Artykuły

"Ja jestem wszystkim, lecz nie tym, czym sądzisz"

"Tartuffe albo Szalbierz" w reeż. Jacquesa Lassalle'a w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Agnieszka Olczyk w Didaskaliach.

Nie musi nosić beretu z wiadomo jakiego materiału, żebyśmy natychmiast rozpoznali, co to za kobieta. Pani Pernelle (Anna Chodakowska), o postarzałej, grubo upudrowanej twarzy, wytacza się na scenę na wózku, od strony wejścia dla widzów, po wyściełanym pluszem podeście. Ze świątobliwą miną, kontrastującą z sylwetką herod-baby, odmawia różaniec, od czasu do czasu okładając nim (w odruchu nibysamobiczowania) upośledzoną służącą (Izabela Gwizdak), pchającą wózek. Na scenie oczekuje jej rodzina - synowa z bratem, wnuki. Nikt nie traktuje jej apodyktycznych, złośliwych uwag poważnie, każdy stara się raczej ukryć pobłażliwy uśmiech. Niemniej pani Pernelle budzi nieprzyjemne skojarzenia. Fanatyzm, nietolerancja, brak posłuchu dla argumentów drugiej strony, przypisywanie sobie wyłączności na interpretację wiary...

Lassalle ubrał aktorów Tartuffe'a w kostiumy z epoki, nie starał się też uwspółcześnić tekstu Moliera. Pozwolił wybrzmieć słowu (bardzo dobry, również nie radykalnie uwspółcześniony, łatwo wpadający w ucho przekład Jerzego Radziwiłowicza), zaistnieć pięknie oświetlonym, malarskim (jak z obrazów holenderskich mistrzów) scenom.

Tartuffe Lassalle'a rozgrywa się ni to w pałacowej sali, ni to w salonie, z bardzo oszczędnym wystrojem - złożonym jedynie z kilku krzeseł. Surowe wnętrze o brązowych ścianach przypomina coś jeszcze - kościół. Okna wyglądają jak świątynne witraże. Postacie podglądają lub podsłuchują innych przez ukryte w ścianach okienka. Jedno z nich, przez które Orgon (Jerzy Radziwiłowicz) sprawdza, czy nikt go nie śledzi podczas rozmowy z córką, ma brązową kratkę, jak w konfesjonale. Przed wspomnianą sceną Orgon dłuższą chwilę pochyla się na odwróconym krześle (imitującym teraz klęcznik), jak gdyby zastygając w modlitwie - przed oknem-witrażem, w milczeniu, przy zgaszonym świetle. Na trop "kościelny" naprowadza także organowa muzyka, towarzysząca głównie wejściom Tartuffe'a (Wojciech Malajkat), a także rozlegające się co pewien czas bicie dzwonu. Niejednoznaczne, surowe wnętrze doskonale koresponduje z kolorowymi, stylowymi kostiumami aktorów, a także z oszczędnie wygrywanymi emocjami.

Czy jest spektakl o religii i religijności? O obłudzie niektórych "świętoszków", deklarujących wiarę w Boga i nienawidzących ludzi?

Pierwsza scena, z trzymającą różaniec panią Pernelle, sugeruje ten właśnie temat, ale interpretacja Lassalle'a idzie dalej. Orgon podąża za Tartuffem. gdyż wydaje mu się, że on wie więcej, wie lepiej, jest bliżej czegoś, co mogłoby mu pomóc uporządkować świat. W życiu zmęczonego, nie najmłodszego już mężczyzny pojawia się ktoś, kto po kawałku, podstępnie wykrada mu duszę, aż wreszcie opanowuje go całkowicie, sprawiając że Orgon odsuwa się od najbliższych i ufa bez reszty przybłędzie.

Pierwsza część przedstawienia jest statyczna. Aktorzy wygłaszają długie monologi, czasami brną w nieco zawiłą retorykę. Tytułowy bohater, zgodnie z zamysłem Moliera, pojawia się dopiero pod koniec pierwszej części spektaklu. Osoba budząca tak silne namiętności u wszystkich (od uwielbienia po nienawiść), budzi także wielkie oczekiwania u publiczności. Tymczasem Tartuffe okazuje się człowiekiem bez właściwości - ani ładnym, ani brzydkim, ani pociągającym, ani odstręczającym. Jego miłosne monologi skierowane do Elmiry (Danuta Stenka) będą zbiorem beznamiętnie wygłaszanych, nużących fraz i frazesów. Dopiero druga część przedstawienia i prowokacja żony Orgona ujawnią w nim trochę ikry oraz przebiegłości, ale w istocie Tartuffe do końca pozostanie tylko małym człowieczkiem, może tylko nieco bardziej niż inni inteligentnym. Druga część spektaklu rozgrywa się w szybszym tempie, a dzięki intrygom Elmiry, a następnie Tartuffe'a, jest bardziej interesująca, mieniąca się nastrojami, tonacjami, zróżnicowaniem środków aktorskich. Przedstawienie Lassalle'a jest tylko chwilami śmieszne, wszystko bowiem wydaje się zmierzać do tragicznego rozwiązania. Bohaterowie ranią się i nie rozumieją wzajemnie, nie ufają sobie (nieustanne podsłuchiwanie i podglądanie) i są dla siebie okrutni. Niespodziewany happy end ma gorzką wymowę. Słowa oficera Gwardii Królewskiej (Marek Barbasiewicz) Orgon przyjmuje ze zdumioną miną - on jedyny nie potrafi manifestować radości, jak gdyby nie wierzył, że istnieje na świecie sprawiedliwość i porządek. Jego świat się zawalił i ta interwencja "deus ex machina" niczego w nim już nie naprawi, nie odbuduje.

Druga część przedstawienia Lassalle'a to koncert aktorski. Pierwsze skrzypce gra tu Jerzy Radziwiłowicz, perfekcyjnie operujący niuansami, zmieniający się ze sceny na scenę. Orgon jest tak bezgranicznie i bezkrytycznie zachwycony Tartuffe'm (błędne wodzenie za nim błyszczącymi oczami, entuzjazm w głosie, gdy o nim mówi), że przypomina to miłosne wręcz zauroczenie. Przy tym czerpie jakąś perwersyjną przyjemność ze znęcania się nad najbliższymi. Orgon Radziwiłowicza nosi w sobie pewną ambiwalencję: z jednej strony budzi litość naiwnością i nie można go łatwo potępić, tak jak nie potępia go nikt z rodziny, ale jest także jedyną osobą, która nie akceptuje świata takiego, jaki jest - próbuje walczyć, za każdą cenę, o ocalenie wyższych wartości, które, jego zdaniem, reprezentuje Tartuffe; z drugiej jednak strony Orgon wydaje się oschłym, pozbawionym uczuć egoistą. Właściwie nie wiadomo, czym zaskarbił sobie miłość żony, którą trzyma na dystans (i to dosłownie - na ogół rozmawia z nią na odległość kilku metrów), dzieci, które się go boją, czy służącej, na którą bez przerwy się złości. Gdy okazuje się, że Tartuffe zastawił na niego pułapkę. Orgon zachowuje się jak dziecko - bezradne i przestraszone. Ale nawet wtedy nie potrafi okazać serdeczności, odwdzięczyć się za wsparcie i troskę, którymi otacza go rodzina.

Elmira trochę się marnuje w cieniu męża. Ma klasę i wdzięk; nie można powiedzieć, że nie zna swojej wartości, ale na ogół milczy, ukrywa własne zdanie, odzywając się tylko wtedy, kiedy jest to absolutnie konieczne. Stenka jest rewelacyjna zwłaszcza w pierwszej części spektaklu, gdy z chłodnym uśmiechem inteligentną ripostą gasi erotyczne zapędy Tartuffe'a. Scena na stole, kiedy rozbierana przez obłudnika kobieta próbuje dawać rozpaczliwe znaki mężowi, aby wreszcie wyszedł z ukrycia - pukając najpierw dyskretnie, a później coraz rozpaczliwiej, wreszcie waląc głową w blat - należy do najbardziej przejmujących obrazów w spektaklu). Marianna (Karolina Gruszka) to żywiołowa, niezwykle emocjonalnie reagująca na dobre (lub złe) wieści dziewczyna. Pięknie gra zwłaszcza w scenie, gdy dowiaduje się o planowanym przez ojca jej ślubie z Tartuffem - od rozbawienia, niedowierzania, przez nerwowe rozedrganie, dochodzi wreszcie do rozpaczy, wyrażonej w niemym, przeciągłym krzyku. Najlepiej także z młodych aktorów, z dużą swobodą i lekkością, mówi wiersz.

Nie przekonuje natomiast Doryna w wykonaniu Beaty Ścibakówny, grana na jednym, zrzędliwym tonie. Ciekawe są postacie epizodyczne - komornik pan Godzic (Henryk Talar), budzący grozę także przez kontrast słów, które wypowiada i przylepionego do twarzy uśmiechu, i przemawiający z loży w finale spektaklu, leciutko ironicznie uśmiechnięty (jak gdyby, utożsamiając się z widzami, sam nie wierzył w ten nieoczekiwanie pomyślny obrót spraw) oficer Gwardii Królewskiej (Marek Barbasiewicz).

Aktorzy dookreślają swoje postaci charakterystycznym sposobem poruszania się (przygarbiona Ścibakówna, kołyszący się na boki Radziwiłowicz) czy gestykulacji (Orgon podwija za długie rękawy, wznosząc ręce do nieba). Bardziej interesujący są jednak wtedy, gdy stosują subtelniejsze środki wyrazu: Orgon człapiący niezgrabnie po scenie jest tylko wyjęty z teatralnej tradycji; rzucający zrezygnowane spojrzenie, skamieniały w chwili aresztowania - budzi autentyczne współczucie.

Lassalle znajduje złoty środek - nie jest to teatr skostniały, który nie ma nam nic do powiedzenia i który oglądamy jak ekspozycję w zakurzonej muzealnej gablocie. To solidny teatr wyrosły z miłości do słowa i obrazu. Warto w nim chwilę poprzebywać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji