Artykuły

Prawnik kobiet oskarżających dyrektora Bagateli: "Mamy mocne dowody"

- Wydaje się, że akcja #MeToo w Bagateli otwiera puszkę Pandory. Zwróćmy bacznie uwagę na to, jaka będzie reakcja opinii publicznej. Za chwilę wyleje się na moje klientki fala hejtu internetowego - mówi mec. Wojciech Nartowski, który reprezentuje pracownice Teatru Bagatela.

Aleksander Gurgul: W środę dyrektor Henryk Jacek S. wydał lakoniczne oświadczenie. Zaprzecza w nim wszystkim doniesieniom medialnym, w których oskarżany jest o molestowanie seksualne kobiet pracujących w Teatrze Bagatela.

Mec. Wojciech Nartowski: - Nie oceniam tej wypowiedzi, każdy ma prawo do dowolnej formy obrony.

S. powiedział dziennikarzom, że do sprawy odniesie się w piątek, po rozmowie z prezydentem Jackiem Majchrowskim, czyli jego przełożonym, bo teatr jest miejski. O czymś to świadczy według pana?

- Cała ta sytuacja zaskoczyła wiele osób, nie tylko w samym teatrze, ale też w mieście. Zwraca uwagę na problem w Bagateli, jak i ogólny problem kobiet narażonych na dyskryminację czy zachowania mobbingowe albo wręcz na przemoc o charakterze seksualnym. Wydaje się, że akcja #MeToo w Bagateli otwiera puszkę Pandory.

W środę Alina Kamińska, liderka osób pokrzywdzonych, poinformowała, że grupa ta wzrosła z 9 do 12 osób. Myśli pan, że będą zgłaszać się kolejne? Pytam, bo kobiety twierdzą, że trwało to latami.

- Postępowanie jest bardzo świeże. Prezydent Krakowa skierował zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do prokuratury dwa dni temu. Temat będzie żył własnym życiem. Mamy sygnały, że osób pokrzywdzonych może być wiele, na pewno więcej niż te, które sformułowały swoje głośne "nie". O kilku osobach już wiem, prawdopodobnie zgłoszą się następne. Trudno powiedzieć, jak masowe było to zjawisko. Myślę, że dopiero teraz nagłośnienie tej sprawy spowoduje pewien powiew odwagi i przezwycięży strach.

Czy pana zdaniem ta sprawa zmieni dyskurs debaty na temat przemocy w Polsce?

- Przede wszystkim zastanówmy się wszyscy, jakie mamy prawa, czy jesteśmy faktycznie chronieni i czy prawo jest efektywnie wykonywane. Bo oprócz tego, że mamy przepisy, artykuły i paragrafy w Kodeksie karnym i innych kodeksach, prawo ma znaczenie i sens wtedy, gdy jest egzekwowane. Bo co z tego, że paragraf brzmi jak powinien, a osoba, która jest ofiarą przemocy i jest przestraszona, boi się powiedzieć o tym. Bo boi się społecznego napiętnowania i że zostanie na marginesie. Albo że ludzie ją wyśmieją. Oczywiście dodać należy obawę przed utratą pracy.

Zwróćmy też bacznie uwagę na to, jaka będzie reakcja opinii publicznej. Z tego, co się orientuję, już teraz komentarze są często negatywne. Za chwilę wyleje się na moje klientki fala hejtu internetowego. Wtedy zacznie się kolejny wątek dyskusji, będziemy zadawać sobie pytania, czy nie doszło do naruszenia dóbr osobistych w mediach społecznościowych, a może i publicznych. Będziemy mówić o mowie nienawiści i hejcie.

Jeśli nie będziemy bronić tych kobiet i ich praw, a także one same nie będą miały możliwości obrony, stając się przy tym rzecznikami innych pokrzywdzonych osób z podobnymi doświadczeniami, to nigdy nie podejmiemy tej trudnej dla społeczeństwa dyskusji. Bo temat dla wielu Polaków jest nieatrakcyjny, niepopularny i niewygodny. Wielu na pewno wolałoby przymknąć oko. A dla niektórych jest po prostu tzw. gorącym ziemniakiem, którego należałoby odrzucić gdzieś na bok.

Co będzie się działo w kolejnych dniach? Będziecie się domagać, aby dyrektor S. ustąpił z funkcji na czas postępowania?

- Myślę, że jeśli będzie dalej dyrektorem, to dojdzie do zakłócenia pracy teatru i utrudni wypowiedzenie się osób na temat relacji panujących w tym teatrze. Wyobrażam sobie, że ktoś pod presją groźby utraty pracy i zarobków zablokuje się, żeby nie powiedzieć - zostanie zakneblowany. Z punktu widzenia tej sprawy, dla jej przejrzystości i nie przesądzając przedwcześnie o winie, należy tak zaaranżować sytuację, aby każda osoba mogła się swobodnie wypowiedzieć. Żeby chociaż nie doszło do tego, o czym mówią same pokrzywdzone panie, czyli nadużycia przełożonego wobec podwładnych. Mam na myśli zachowania nie tylko nieeleganckie, ale i te bezprawne.

Czy macie mocne dowody na to, o czym mówią pokrzywdzone?

- Gdyby dowodów nie było, nie byłoby sprawy. W moim przekonaniu są bardzo mocne. Ale nie wypowiadam się na temat szczegółów dowodowych z przyczyn oczywistych. To nie tylko przedwczesne, ale nie służy interesom pań zawiadamiających i innych osób, które będą chciały mieć głos w sprawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji