, czy też odwrotnie. Do czego zmierzam. Oto jest pilna potrzeba, by sztuka zajmowała się niby prozaicznymi, codziennymi, nieefektownymi sprawami, bo to jest prawda o naszym życiu. Ciekawa jestem, czy teatr ma rozeznanie, jaki rezonans wzbudziła sztuka Gelmana w świadomości widzów?

T. ŁOMNICKI: - Widownię mamy różną: młodzież, robotnicy, dyrektorzy... U wszystkich "Protokół" wzbudza jednakowe zainteresowanie, emocje nawet. Rozmawiamy z ludźmi, otrzymujemy dużo listów. Widzowie czują potrzebę wypowiedzenia się, temat ich wciągnął. Tego się chyba nie da oglądać biernie, tu aż się chce porozmawiać, posprzeczać.

EUGENIUSZ ROBACZEWSKI (brygadzista Potapow): - Byli tutaj m.in. studenci SGPiS-u, nasi przyszli menadżerowie, ci, którzy przejmą kiedyś zarządzanie gospodarką. Dyskutowaliśmy zażarcie. Problematyka sztuki jest im doskonale znana. Widownia podczas każdego przedstawienia reaguje, moim zdaniem, znakomicie. Zresztą to raczej państwo powinniście ocenić, czy słowa padające ze sceny trafiają do odbiorcy, czy też odbijają się jak od marmuru?

GŁOS Z SALI: - Trafiają i to jeszcze jak. Bardzo podobała mi się pańska gra. Był pan tak prawdziwy, jakby pan nic innego dotychczas nie robił, tylko był brygadzistą.

T. ŁOMNICKI: - Robaczewski zagrał świetnie, ale muszę wyznać, że na próbach przechodził istne tortury, ciężko nad tą rolą pracował. Jak osiągnęliśmy autentyzm? Nie lekceważyliśmy niczego, co tylko mogło nam pomóc w maksymalnym zbliżeniu do życia. Była u nas podczas prób brygada z Kombinatu Warszawa-Północ i ostro nas krytykowali. Byliśmy im za to wdzięczni. Ich argumenty były tak mocne, że musiałem np. przerobić finał.

E. ROBACZEWSKI: - Dostaliśmy od nich sporo rekwizytów. Mój kostium sceniczny - kurtkę, hełm otrzymałem właśnie od nich.

GŁOS Z SALI: - Czy robotnicy, którzy tu przychodzili w trakcie prób, poza tym, że byli ekspertami od realiów, dyskutowali nad sztuką? Czy prawdopodobna była dla nich sytuacja, w której brygadzista publicznie stawia zarzuty dyrekcji, udowadnia pomyłki i błędy? Czy nic wzbudziło to ich wątpliwości? Jeśli chodzi o mnie, to jakoś nie mogę wyobrazić sobie takiego brygadzisty.

T. ŁOMNICKI: - Mówili dużo o różnych sprawach, także o tym, jak daleko jest od nich do szefa. Ale jednocześnie skrytykowali aktora, który gra Potapowa, że jest za delikatny, że za słabo przeciwstawia się dyrektorowi w słusznej sprawie. Po tych uwagach ustawiliśmy tę rolę inaczej, tak jak oni sugerowali. Pamiętam, jak jeden z nich, młody chłopak, głośno protestował, że nie można się załamywać, że każdą sprawę w imię interesów społecznych trzeba doprowadzić do końca.

GŁOS Z SALI: - Jak bohaterowie "Protokołu" pracuję na budowie i znam na wylot sprawy, o których mówi sztuka. Niechętnie nawet szłam tu dzisiaj, bo orientując się, o czym rzecz traktuje, pomyślałam sobie - nie dość, że 8 godzin dziennie żyję tymi sprawami, to jeszcze i na scenie mam to oglądać! A teraz cieszę się, że przyszłam. Znam świetnie realia sztuki, bo obracam się w nich na co dzień, i aż nie mogę uwierzyć, że ktoś zainteresował się propozycją brygadzisty, więcej, że dyrektor dał się robotnikowi przekonać i przyznał mu słuszność. Ze stanowiska dyrektora nikt nic chce rezygnować, a tu proszę, Batarccw poddał się, przestał się bronić.

GŁOS Z SALI: - Pewnie wie, że najwyżej przesuną go i będzie dyrektorował gdzie indziej.

RYSZARDA HANIN (operator dźwigu - Motrosziłowa): - Proszę państwa, finału nie można odczytywać jednoznacznie. Nie wiadomo, jak to się skończy. Wszystko możliwe. Postacie też nie są naszkicowane jednoznacznie - tutaj człowiek jest melanżem. Każdy z nich i sekretarz, i dyrektor, i inni są chwilami dobrzy, chwilami źli, sprytni... Tak, jak w życiu. We wszystkich bohaterach można znaleźć i pozytywy, i negatywy. To nie jest produkcyjniak, gdzie wszystko było albo białe, albo czarne, tu są bardzo subtelne półcienie. To rzecz o postawach i podejmowaniu decyzji, to wielka metafora ludzkich postaw. To się mogło dziać wszędzie.

GŁOS Z SALI; - Warto wrócić uwagę na fakt, że "Protokół" obok wielu spraw, o których tu mówiliśmy, pokazuje także konflikt pokoleń.

T. ŁOMNICKI: - No tak, sztuka jest tak naszpikowana problemami i przez to tak bardzo interesująca. Kiedy obejrzałem jej wersję filmową - "Premię", od razu powiedziałem sobie, że chciałbym tę sztukę wystawić. Nie było jeszcze Teatru na Woli, i nie przypuszczałem, że wyreżyseruję ją właśnie tutaj. Na długo przed przystąpieniem do pracy nad "Protokołem", nurtowały mnie sprawy obsady, bo od jej trafności bardzo dużo zależy.

GŁOS Z SALI: - Mnie zaintrygował układ na linii sekretarz - dyrektor. Uważam, że kluczową sceną dla ich wzajemnych stosunków i w ogóle kluczową sceną sztuki jest początek II aktu, kiedy to ci panowie są sam na sam. Dyrektor chce wykorzystać swą pozycję, wpływy, broni się, bo widzi, że tonie...

T. ŁOMNICKI: - ... ja bym raczej powiedział, że Batarcew (broni nie tyle siebie, ile raczej procesów, za które odpowiada, którymi kieruje.

GŁOS Z SALI: - Czy aby tak! Czy nie ma świadomości, że broni niesłusznej sprawy.

R. HANIN: - Trzeba sobie zdać sprawę, że Potapow nie był jedynym, który wiedział, co się dzieje w przedsiębiorstwie. Był tylko pierwszym, który głośno o tym powiedział.

GŁOSY Z SALI: - Dyrektor usprawiedliwia się przed sekretarzem i innymi, bo czuje, że zsuwa się po równi pochyłej.

- To jest głos desperata.

- On nie jest złym człowiekiem. Po prostu niepotrzebnie rozpoczął budowę, kiedy jeszcze teren nie był uzbrojony, ale przecież kazali mu.

- Mógł się nie zgodzić.

- To zgodziłby się inny.

- Dajmy spokój dyr. Batarcewowi! Dlaczego inż. Czerników milczał przez cały czas, kiedy się działo zło? Skrytykował wprawdzie sytuację, ale nic nie zrobił, by ją zmienić.

- Bo niewiele mógł, był tylko inżynierem, a nie dyrektorem.

T. ŁOMNICKI: - Trudno chyba powiedzieć, co kto mógł zrobić w chwili, gdy poznajemy bohaterów sztuki. Koło już się toczyło. Lawina zaczęła się osuwać. Zabierze ona nie tylko dyrektora, ale i sekretarza, i innych skompromitowanych. Sztuka Gelmana, jak widzicie, jawi się tu nam jako traktat moralizatorski. Ma głęboki sens.

Zbliżała się północ. Kończyło się jedno z kolejnych spotkań, jakie odbywały się i odbywać będą w Teatrze na Woli w stolicy.

Notowała ANNA BACZEWSKA

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji