Artykuły

O władzy kameralnie

34. Toruńskie Spotkania Teatrów Jednego Aktora w Toruniu. Pisze Aram Stern w Teatrze dla Wszystkich.

34. edycja Toruńskich Spotkań Teatrów Jednego Aktora zbiegła się z osiemdziesiątą rocznicą wybuchu II Wojny Światowej, hekatomby, która w pięć lat zmiotła z powierzchni Ziemi nie tylko wiele obiektów kultury i dziedzictwa, ale przede wszystkim pozbawiła życia lub zdrowia dziesiątki tysięcy ludzi biorących w niej udział. W pięknej lalkowej szafie Teatru "Baj Pomorski", powstałej na fundamentach dawnego budynku Deutsches Heim przy ulicy Piernikarskiej 9 w Toruniu oraz salach hitlerowskiego Burgtheater (Teatr Zamkowy, w latach 1940-45)*, nie zobaczyliśmy jednak historii losów ofiar koszmarnych lat okupacji, ale aktorów wcielających się w inicjatorów zbrodni wojennych, i to tak znaczących, jak sam Stalin czy Hitler! Poznaliśmy także przewrotną naturę człowieka, nie tylko wplątanego w wojnę.

Siła dziennikarki

Tegoroczne MONOSpotkania pokazem mistrzowskim zainaugurowała Ewa Błaszczyk [na zdjęciu], wcielając się w najsłynniejszą dziennikarkę XX wieku - Orianę Fallaci (1929-2006), której wojny nie były obce, a rozmowy ze zbrodniarzami wciągały czytelników bardziej aniżeli te z gwiazdami. Fallaci bowiem lepiej rozumiała ludzi w stanie wojny niż w czasie pokoju. W monodramie Remigiusza Grzeli "Oriana Fallaci. Chwila, w której umarłam" bohaterka Ewy Błaszczyk toczy jednak wojnę z samą sobą: rewolucjonistki z kobietą, zakochanej potężnie w greckim "symbolu wolności", Alekosie Panagulis'ie (1939-76). Toczy wojnę ze swoim życiem, które zbliża się do końca, trawi niespełnienie w rozmowie z nienarodzonym dzieckiem, jest tak chłodna w czerwonym garniturze, spowitym dymem papierosowym, iż sprawia, że mimo pewnego oporu, trudno oderwać od niej wzrok. Falllaci-Błaszczyk jest silna, bezkompromisowa i w takim też charakterze po długiej owacji... opuściła szybko owiany listopadowym chłodem Toruń.

Udawane męczeństwo

Tego samego dnia historia innej bohaterki, żyjącej sto lat wcześniej w ciężkich dla Polaków latach po upadku powstania listopadowego, grana przez wielką teatralną Gwiazdę, dla przeciwwagi zachwyciła widzów ciepłem i intymnym klimatem oraz zaczarowała ironią i dystansem do granej przez siebie postaci. Fenomenalna Irena Jun, wybitna odtwórczyni ról Beckettowskich (w 2019 roku przypadła 30. rocznica śmierci irlandzkiego dramaturga), oczekiwana przed rokiem w Toruniu, teraz, mimo słusznego wieku, pozostała z widzami na scenie po zagraniu tak oczekiwanego tutaj monodramu "Matka Makryna", wyreżyserowanego wg własnego scenariusza na podstawie poematu Juliusza Słowackiego i powieści Jacka Dehnela. Swym mistrzowskim pokazem Irena Jun raz po raz, przy subtelnych dźwiękach dzwonów, przeistaczała się z niebotycznie religijnej męczennicy - mniszki w nieposkromioną szachrajkę, w której opowieści wierzyli wielcy tamtej epoki: od polskich romantyków, po samego papieża! Wysublimowanie autoironiczna gra aktorska Jun, jej eklektyczny kostium, skąpa scenografia, wreszcie kontakt z publicznością zasiadającą po obu stronach sceny - były bliskie pełni idealnej. Tu najbardziej błahy gest pracował na całość obrazu, bez produktów ubocznych, zbędnych oślepień czy ogłuszeń widza: tylko tekst i nadzwyczaj sceniczna i zarazem naturalna jego interpretacja. Tuż po przedstawieniu, "za wierność przesłaniu autora", Irena Jun została wyróżniona nagrodą przez Kapitułę Antoniego Słocińskiego w składzie: Wiesław Geras, Tomasz Miłkowski i Zbigniew Lisowski.

Gdy sceniczny dramat staje się życiem

Również kolejny Mistrz nie tylko monodramu - Wiesław Komasa, wchodząc i opuszczając scenę wejściem dla publiczności pokazał, iż można być wielkim, zachowując przy tym skromność i szacunek dla widzów. W swym monodramie "Jak się wszystko dziwnie plecie", na podstawie opowiadania Romana Brandstaettera "Ja jestem Żyd z Wesela", fragmentów "Studium o Hamlecie" oraz "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego, po delikatnym powitaniu zaczął opowiadać. I o od razu bardzo dyskretnie "wdrapał" się na aktorską wyżynę! Tragizmu dławionego, wpychanego z powrotem do gardła. Niewyniosły, twardy i pełen godności - wstrząsająco dobry.

Tyrani i ich ofiary na scenie

Wspomniana we wstępie okrągła rocznica wybuchu II Wojny Światowej całkiem adekwatnie skłoniła organizatorów 34. TSTJA do zaproszenia aktorów, wcielających się w postaci XX-wiecznych tyranów, którzy swego wspólnego sąsiada, Polskę, przed osiemdziesięciu laty wzięli w chyba w najpotworniejsze kleszcze jej dziejów. Goszczący w Toruniu w 2015 roku z tym samym spektaklem (wówczas otrzymał nagrodę Kapituły Akredytowanych Dziennikarzy) Aleksander Rubinovas, w swym monodramie granym w języku polskim "Koba/Stalin", wcielił się w rolę radzieckiego dyktatora (Koba - to rewolucyjny pseudonim Stalina). Opowiadając historię jego "przyjaźni" z Fudżim, narratorem tej relacji, Rubinovas po raz kolejny na TSTJA pokazał próbkę swego mistrzostwa: stonowaną grą, poszukiwaniem w każdym słowie innego wyrazu, nieco innej intonacji; jakby zachwycał się ich brzemieniem - i my wraz z nim. Monodram litewskiego aktora wstrząsnął i wzruszył głównie tym, iż w postaci swego bohatera odnalazł ludzką tragedię niezależną od jej obiektu. Odnalazł dramatyczne powiązanie każdego z nas jego własnym czasem i własną epoką. Pokazał strach, który staje w szranki z obroną człowieczeństwa, gdy tyran, z którym niegdyś śpiewało się w gruzińskich górach piękną pieśń "Suliko", jednym rozkazem może unicestwić całe nasze jestestwo.

Z kolei szkocki aktor, Pip Utton, goszczący po raz pierwszy w Toruniu, wcielił się w samego Adolfa Hitlera. Już samo jego ukazanie się w mundurze na dużej scenie Teatru "Baj Pomorski", "udekorowanej" ogromną nazistowską flagą ze swastyką, obok wstrząsu optycznego, przywołało obraz uwieczniony na propagandowych fotografiach Kurta Grimma z lat 1939-41 (w albumie wydanym przez Muzeum Okręgowe w Toruniu), na których doskonale widać hitlerowskie flagi i portrety wodza, umieszczone w ówczesnym hitlerowskim Teatrze Miejskim (dziś Teatr im. Wilama Horzycy) czy w Dworze Artusa. Na szczęście Pip Utton swego monodramu "Adolf" nie zagrał w języku niemieckim, co jeszcze silniej uwypukliłoby głoszony przez Führera stek koszmarnych treści. Jednak po obejrzeniu genialnej filmowej kreacji Bruno Ganza (1941-2019) w "Upadku" Oliviera Hirschbiegla (2004), można mieć wrażenie, iż monodram Uttona, sprzed 30 lat, dotarł do Polski zbyt późno. Aktor, jako przywódca Trzeciej Rzeszy, niczym nie mógł już zaskoczyć na scenie teatralnej i prowokacjami widowni w swym stand-upie po zdjęciu munduru; fenomen historycznej postaci zdecydowanie lepiej przekazał w "Grając Maggie" - swoistej audiencji u byłej premier Wielkiej Brytanii, Margaret Thatcher. Przywódczyni oczywiście nieporównywalnej w swych politycznych decyzjach do Stalina i Hitlera, ale równie przez wielu znienawidzonej. Bardzo dowcipna i kameralna relacja z publicznością, mającą zgodę na zadawanie pytań w języku angielskim (oczywiście po zastosowaniu odpowiedniej formy powitania z charyzmatyczną panią premier), wywołała wiele pozytywnych reakcji publiczności. Szkoda tylko, że organizatorzy nie pomyśleli o ustawieniu w sali konferencyjnej (gdzie prezentowano monodram) niewysokiego podestu, tak, by wszyscy mogli widzieć Pipa Uttona, tym razem w damskim kostiumie.

Niewątpliwie to dwukrotne spotkanie z tak wybitnym aktorem z Edynburga pozostanie wielu widzom w pamięci, a doskonałym śladem po jego bytności w Toruniu promowana na TSTJA 18. publikacja z serii "Czarna książeczka z Hamletem", której jest bohaterem (Nick Awde i Tomasz Miłkowski "Pip Utton i jego maski").

Na pograniczu faktu i fikcji historycznej znalazł się wybitny (zasługujący na nagrodę) monodram Wojciecha Kowalskiego "Homosovieticus, czyli o praźródłach naszego obecnego stanu, czyli ciągle aktualny opis obyczajów z czasów Michaiła Zoszczenki" według jego własnego scenariusza. To słodko-gorzka opowieść o tym, jak silnie w głowach mieszkańców Europy wschodniej siedzi jeszcze komunizm, pobłażanie wszelkim "niedasizmom" i niemoc na "widzimisizm" socjalistycznej władzy. Podana w urokliwie humorystycznej formie i kapitalnie zagrana w formie iluzji narracyjnej artykułowanej przez Wojciecha Kowalskiego. Dla cudownego klimatu Zoszczenki na scenie nie mogło zabraknąć akordeonu, na którym na żywo grał Michał Pilarski.

W drugim dniu 34. TSTJA, poświęconym 80 rocznicy wybuchu II Wojny Światowej, wystąpił także laureat Turnieju Teatrów Jednego Aktora 16. "Sam na Scenie" w Słupsku, Bartosz Rułka. Licealista z Rzeszowa w monodramie "Pojedynek" stworzył niezwykle odważny portret Polaków na emigracji: buńczucznie i "patriotycznie" - jeszcze mimo wielu aktorskich niedociągnięć, wskazując na sceniczną brawurę, niebezpieczną, ale tak charakterystyczną dla młodzieży. Powieść "Transatlantyk" Witolda Gombrowicza, podana w pigułce Xanaxu, o dziwo, zupełnie nie rozbawiła toruńskiej publiczności, jednak młody adept sztuki aktorskiej powrócił do Rzeszowa ze "Szczeblem do Kariery", przyznawanym od lat na TSTJA debiutantom.

Również znany już toruńskim miłośnikom monodramu, choćby z świetnego mono-spektaklu "Śmieszny Staruszek" wg Różewicza, nagrodzonego na 30.TSTJA przez publiczność gromkim brawami, tym razem w "Fal/Staffie" już tak nie oczarował. Skomponowany przez Andrzeja Żurowskiego ze skrawków tekstów Szekspira: "Wesołe kumoszki z Windsoru" i "Henryka V" wydał się zbyt poszarpanym tworem dla Krzysztofa Gordona, znanego dotąd ze scenicznej siły spokoju.

Bareja nie tylko w polityce

Ułożony semantycznie dość poważny repertuar 34. Edycji Toruńskich Spotkań Teatrów Jednego Aktora w tragikomicznym stylu zamknęła pokazem mistrzowskim Dorota Stalińska. Jej monodram "ZGAGA" z 1996 roku od prawie ćwierćwiecza cieszy się niesłabnącym powodzeniem, a to przede wszystkim dzięki niezwykłej scenicznej energii aktorki, świetnemu tekstowi na motywach powieści Nory Ephron oraz autentycznie kulinarnej oprawie scenograficznej. Publiczność bawiła się wyśmienicie i nie przeszkadzało jej, że niektóre teksty już trochę trąciły myszką, w przeciwieństwie do apetycznych zapachów gotowanych przez aktorkę potraw, roznoszących się po całym budynku Teatru.

Kuriozalna decyzja Dyrektora 34. Toruńskich Spotkań Teatrów Jednego Aktora, Wiesława Gerasa, którą ogłosił już w trakcie ich trwania, że "nie mają charakteru konkursowego", wprawiła w konsternację nie tylko widzów, ale chyba również dwie Kapituły oceniające spektakle. W rezultacie obie nagrodziły monodramy mistrzowskie:

Kapituła X Oddziału ZASP (Teresa Stępień-Nowicka, Anita Nowak, Paweł Adamski) "postanowiła wyrazić uznanie za najwybitniejszą kreację aktorską na 34. Toruńskich Spotkaniach Teatrów Jednego Aktora Irenie Jun za spektakl "Matka Makryna";

Kapituła Akredytowanych Dziennikarzy (Grażyna Rakowicz, Hanna Wittstock, Tomasz Miłkowski) "Pragnie wyrazić swoje uznanie dla Wiesława Komasy za spektakl "Jak się dziwnie wszystko plecie", w którym czerpiąc z klasyki i odwołując się do tradycji teatru, przypomina nam o odpowiedzialności za słowo, historię i narrację, którymi opisujemy rzeczywistość". Wyróżnienie to ufundowane zostało przez Prezydenta Miasta Torunia Michała Zaleskiego.

Zaistniałe przy werdyktach okoliczności przysłoniły nieco 80-te urodziny zasłużonego dla sztuki monodramu pana Dyrektora, ale warto zauważyć, że ta edycja Toruńskich Spotkań Teatrów Jednego Aktora była wyjątkowo spójna jeśli chodzi o dobór tematyki mono-spektakli. Nie tylko pokazy mistrzowskie monodramistów i ich sztuki "jedności nieuniknionej", w której samotny aktor przez godzinę lub dłużej musiał skupić uwagę na sobie oraz słowie, zachwyciły bardzo wymagającą i wyrobioną publiczność, zdającą sobie od tej edycji sprawę, że Bareja nie króluje tylko w polityce.

Zobaczymy, jaki szereg niespodzianek, pozytywnych czy też mniej, przyniesie 35. edycja TSTJA, przypadająca również na 100-lecie powrotu Torunia do wolnej Polski.

*"(...) w tym budynku, w 1943 roku, Gauleiter Pomorza i namiestnik Hitler, Albert Forster, wypowiedział zdanie: "Nigdy więcej na tej ziemi nie zaświeci polskie słońce, nigdy z tej sceny nie zabrzmi polskie słowo." /Władysław M. Owczarzak "Zwykły człowiek. Rzecz o Stanisławie Stapfie"/ (...)". Raptem po dwóch latach od tej podłej wypowiedzi, nowa siedziba Państwowego Teatru Lalki i Aktora "Baj Pomorski" wypełniła się gwarą polskich dzieci.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji