Artykuły

Jan Klata spłaca dług w Krakowie. Jego aktorzy są najjaśniejszym punktem spektaklu

"Dług" wg Davida Graebera w reż. Jana Klaty w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

"Gdyby ludzie rozumieli, jak działają banki, wybuchłaby rewolucja" - słyszymy w "Długu". Świetnie zagranym przedstawieniu, w którym Jan Klata zajął się ekonomią polityczną.

Klata, który przed dwoma laty z Krakowem pożegnał się "Weselem" według Wyspiańskiego, teraz inspiruje się wydaną w Polsce przez Krytykę Polityczną książką antropologa Davida Graebera "Dług. Pierwsze pięć tysięcy lat" - monumentalne opracowanie społecznej historii ekonomii. Dlatego też na scenie zobaczymy najsłynniejszych dłużników i wierzycieli literatury. Faust - w końcu zastawił duszę - spotyka tu Raskolnikowa, zamordowana przez niego stara lichwiarka ze "Zbrodni i kary" - żydowskiego lichwiarza Shylocka z "Kupca weneckiego" Szekspira, a obok rozważań z platońskich dialogów o tym, czy zawsze sprawiedliwe jest oddawanie długów, mamy przypowieść o dłużniku z Ewangelii wg św. Mateusza.

Jest też stylizowana na telewizyjny talk-show (z dowcipem i charyzmą prowadzony przez Monikę Frajczyk) scena o zespole KLF, którego członkowie spalili milion funtów. Czy mieli prawo to zrobić? Gdy słyszą zarzut, że mogli uratować kogoś od głodu, pytają: "Czy na świecie jest mniej bochenków chleba, bo spaliliśmy trochę papieru?".

"Dług". Klata na nowo

Główne tematy "Długu" to paradoksy pieniądza i sam jego wynalazek, bo przecież dziś pieniądz to dług zabezpieczany przez bank. To zupełnie inne przedstawienie niż niedawne "Trojanki" z Gdańska czy "Wielki Fryderyk" z Poznania, pełne rozmachu, dość klasyczne teatralne widowiska. Czy Jan Klata szuka dla swojego teatru nowego języka? Mamy tu lewicowy - a mocno krytyczny wobec podstaw kapitalistycznej gospodarki - przekaz, eseistyczny, mocny formalny pomysł, akademickie tezy, brak tradycyjnie rozumianych postaci czy linearnej dramaturgii z początkiem i końcem.

Sceny z Goethego, Szekspira czy Dostojewskiego odgrywane są w błyskotliwie przerysowany sposób w świetnie zaprojektowanej, sterylnie chłodnej przestrzeni Mirka Kaczmarka. Również choreografia Maćka Prusaka nie przypomina tego, do czego przyzwyczaił nas ten stały współtwórca dość teledyskowych nieraz spektakli Klaty. Wreszcie gra się z prywatnością aktorów - o swoich problemach opowiada w osobistym tonie, odróżniającym się od scen branych z literatury, Marcin Czarnik, aktor frankowicz.

Mocne i słabe punkty

Największą siłą spektaklu w krakowskim Teatrze Nowym Proxima są Bartosz Bielenia, Marcin Czarnik, Monika Frajczyk, Małgorzata Gorol - świetni artyści, którzy przyszli do Starego Teatru za Klaty i z Klatą z niego odeszli. Dziś współtworzą zespoły czołowych stołecznych teatrów - połowa wylądowała w Rozmaitościach Jarzyny, połowa w Nowym Warlikowskiego. Na scenie potrafią się zmienić w ironiczny zespół disco, mistrzów klasycznej formy dramatycznej czy nawiązujących kontakt z widownią performerów. To oni robią to przedstawienie.

Najsłabszą stroną "Długu" jest dramaturgia. Złośliwie można by powiedzieć, że koncept luźnej adaptacji Klaty przypomina chwilami temat rozprawki ze starej matury: "Opisz przykłady występowania długu w literaturze, odwołując się do książki Davida Graebera". Są tu mocne tezy i oburzenie, ale trochę brak pomysłu na scalanie luźnych, nieraz świetnych scen w całość. Jednocześnie jest tu sporo dobrej rozrywki; do tego też służy teatr.

Dość jednak tych narzekań. Powstało interesujące, świetnie zagrane przedstawienie. No i Klata wraca do Krakowa - i chyba mu tu dobrze, zaś otwarcie krakowskiego sezonu teatralnego z pewnością należy do Teatru Nowego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji