Artykuły

Jan Kobuszewski. Pożegnanie (19.04.1934 - 28.09.2019)

Mawiano i pisano o nim, że gdyby urodził się w USA lub Europie Zachodniej, byłby prawdziwym gwiazdorem komedii filmowej, na miarę Chaplina, czy De Funesa. Że specjalnie dla niego pisano by scenariusze. Tyle tylko, że sam Jan Kobuszewski wyraźnie preferował teatr - wspomina Rafał Dajbor.

Zaprzyjaźnionemu z nim Stanisławowi Barei, który parokrotnie chciał zaoferować mu większe role, odpowiadał, że zagra bardzo chętnie, ale - epizod. Tak, by mnogość dni zdjęciowych nie przeszkadzała mu w pracy w teatrze. Tych "barejowskich" epizodów trochę się zresztą w karierze Jana Kobuszewskiego uzbierało. Dostawca w "Żonie dla Australijczyka", hydraulik w "Poszukiwany Poszukiwana", listonosz w "Nie ma róży bez ognia", cwaniaczkowaty kierowca śmieciarki w "Brunecie wieczorową porą", mieszkaniowy oszust w "Alternatywy 4", złodziej o ksywie "Ksywa" w "Zmiennikach"...

Choć Kobuszewskiego uwielbiała kinowa publiczność za jego mistrzowskie epizody, choć brylował na kabaretowych scenach (sam twierdził, że pierwsze wyjście na estradę w kabarecie Dudek kosztowało go wiele nerwów), choć w pewnym okresie telewidzowie uważali go niemal za domownika (dzięki "Wielokropkowi", "Bajkom dla dorosłych" oraz programom kabaretowym Olgi Lipińskiej), a radiosłuchacze zaśmiewali się z jego występów w "Rodzinie Poszepszyńskich", choć dzieci kochały jego narrację w dobranocce "Przygód kilka Wróbla Ćwirka" - on rzeczywiście skupiał się na teatrze. Karierę sceniczną zaczął jednak wcale nie od ról komediowych. Występując w teatrach warszawskich - Młodej Warszawy, Klasycznym, Polskim i Narodowym - grywał różne role. M.in. Pelikana w "Dziadach" w reżyserii Kazimierza Dejmka w 1968 roku, z Gustawem Holoubkiem. Dziś, gdy odszedł, niektórzy wspominają tamten okres jego twórczości podkreślając, że był aktorem spełnionym w komedii i niespełnionym w rolach dramatycznych.

Jednak Kobuszewski kojarzył się przede wszystkim z rozśmieszaniem, nic więc dziwnego, że jego wielki talent zajaśniał pełnym blaskiem, gdy w 1976 roku zaangażował się do komediowego Teatru Kwadrat. Grał tam m.in. Rotmistrza w "Damach i huzarach" Fredry, Philipsa w "Pamiętniku pani Hanki" wg Dołęgi-Mostowicza, Pantalona w "Słudze dwóch panów" Goldoniego", Siekierkowego w "Rozmowach przy wycinaniu lasu" Tyma. Wielokrotnie sam reżyserował, występował gościnnie w innych teatrach warszawskich i pozawarszawskich. Występował w Kwadracie do roku 2013.

Śmierć Jana Kobuszewskiego to koniec pewnej epoki w dziejach nie tyle teatru, kabaretu czy kina, co w dziejach polskiego śmiechu i rozśmieszania. Kobuszewski był fenomenem, aktorem jedynym w swoim rodzaju. Agnieszka Osiecka twierdziła nawet, że w szkołach teatralnych powinien istnieć osobny przedmiot - "Fenomen aktorstwa Jana Kobuszewskiego". Idealnie łączył komediową szlachetność i błazenadę. Cielesną giętkość z intelektualną głębią myśli wpisaną w grane przezeń komediowe role i skecze. Estradową lekkość ze sceniczną dojrzałością. Umiejętność stworzenia pełnowymiarowej postaci z umiejętnością potrzebnego w epizodzie szybkiego zamknięcia całej roli w kilku zdaniach, ruchach, minach. Śmieszył i wzruszał. Odszedł "bezpotomnie". Choć aktorów komediowych dziś nie brakuje, choć estrady pełne są stand-uperów i kabareciarzy - Kobuszewski nie ma następcy. Chyba zresztą jakiekolwiek "następstwo" byłoby w tym przypadku niemożliwe. Jak słusznie zauważyła cytowana już Agnieszka Osiecka, Jan Kobuszewski był zbyt osobny i odmienny, by ktokolwiek mógł choćby zbliżyć się do jego niepowtarzalnego i szlachetnego sposobu uprawiania sztuki aktorskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji