Artykuły

Świetny sezon w Teatrze Polonia

Krystyna Janda, jak często powtarza, pragnie, by jej teatr był dla widza partnerem w śmiechu i zadumie. Dziś, z perspektywy pierwszego sezonu, widać, że decyzja aktorki, by zerwać w zawodzie ze wszystkim, co było, postawić na jedną kartę i kupić własny teatr, wcale nie była gestem szaleńca. Po pierwszych miesiącach na jej decyzję o zakupie teatru patrzę z jeszcze większym niż na początku szacunkiem - pisze Jacek Wakar w Dzienniku.

Pomysł genialny w swojej prostocie. Bohaterka "Skoku z wysokości" Leslie Ayazian właśnie kończy 50 lat i z tej okazji postanawia skoczyć z deski do basenu. To nie jest zwykły skok do wody.

To ma być przełamanie się, pokonanie wszystkich swoich lęków i obsesji, zerwanie ze starym życiem i start do nowego. Skacząc z wysokości w swe 50. urodziny, zwykła kobieta z tej sztuki ma szansę narodzić się na nowo. Stąd uporczywe próby i spowiedź z dotychczasowego znaczonego monstrualnym pechem życia. Opowieść tak zabawna, że można spaść z krzesła ze śmiechu.

"Skok z wysokości" to zabawa teatrem. Aktorce towarzyszą widzowie i w odpowiednich momentach odczytują swe kwestie. Nie ma znaczenia - kobieta może być mężczyzną, starsza pani dzieckiem. Spiętrzenie absurdu to jeszcze jedna zasada tego przedstawienia. Wszystko, co wywołuje spazmatyczny niemal śmiech, jest dozwolone.

Amerykańska aktorka i autorka Leslie Ayvazian swoją sztukę okrasiła prostym do bólu przesłaniem. Prostym, ale łączącym scenę i widownię. "Nikt nie jest doskonaly - mogłaby powtórzyć za Osgoodem Fieldingiem III z "Pól żartem, pół serio" bohaterka spektaklu. I pod tą deklaracją podpisałby się z uśmiechem każdy bez wyjątku widz. Potencjał tekstu jest spory, wszystko jednak zależy od aktorki. Fascynujące jest patrzeć, jak Krystyna Janda rzuca się w niego, niemal bez żadnej asekuracji. Skacze po drabinkach, naciąga na uszy czepek kąpielowy, w końcu powoli, krok po kroku, wdrapuje się na zawieszoną pod teatralnym sufitem trampolinę... Błahostka Ayvazian pozwala jej stworzyć kolejną z galerii kobiet, której najbliżej pewnie do Shirley Valentine. Wzruszającą, jeszcze bardziej zabawną.

Nie w psychologii rzecz jednak, ale w żywiole teatralnej zabawy. Aby spektakl się zazębiał, Janda musi zrezygnować z cieniowania sylwetki bohaterki, wyrzec się bardziej skomplikowanych gierek i gestów. Musi iść prostą drogą do celu, którym jest ośmieszenie bohaterki, a potem jej rehabilitacja. To zresztą też ma drugorzędne znaczenie, bo w "Skoku z wysokości" w gruncie rzeczy liczy się tylko jedno - samonakręcająca się sceniczna galopada żartów, grepsów, grymasów. Wszystkie są jednak w dobrym guście. "Skok z wysokości" Leslie Ayvazian to niewątpliwie najśmieszniejszy spektakl, jaki obecnie można zobaczyć w Warszawie. Stuprocentowy przebój, a przy okazji znakomite zwieńczenie pierwszego sezonu Teatru Polonia

Krystyna Janda, jak często powtarza, pragnie, by jej teatr był dla widza partnerem w śmiechu i zadumie. Dziś, z perspektywy pierwszego sezonu, widać, że decyzja aktorki, by zerwać w zawodzie ze wszystkim, co było, postawić na jedną kartę i kupić własny teatr, wcale nie była gestem szaleńca. Widać bowiem, że Janda nie ma za czym tęsknić. Ostatnie lata przed wprowadzeniem się do Polonii były czasem poszukiwania własnego miejsca. I to poszukiwanie zakończyło się sukcesem właśnie tutaj.

Spojrzenie wstecz. Janda zrezygnowała z Teatru Powszechnego, którego przez lata była podporą, grając nawet dziewięć ról w tym samym czasie i po kostiumie w garderobie orientując się, w jakim danego dnia gra przedstawieniu. Ograniczyła liczbę filmowych ról, bo chociaż było ich dużo, na palcach jednej ręki można policzyć te, które przyniosły jej prawdziwe artystyczne spełnienia. Na szczęście nie zobaczymy jej już więcej w roli współprowadzącej telewizyjny talk-show. Nawet gdyby podobny pomysł wpadł jej do głowy, zwyczajnie nie znalazłaby czasu. Nawet wpisy w internetowym blogu, który stanowił jej osobisty sposób porozumiewania się z potencjalnym widzem, stały się rzadsze. Aktorka nieraz opowiadała, że Teatr Polonia pochłania ją bez reszty. Przygotowuje przedstawienia, buduje repertuar, dogląda budowy dużej sceny, planuje przesunięcie jej ściany, a do niedawna wybierała jeszcze farby, kafelki, cement. Słowem -wszystko. Nic więc dziwnego, że poza Polonią w zawodzie nie ma Jandy. No może prawie jej nie ma.

Po pierwszych miesiącach na jej decyzję o zakupie teatru patrzę z jeszcze większym niż na początku szacunkiem. Uczciwiej chyba się nie dało. Gdy wszyscy wyciągają ręce po pieniądze, narzekając na ciężką dolę artystów, ona sama prowadzi swe rachunki. Gra w spektaklach, bo każdy pusty wieczór przynosi straty. Tak kształtuje repertuar, by dać przyjemność widzom, zapełnić małą na razie tylko scenę, a przy okazji pokazać charakter swojego teatru.

Po pierwszym sezonie, który w całości odbywał się na maleńkiej scenie Fioletowe Pończochy, widać, że Janda stara się robić teatr dla kobiet i o kobietach, najczęściej jeszcze przez kobiety przygotowywany. Stąd cykl "Kobiety Europy", który przyniósł inscenizacje tekstów Dubravki Ugresić ("Stefcia Ćwiek w szponach życia"), Vedrany Rudan ("Ucho, gardło, nóż"), Oksany Żabużko ("Badania terenowe nad ukraińskim seksem"), Rujany Jeger ("Darkroom"). Dochodzi do tego monodram Ewy Kasprzyk "Marilyn i papież", a teraz "Skok z wysokości". Ogromnie dużo jak na pierwszy sezon, więc zrozumiałe, że i przedstawienia są różnej klasy.

"Ucho, gardło, nóż" z wielką rolą Jandy, wściekłej i zrozpaczonej, to niemal arcydzieło, jeden z najważniejszych polskich spektakli ostatnich sezonów. Ale już Katarzyna Figura w "Badaniach..." grała kobiecość kubłami, w czym spora też zasługa dosłownej reżyserii Małgorzaty Szumowskiej. "Darkroom" Przemysława Wojcieszka sprowadzał się do zbyt nachalnie publicystycznej tezy. Kompletnym nieporozumieniem była zaś próba z "Marilyn i papieżem".

Nie da się robić teatru, nie popełniając błędów. W Polonii widać starannie kształtowany repertuar, a gorsze spektakle to koszt konieczny do poniesienia. I dopóki Janda nie wpuści do Polonii panoszącego się niemal wszędzie banału, wygra.

"Skok z wysokości" gra Janda z absolutną pewnością, poskramiając wszystkie jego pułapki (chociażby piekielnie trudny do nauczenia tekst, stąd rozmowy z asystentką suflerką). Mimo jego pozornej łatwości jest to dla aktorki zadanie karkołomne. A jednak warto patrzeć na Jandę w tym spektaklu, widząc, jak panuje nad publicznością, jak ją wykorzystuje, w jaki sposób, znowu do końca uczciwie, korzysta z tego, że jest gwiazdą, że przyszli tutaj z jej powodu. Mam poczucie, że w scenicznym uśmiechu Krystyny Jandy kryje się świadomość, że wszystko nareszcie jest na swoim miejscu.

Oto aktorka, która gwiazdorstwo wykorzystuje do własnych celów, wróciła do domu. Ostatnie lata, choć bogate, nie przyniosły jej chyba oczekiwanych satysfakcji. Ról teatralnych z tego czasu nie można lekceważyć, ale nie wejdą do szeregu najwybitniejszych jej osiągnięć. Z filmem nie inaczej. Więc co? Telewizja, reżyserowanie serialu? Wydaje się, że to były raczej zajęcia zastępcze, sposób na zagłuszenie zawodowej pustki, niezadowolenia. Pamiętam ostatni festiwal filmowy w Gdyni. Janda odbierała swoją nagrodę bez cienia uśmiechu. Teraz, stojąc na kilkumetrowej scence w foyer Polonii, wygląda, jakby miała świat u stóp.

***

Najgłośniejsze filmy i wielkie nagrody Krystyny Jandy

Najważniejsze role

1976 - "Człowiek z marmuru", reż. Andrzej Wajda

1978 - "Bez znieczulenia", reż. Andrzej Wajda

1979 - "Dyrygent", reż. Andrzej Wajda 1979 - "Golem", reż. Piotr Szulkin

1981 - "Człowiek z żelaza", reż. Andrzej Wajda

1981 - "Mephisto", reż. Istvan Szabó

1982 - "Przesłuchanie", reż. Ryszard Bugajski

1986 - "W zawieszeniu", reż. Waldemar Krzystek

1987 - "Na srebrnym globie", reż. Andrzej Żuławski

1988 - "Dekalog", serial TV, reż. Krzysztof Kieślowski

1989 - "Modrzejewska", serial TV, reż. Jan Łomnicki 2000 - "Weiser",

reż. Wojciech Marczewski

2000 - "Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową",

reż. Krzysztof Zanussi

2001 - "Przedwiośnie", reż. Filip Bajon

2005 - "Parę osób, mały czas", reż. Andrzej Barański

Nagrody artystyczne

1978 - Nagroda im. Zbigniewa Cybulskiego za debiut

1990 - nagroda jury festiwalu w Cannes za najlepszą rolę kobiecą ("Przesłuchanie")

2005 - "Parę osób, mały czas" nagroda za pierwszoplanową rolę kobiecą na festiwalu filmowym w Gdyni

2006 - Medal Karola Wielkiego - europejska nagroda mediów

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji