Artykuły

Jak łaska ministra Glińskiego galopuje na pstrym koniu

O pozornej hojności ministra świadczą najnowsze wieści zza oceanu. Instytut Adama Mickiewicza, najważniejsza instytucja odpowiedzialna za promocję polskiej kultury za granicą, cofnął dotację na pokazy "Procesu" Krystiana Lupy na prestiżowej nowojorskiej scenie NYU Skirball - pisze Michał Olszewski w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Lektura wywiadu "Peerelowskie dziedzictwo wciąż straszy", jakiego w łaskawości swojej udzielił minister Piotr Gliński rządowemu biuletynowi "Sieci", jest lekiem na całe zło naszych okropnych czasów. "Wywiad" to zresztą za mocne słowo, pasowałaby raczej "audiencja", bo dziennikarka stara się ministrowi nie przeszkadzać i nie wytrącać go ze stanu samozadowolenia. Zostawmy jednak złośliwostki. Minister chwali się i chwali, udziela rad, spogląda z wyżyn, po mentorsku napomina. Zwraca na przykład uwagę zainteresowanie Olgą Tokarczuk, której mowę noblowską uznaje za "naiwną", a tezy w niej zawarte za oczywiste i dawno już opowiedziane, ale, przyznaje minister, przynajmniej opowiedziane sprawnie. Minister zaprosił nawet, dowiadujemy się, noblistkę do ministerstwa, żeby wyjaśnić jej kilka kwestii i powiedzieć, jak bardzo myli się w ocenie rzeczywistości.

Zawrót głowy od sukcesów

Do sukcesów wróćmy, sukcesów, których nasz szarpany przez Brukselę, wrogie media i niechętnych władzy artystów (o nich za chwilę) naród potrzebuje jak kania dżdżu. Lista osiągnięć Glińskiego jest imponująca - pełno tam odzyskanych kolekcji, muzeów powstających, bądź podnoszonych ze stanu upadku, kupionych budynków i wielkich planów na przyszłość. Próżno szukać pytań trudniejszych, na przykład o hotel Cracovia, wykupiony z prywatnych rąk za ok. 30 milionów złotych. Miała tam powstać światowej rangi kolekcja designu, powstał zaś pomnik przeskalowanych marzeń. Budynek popada w spektakularną ruinę, bo nie ma szans, by w najbliższym czasie znalazły się pieniądze na remont, a o kwestiach designu dyskutują wyłącznie harcujące po kątach hotelowych pokoi myszy. Podobnie ani słowem Gliński nie wspomina o Instytucie Książki: nowy dyrektor Dariusz Jaworski przyszedł na miejsce wyrzuconego i przeczołganego Grzegorza Gaudena pod hasłem walki o poprawę niskich wskaźników czytelnictwa. Po pierwszej kadencji Jaworskiemu nie udało się podnieść słupków choćby o ułamek. Polacy jak nie czytali druków zwartych, tak nie czytają.

Konkurs umizgów już otwarty

Z niepowodzeń minister wymienia tylko kwestię Starego Teatru, co i tak jest wyznaniem przełomowym. Tak, minister Gliński bierze na siebie odpowiedzialność za roztrzaskanie sprawnie i z sukcesami funkcjonującej sceny narodowej, za zemstę na znienawidzonym przez prawicę Janie Klacie i wybór na dyrektora jednego z najważniejszych polskich teatrów człowieka, który, mówiąc najoględniej, do formatu tej sceny nie dorasta. Ponieważ takie mamy czasy, że rządowe gazety należy czytać tak, jak kiedyś "Trybunę Ludu", doszukując się pomiędzy wierszami ukrytych znaczeń i sygnałów, pozwolę sobie dopowiedzieć za ministra: Marek Mikos nie będzie w kolejnej kadencji dyrektorem Starego Teatru, konkurs ofert i umizgów możemy uznać za otwarty. Pamiętajcie jednak, kandydatki i kandydaci - łaska ministra na pstrym koniku galopuje, o czym boleśnie przekonuje się właśnie namaszczony jako zbawca Starego Teatru Marek Mikos.

Nieposłuszny "pan Lupa"

Oddajmy jednak sprawiedliwość: minister ma też żal, w ministrze jest trochę goryczy. No bo jak to? Tyle zrobił dla kultury, sztuki, przywrócił 50-procentowe koszty uzyskania przychodów, pisma pozakładał, płaci hojną ręką, a artyści protestują, ględząc coś o totalitarnych zapędach władzy. Taki na przykład "pan Lupa" okazuje podobno czarną niewdzięczność, bo wycofał z Teatru Polskiego we Wrocławiu swoje sztuki, realizowane za "publiczne pieniądze". Jest to, swoją drogą, informacja nieprawdziwa - słynny spektakl "Prezydentki" nadal widnieje w repertuarze, a minister zapomniał dziwnym trafem dodać, że Lupa odmówił współpracy przy "Wycince" po tym, jak nowy dyrektor teatru zwolnił trójkę kluczowych dla spektaklu autorów.

O pozornej hojności ministra świadczą dobitnie najnowsze wieści zza oceanu. Otóż Instytut Adama Mickiewicza, najważniejsza instytucja odpowiedzialna za promocję Polski za granicą, cofnął dotację na planowane na marzec pokazy "Procesu" Krystiana Lupy na prestiżowej nowojorskiej scenie NYU Skirball. Spektakli nie będzie. I to jest nienapisana puenta wywiadu z Glińskim. Minister nie daje darmowych obiadów. Jest hojny, pod warunkiem że artysta skłoni głowę i zacznie śpiewać w narodowo-katolickim chórze. Nie chcesz śpiewać? Nie licz, że pan i władca polskiej kultury spojrzy na ciebie łaskawym okiem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji