Artykuły

Zostają w naszej pamięci

Przełom października i listopada to niezmiennie w naszej tradycji moment zatrzymania i refleksji. Dotyczy ona przede wszystkim bliskich nam osób, ale również wszystkich tych, którzy zaistnieli w naszym życiu dzięki pojedynczym, ale ważnym spotkaniom. Czujemy, że kończy się pewna epoka, a naszym obowiązkiem jest o nich pamiętać - łódzki Teatr Powszechny wspomina ludzi, którzy przez dekady zapisywali historię łódzkiego i polskiego teatru.

W ostatnich latach pożegnaliśmy twórców związanych z Teatrem Powszechnym w Łodzi - Halinę Pawłowicz-Szonert, Alicję Knast, Janusza Kubickiego, Romana Kłosowskiego i Leona Niemczyka. Odeszli od nas również wieloletni pracownicy, którzy nie wychodzą do oklasków, ale bez ich codziennej pracy Teatr nie mógłby sprawnie działać - Krystyna Sabara, Józef Jaworski, Marek Grzelak i Marian Kowalski. Pamiętamy także o Teresie Wrzesińskiej, wieloletniej Prezes Łódzkiego Okręgu Polskiego Związku Niewidomych i wielkiej przyjaciółce Teatru.

Halina Pawłowicz

Halina Pawłowicz (1929-2019) odeszła w połowie października w wieku dziewięćdziesięciu lat. Była wieloletnią aktorką Teatru Powszechnego w Łodzi, niemal całą swoją zawodową karierę związała ze sceną przy Legionów. Pracowała tu przez trzydzieści pięć lat (1951-1986). "Halina była kilka lat starsza ode mnie. Pamiętam, że po raz pierwszy spotkałam się z nią w Powszechnym w latach 50. - w Moralności Pani Dulskiej w reżyserii Jadwigi Chojnackiej. Ona grała Hesię, ja robiłam wtedy zastępstwo - grałam Melę. Zaczynałam dopiero pracę w teatrze, nie czułam się jeszcze pewnie wśród znanych i lubianych aktórów. Halina była wyjątkowa życzliwa, serdeczna i bardzo pomogła mi się odnaleźć w tej nowej sytuacji" - wspomina aktorka Teatru Powszechnego w Łodzi Barbara Połomska. Halina Pawłowicz debiutowała sztuką Zapolskiej, później stworzyła kilkadziesiąt niezapomnianych ról, m.in. w "Domu Bernardy Alba" Federico Garcii Lorci w reżyserii Adama Hanuszkiewicza, "Kramie z piosenkami" Leona Schillera w reżyserii Mirosława Szonerta, "Kartotece" Tadeusza Różewicza w reżyserii Marka Glińskiego, "Pociągach pod specjalnym nadzorem" Bohumila Hrabala w reżyserii Mirosława Szonerta czy "Igraszkach z diabłem" Jana Drdy w reżyserii Józefa Grudy.

"Pamiętam Halinę jako osobę bardzo spontaniczną, wesołą, żywiołową, czasami zaczepną. Te jej cechy decydowały oczywiście o rolach, które wybierali dla niej reżyserzy. Poza tym świetnie tańczyła. Później pracowała też jako choreograf" - dodaje Barbara Połomska. Halina Pawłowicz po raz ostatni w teatrze wystąpiła w "Moralności Pani Dulskiej", kiedy to inscenizację komedii Zapolskiej przygotowywała w Teatrze Powszechnym w Łodzi Agnieszka Glińska. Tym razem wcieliła się w rolę Tadrachowej.

Janusz Kubicki

Janusz Kubicki (1931-2014) na scenie debiutował w spektaklu "Ciemności kryją ziemię" Jerzego Andrzejewskiego w reżyserii Kazimierza Dejmka. Na deskach łódzkich scen stworzył kilkadziesiąt niezapomnianych ról w spektaklach m.in. Kazimierza Dejmka, Jerzego Antczaka, Romana Sykały, Edwarda Dziewońskiego, Agnieszki Glińskiej, Janusza Kłosińskiego i Waldemara Śmigasiewicza. Wiele osób pamięta również role Kubickiego w telewizyjnej "Stawce większej niż życie" i w "Vabanku".

Publiczność uwielbiała Kubickiego jako profesora Henry'ego Higginsa z "My Fair Lady". "W tym spektaklu zagrałam rolę Elizy. Razem z Januszem stworzyliśmy wtedy jedne z naszych najlepszych, popisowych ról. Janusz był dżentelmenem i szalenie kulturalnym mężczyzną, który odnosił się do wszystkich z atencją. Był skromny, nie lubił mówić o sobie. Uwielbiał za to opowiadać o teatrze, dzielić się teatralnymi historiami i doświadczeniami" - mówi Barbara Połomska. Barwne anegdoty Janusza Kubickiego wypełniały przestrzeń kulis Powszechnego. Dla młodszych kolegów były to opowieści o teatrze i ludziach, których już nie poznali.

Alicja Knast

Alicja Knast (1928-2015) była aktorką teatralną i filmową. Debiutowała w roku 1951 mając 23 lata, a w latach 1953-59 występowała w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Częstochowie. Na scenie Teatru Powszechnego w Łodzi grała od 1959 do 1989 roku, między innymi w "Ślubach panieńskich" w reżyserii Eugeniusza Stawowskiego, "Kramie z piosenkami" w reżyserii Mirosława Szonerta oraz w zrealizowanych przez Adama Hanuszkiewicza "Trzech siostrach", "Domu Bernardy Alba" i "Tak jest, jak się państwu zdaje".

"Z Haliną Pawłowicz i Alą miałyśmy wspólną garderobę. Była świetną aktorką, choć mogłoby się zdawać, że jej warunki - niewysoki wzrost i drobniutka sylwetka - będą ją ograniczać. Nic bardziej mylnego. W "Skowronku" w reżyserii Sykały zagrała Joannę d'Arc z ogromną siłą i niesamowitą prawdą. Tą rolą zachwycała nie tylko łódzką publiczność - owacyjnie przyjęli ją również aktorzy na Węgrzech, gdzie graliśmy gościnnie spektakl. W ogóle jej siłą na scenie była wielka prawda. A jaka była prywatnie? Była przyzwoitym i dobrym człowiekiem. O nikim nie mówiła źle, starała się łagodzić konflikty, chłodziła nasze gorące głowy" - opowiada o niej Barbara Połomska.

Roman Kłosowski

Roman Kłosowski (1929-2018) był aktorem teatralnym i filmowym oraz reżyserem, w latach 1976-81 dyrektorem łódzkiego Teatru Powszechnego. Stworzył tutaj niezapomniane role, m.in. tytułowego Szwejka w sztuce Jaroslava Hašeka w reżyserii Janusza Zaorskiego. W spektaklu tym, jak i wielu innych, grała z nim Barbara Połomska, która dziś opowiada: "Roman był dobrym kolegą, nie robił z siebie dumnego pana dyrektora. Lubiliśmy się bardzo, był szalenie dowcipny, wymagający, wiedział czego chce i stawiał granice".

Kłosowski grał również Ryszarda w "Ryszardzie III" Williama Shakespeare'a w reżyserii Jerzego Hoffmana i Sarka-Farka w "Igraszkach z diabłem" Jana Drda w reżyserii Józefa Grudy. Ogromną popularność i sympatię widzów przyniosła mu kultowa rola Maliniaka w serialu telewizyjnym "Czterdziestolatek", ale wystąpił także w wielu znanych filmach m.in. "Ewa chce spać" w reżyserii Tadeusza Chmielewskiego, "Hydrozagadce" w reżyserii Andrzeja Kondratiuka, "Rzeczpospolitej babskiej" w reżyserii Hieronima Przybyły, "Pierwszym dniu wolności" w reżyserii Aleksandra Forda czy "Giusseppe w Warszawie" w reżyserii Stanisława Lenartowicza.

"Był ciepłym, serdecznym człowiekiem. Emocjonalnym, ale niepamiętliwym. To on zatrudnił mnie do Teatru Powszechnego w Łodzi. Grał tu wówczas Aleksander Fogiel, Leon Niemczyk i wielu znanych kolegów aktorów, od których my młodzi mogliśmy się wiele nauczyć" - tak opowiada dziś o nim aktor Mirosław Henke.

Ostatni raz na scenie Teatru Powszechnego w Łodzi pojawił się w czerwcu 2013 roku, kiedy na zaproszenie dyrektor Ewy Pilawskiej zaprezentował spektakl zrealizowany w Teatrze w Gorzowie Wielkopolskim "Akt bez słów - Komedia - Ostatnia taśma Krappa - Oddech" w reżyserii Krzysztofa Prusa. Intencją było, aby dyrektor Kłosowski zagrał spektakl zrealizowany z okazji 60-lecia pracy artystycznej na nowo powstałej wówczas Małej Scenie Teatru Powszechnego, a ten przyjął zaproszenie z ogromną przyjemnością, nie kryjąc wzruszenia i szczęścia, że po latach mógł wrócić na deski łódzkiego teatru. Było to dla niego szczególnie ważne, ponieważ wiele lat temu przestał być dyrektorem w trudnych dla niego okolicznościach - właściwie padł ofiarą kryzysu w zespole teatru. Zespół - ludzie, których wspierał - wyrzucił go z Powszechnego. Wiele osób dziś mówi, że głęboko wstydzi się tego, jak skrzywdziło Kłosowskiego.

Występ na Małej Scenie odbył się w szczególnych okolicznościach. "Pamiętam dzień, gdy Roman zagrał w naszym teatrze Krappa, swą ostatnią teatralną postać" - wspomina inspicjent Małgorzata Urzędowska. "Przed spektaklem dotarła do niego wiadomość o śmierci żony. Ponieważ ich związek słynął z wieloletniego przywiązania, był to dla niego ogromny cios. On jednak powiedział: zagram! I zagrał jak gdyby nigdy nic. Dopiero po przedstawieniu pokazał swoje zdruzgotanie. Należał do tego pokolenia aktorów, dla których scena była wszystkim, a szacunek do publiczności rzeczą świętą".

Leon Niemczyk

Teatr Powszechny w Łodzi był Leona Niemczyka (1923-2006) jedynym teatrem repertuarowym, z którym był związany na stałe. Po II wojnie światowej miał krótkie epizody pracy dla teatrów w Warszawie, Gdańsku i Bydgoszczy, ale Łódź i Powszechny wybrał jako swoje miejsce. W naszym teatrze grał w latach 1953-1979, po czym pracował już wyłącznie dla kina.

Leon Niemczyk to biografia niezwykła. Przed II wojną światową mieszkał z rodziną w Warszawie, a podczas wojny pracował w biurze kreślarskim, ukończył też podchorążówkę Armii Krajowej i brał udział w powstaniu warszawskim, po którego upadku służył w 444. batalionie przeciwlotniczym 3. Armii dowodzonej przez gen. George'a Pattona. Po powrocie do Polski, chcąc uciec statkiem na Zachód, zatrudnił się w Stoczni Gdańskiej. Tam jednak, w amatorskim teatrzyku stoczni, zakochał się w aktorstwie. Z Gdańska trafił do studia teatralnego Iwo Galla, zdał egzamin eksternistyczny w warszawskiej PWST i zamieszkał w Łodzi.

Lista tytułów filmów, w których zagrał, zdaje się nie mieć końca. Debiutował w "Celulozie" Jerzego Kawalerowicza (1953), a zakończył pracę rolą Marka w "Inland Empire" Davida Lyncha (2006). Jego talent doceniło wielu znakomitych reżyserów - Andrzej Munk, Roman Polański, Aleksander Ford, Jerzy Passendorfer, Wojciech Jerzy Has, Juliusz Machulski oraz szerokie grono reżyserów zagranicznych, głównie niemieckich. Był prawdziwą gwiazdą, aktorem znanym na całym świecie. Łodzianie pamiętają go z roli w spektaklach Teatru Powszechnego, m.in. "Klub Pickwicka", "Derby w pałacu", "Alkad z Zalamei", "Wielki człowiek do małych interesów" oraz "Szwejk", w którym grał z Romanem Kłosowskim.

Leon Niemczyk nie lubił oficjalnych spotkań i uroczystych premier. "Spośród wielu pracowników teatru do osobistych spotkań i rozmów wybierał najczęściej nie kolegów aktorów czy reżyserów, lecz chłopaków z działu technicznego, ludzi tworzących teatr od niewidzialnej strony" - mówi o Leonie Niemczyku Andrzej Kowalski, obecnie zastępca kierownika technicznego w Teatrze Powszechnym w Łodzi. "Mój dziadek był tu stolarzem i pan Leon często bywał u niego. Pamiętam, że uwielbiał grać w karty. Mimo sławy, znanej twarzy, nie miał w sobie nic wyniosłego, był serdeczny, normalny, otwarty na każdego człowieka."

"Ludzie cienia"

Teatr to nie tylko aktorzy, lecz cały, duży zespół ludzi, którzy pracują w miejscach, których z widowni nie widać.

Krystyna Sabara - inspicjent i sufler - pracowała w łódzkim Powszechnym od roku 1973 przez 38 lat. Była barwną osobowością teatru, z którym związała zarówno życie zawodowe, jak i prywatne - była drugą żoną aktora Powszechnego Tadeusza Sabary i matką Rafała Sabary, który w Powszechnym wyreżyserował trzy spektakle. Kiedy w roku 2000 Krystyna Sabara przechodziła na emeryturę, dyrektor Ewa Pilawska zorganizowała jej benefis z okazji kolejnego jubileuszu i przyznała Nagrodę Dyrektora Teatru. Od tamtego momentu jeszcze przez 11 lat pracowała przy m.in. "Szalonych nożyczkach". Zmarła latem 2014 roku.

Dbałość o najmniejszy szczegół i wsłuchiwanie się w potrzeby aktorów charakteryzowały pracę Józefa Jaworskiego i Marka Grzelaka, mistrzów krawiectwa i szewstwa. W ich pracowni światło paliło się często do późnych godzin nocnych. Obaj potrafili nie tylko znakomicie realizować projekty scenografów i kostiumologów, ale przede wszystkim wiedzieli, że kostium to dla aktora nie tylko strój, ale jeden z elementów pozwalających zbudować postać. Józef Jaworski jako szewc był związany z Teatrem Powszechnym w Łodzi 37 lat (do 2008 roku). Zanim rozpoczął pracę u nas, współpracował z dużymi przedsiębiorstwami, takimi jak Skogar i Moda Polska. W swej dziedzinie był autorytetem. Przez lata był autorytetem. Kiedy zdecydował się odejść na emeryturę, zespół zgotował mu długą owację na stojąco, jak wielkiemu aktorowi. Był uwielbiany przez aktorów, a w szczególności aktorki, które urzekał urokiem osobistym i elegancją. Marek Grzelak - krawiec, który związany był z nami 37 lat (do 2011 roku), był mistrzem profesji, autorem strojów do wybitnych polskich filmów i ekranizacji. Jego twórczą pracę przerwała nagła, śmiertelna choroba.

W pamięci zespołu Teatru Powszechnego w Łodzi pozostał również pracownik działu technicznego Marian Kowalski, związany z Powszechnym od 1957 do 1989 roku. Pracował tu też jego ojciec, a obecnie pracuje tu jego syn Andrzej, którego - jak zaznaczają współpracownicy - wychował na porządnego człowieka. Ci, którzy znali pana Mariana, mówią, że był "przyjacielski, życzliwy, profesjonalny". Cała jego kariera zawodowa wiąże się z teatrem, którym "żył całym sercem i duszą" - jak mówią jego koledzy. Był tutaj rzemieślnikiem - stolarzem, montażystą, maszynistą sceny. Raz nawet zaistniał jako aktor, ponieważ w "Balladynie" statystował w roli Księdza.

W styczniu 2017 roku odeszła Teresa Wrzesińska - związana z Teatrem Powszechnym w Łodzi wieloletnia Prezes Łódzkiego Okręgu Polskiego Związku Niewidomych, postać bardzo ważna dla teatru, wielka miłośniczka sztuki. To właśnie dzięki jej otwartości na propozycję dyrektor Ewy Pilawskiej w 2005 roku odbyła się pierwsza premiera "Teatru dla niewidomych i słabo widzących". Wspierała ten unikatowy projekt, który wciąż jest realizowany - za nami 64 premiery. Tak długo, jak pozwalało jej zdrowie, uczestniczyła regularnie we wszystkich przedstawieniach. Będziemy zawsze o niej pamiętać, dedykując jej kolejne spektakle w ramach projektu, który współtworzyła. Niezwykła, inteligentna, odważna, dowcipna, była największym przyjacielem "Teatru dla niewidomych i słabo widzących".

***

Na zdjęciu: Halina Pawłowicz i Leon Niemczyk w spektaklu "Jak obrabować bank" w reż. Jerzego Hoffmann, 1974 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji