Artykuły

W społecznym wymiarze

ŚCICHAPĘK przybył Warszawie nowy teatr. Po prostu kino "Mazowsze" dzięki typowo polskiej sztuce kapitalnego remontowania przemieniło się w Teatr na Woli. A wiadomo, że takie inicjatywy, nie reklamowane szeroko, w praktyce są najbardziej udane. Nowy teatr jest najlepszym tego przykładem. Świetnie i nowocześnie prezentuje się z zewnątrz i wewnątrz. Szczególnie podobać się może sama sala, wzorowana na dobrym przykładzie Teatru Małego. Jej architektura daje artystom możliwość realizowania w praktyce najnowszych prądów w teatralnym kunszcie. Scena wysunięta do przodu, otoczona przez widownię z trzech stron, dobitnie sugeruje, że kanon architektury teatru mieszczańskiego, teatru czwartej ściany, został przełamany. To już nowa epoka, w której nawiązanie bezpośredniego kontaktu z widzem jest jednym z głównych zadań teatru, szukaniem własnej specyfiki w okresie konkurencji telewizji.

Myślę, że nieprzypadkowo nową placówkę utworzono nie w centrum, lecz w ludnej, przemieszanej społecznie dzielnicy. Ta decyzja pociąga za sobą nie tylko przecież likwidowanie białych plam na kulturalnej mapie stolicy, lecz także decyduje o przekroju społecznym widowni, której poważny procent z całą pewnością będą stanowili mieszkańcy Woli. Ściślejsze powiązania między widzami a teatrem są od pewnego czasu w naszej polityce kulturalnej bardzo charakterystyczne. Obok dużych i sławnych teatrów centrum, o różnorodnej, właściwie ogólnopolskiej publiczności, działają placówki w rodzaju Teatru na Targówku, Teatru Ochoty, Teatru Adekwatnego, których widownia ma znacznie bardziej stały skład. Jest to chyba trafne odczytanie nurtów rozwojowych współczesnego teatru i postawienie na kierunek właściwy.

Dyrektor Teatru na Woli, Tadeusz Łomnicki, równie trafnie dokonał wyboru pierwszej premiery. "Pierwszy dzień wolności" Leona Kruczkowskiego daje przecież okazję nie tylko pokazania końca wojny, lecz także pejzażu moralnego ludzi, na których barki spadło kształtowanie naszej rzeczywistości. Przedstawienie w swojej myśli przewodniej bardzo kojarzy się z szeroko dyskutowaną wystawą romantyzmu polskiego, na której, jak wiadomo, pokazano dzieła do współczesnych włącznie. Nie o kategorie bowiem historyczno-artystyczne chodziło, lecz o prezentowanie pewnej wspólnej postawy twórców wobec rzeczywistości, a także drugiego człowieka, obecnej zarówno w wieku dziewiętnastym, jak i dzisiaj. Ten swoisty nurt romantyczny w sztuce Kruczkowskiego potrafił Łomnicki odnaleźć i to jest główną wartością otwarcia sceny Teatru na Woli, a także główną zasługą Łomnickiego jako reżysera.

Za postawę romantyczną można uznać przecież przeciwstawienie człowieka światu, niezgodę na rzeczywistość, walkę o jej zmianę. A to wszystko właśnie jest w "Pierwszym dniu wolności" - zestawienie jednostkowego wymiaru człowieka i świata jako zbiorowości. Taka jest wartość walki Jana ze sobą, z kolegami z oflagu, z uprzedzeniami zgwałconej Ingi. W interpretacji reżyserskiej Łomnickiego znaczenie poczynań Jana nie polega tylko na znalezieniu sposobu współżycia z otaczającymi go ludźmi. Jan chce wymierzyć sprawiedliwość wojennemu światu zła - taka jest wymowa dramatycznego "gestu", strzału do Ingi - a także swoimi czynami odnaleźć i wyznaczyć porządek moralny nowej rzeczywistości. Podziwiać należy Łomnickiego, że ten niezwykle trudny i ambitny zamiar interpretacyjny potrafił tak czysto i przejrzyście zrealizować przy pomocy młodych aktorów, których sprawność warsztatowa niejednokrotnie szwankowała. Dawały się wyczuć trudności z utrafieniem i wytrzymaniem odpowiedniego topu gry. Myślę, że to przedstawienie dla dalszego rozwoju młodych talentów będzie miało bardzo duże znaczenie, szczególnie w zakresie sztuki interpretacji roli. Łomnicki okazał się raz jeszcze znakomitym pedagogiem.

Wchodząc zauważyłem w szatni kilku dżentelmenów o nabrzmiałych twarzach i przekrwionych oczkach, pachnących jak stare beczki po leżakującej whisky. Ich pełen poświęcenia wysiłek, aby utrzymać fason i nie odbijać od reszty publiczności, pozwala przypuszczać, że Teatr na Woli może spełnić wspaniałą rolę kulturotwórczą i pedagogiczną, jeżeli w dalszym ciągu będzie interesujący i zrozumiały. Przyszło mi do głowy, że ci ludzie, którzy prawdopodobnie pierwszy raz w życiu byli w teatrze, chyba do niego jeszcze wrócą. I może wówczas stanie prosto nie będzie wymagało tak bohaterskiego wysiłku. Po prostu już wiedzą, co to jest teatr.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji