Artykuły

Gombrowicz może być ratunkiem z upiornej, polskiej formy

Może choć trochę pomożemy naszej obolałej ojczyźnie, jeśli młodszych od nas będziemy namawiać, by przeczytali i przemyśleli Gombrowiczowski "Dziennik" - powiedział w rozmowie z PAP Andrzej Franaszek, literaturoznawca, biograf Miłosza i Herberta w 50. rocznicę śmierci autora "Ferdydurke".

Andrzej Franaszek nie otacza Gombrowicza bezkrytycznym kultem. - I dla mnie jest Gombrowicz pisarzem wielkim, ale w pewnych partiach swojej twórczości. Widzę filozoficzny zamysł "Kosmosu", ostatniej i zarazem najdalej idącej jego książki, na której zbudowano setki doktoratów, ale nie mogę się oprzeć myśli, że zawiera ona sposób myślenia o świecie mnie samemu obcy, w którym nie ma miejsca ani na głębszą, metafizyczną niedocieczoność, nadzieję, ani w gruncie rzeczy na uczucie czułości, uczucie wyzwalające człowieka od suchej, zimnej logiki praw tego, danego nam, może diabelskiego, świata - mówił Franaszek.

- Cieszę się natomiast nadal wyzwalającym, mądrym komizmem "Ferdydurke", doceniam też zarówno językową wirtuozerię, jak i myślowy ładunek "Trans-Atlantyku". Przede wszystkim zaś podziwiam "Dziennik" - moim zdaniem najważniejsze dzieło Gombrowicza. Tu jest on nieodmiennie zachwycający, mądry. I wtedy, gdy portretuje polską udręczoną duszę, i jeszcze bardziej wtedy, gdy porażająco pisze o odwiecznym cierpieniu, przenikającym i człowieka, i cały żyjący świat, kłóci się z Dantem o to, czy można przypisać Bogu atrybut miłości, skoro pozwolił na wzniesienie piekła - dodał literaturoznawca.

Jego zdaniem, przynajmniej dwie książki - "Trans-Atlantyk" i "Dziennik" - powinny być w obowiązkowym kanonie lektur współczesnego Polaka i mogą być traktowane jako lekarstwo. - Na naszych oczach dochodzą coraz śmielej do głosu zapiekłe sarmackie typy, demony kompleksów maskowanych wyższością, wielosetletnie złogi prowincjonalności i prostactwa. (...) Jeśli Gombrowicz dziesiątki lat temu pisał o Polaku, który uwielbił samego siebie, swoją płytkość, wszystkie swe wady z pomocą nawet nie Mickiewicza, a dzięki płytkiej sienkiewiczowskiej "Trylogii", o Polaku, który winien wyzwolić się z tej formy, podobnie zresztą jak z poczucia niższości wobec Zachodu, my widzimy, że ten proces nie powiódł się. A dokładniej: powiódł się jedynie częściowo i dziś jesteśmy społeczeństwem rozerwanym, żyjącym jakby nie tyle w różnych miejscach na mapie, co najdosłowniej w różnych czasach, epokach - mówił Franaszek.

- Narasta w nas poczucie grozy, lęku, bezradności, rodzi się pytanie: jak ratować siebie, nasze dzieci z tej upiornej polskiej formy. Nie jedynej wszak, bo na przeciwnej szali moglibyśmy położyć nazwiska Brzozowskiego, Vincenza, Miłosza, Czapskiego. Mniej licznych, ale istniejących. Może zatem choć trochę pomożemy naszej obolałej ojczyźnie, jeśli młodszych od nas będziemy namawiać, by przeczytali i przemyśleli Miłoszowską "Rodzinną Europę" oraz Gombrowiczowski "Dziennik" - dodał literaturoznawca.

*

Andrzej Franaszek - literaturoznawca, krytyk literacki, członek redakcji "Tygodnika Powszechnego", współpracownik Programu Drugiego Polskiego Radia oraz TVP Kultura, sekretarz Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. Zbigniewa Herberta, autor książek biograficznych o Czesławie Miłoszu i Zbigniewie Herbercie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji