Artykuły

Gdzie "staje się" sztuka?

Wiesław Lange, scenograf przez kilka dekad związany z Teatrem Śląskim, będzie bohaterem kolejnej premiery, którą teatr produkuje we współpracy z Muzeum Śląskim. Pierwszy pokaz w sobotę o godz. 20 na Scenie w Malarni. - Artur Pałyga, autor sztuki, pyta o przyczyny, dla których człowiek chce wypowiadać się publicznie. Z jakiego powodu ktoś zostaje artystą? - rozmowa z reżyserką Anną Augustynowicz.

Rozmowa z Anną Augustynowicz [na zdjęciu], reżyserką spektaklu

Marta Odziomek: Patrząc na tytuł, zadaję sobie pytanie, czy Wiesław Lange, któremu spektakl jest dedykowany, nie uważał się za artystę? Miał z tym problem?

Anna Augustynowicz: To raczej my mamy taki problem, że nie wiemy, za kogo się uważał Wiesław Lange... Problemem tego spektaklu nie jest natomiast to, za kogo on się uważał - to jest pytanie o nasze uznanie bądź nie kogoś za artystę. Artur Pałyga, autor sztuki, pyta o przyczyny, dla których człowiek chce wypowiadać się publicznie. Z jakiego powodu ktoś zostaje artystą? Czy zostaje zań uznany, czy nie. W którym momencie, w jakiej sytuacji? I to jest podstawowe pytanie naszego przedstawienia: "Gdzie staje się sztuka?".

Zatem gdzie, kiedy, jak?

- W sztuce teatru odpowiedź na to pytanie jest o tyle trudna, że teatr jest chwilą. Przedstawienie "staje się" tylko w głowie widza - w czasie konkretnego pokazu, który obejrzy. Tak samo jest ze sztuką scenografii, a przecież nie tylko z nią. Ze sztuką w ogóle. Przedstawienie musi zostać "uruchomione" w procesie oglądania. Podczas prób zadawaliśmy sobie pytanie: co zostaje po artyście teatru, jeśli jego praca jest tak bardzo związana z tą wymianą energii...

Co zostaje po scenografie?

- Zwykle parę projektów, kilka szkiców, jakieś zdjęcia. W przypadku Wiesława Langego mamy wyjątkowe szczęście, ponieważ - być może również dzięki temu, że jest on uznawany za prekursora polskiego surrealizmu - znaczna część jego spuścizny zgromadzona została w Centrum Scenografii Polskiej, dziale Muzeum Śląskiego w Katowicach, we współpracy z którym ten spektakl powstaje. Z teatru pozostaje tak niewiele, że takie miejsce jak Centrum Scenografii Polskiej jest po prostu nieocenione.

Czy będzie na scenie surrealizm?

- Odnosimy się w spektaklu do pewnej surrealistycznej gry, w którą bawią się aktorzy. Jest ona poprowadzona i w języku, i w budowaniu przestrzeni między ludźmi. Interesuje nas to, w jaki sposób można zmierzyć się z przestrzenią plastyczną, która dziś w przypadku Wiesława Langego pozostaje w galerii, na wystawie.

Pytamy w spektaklu o to, jak my, widzowie, możemy wyobrażać sobie owo "mierzenie się" kogoś, kto tworzył dla sceny. Dla ludzi, bo przecież teatr to ludzie. Artysta, który tworzy przestrzeń, zagospodarowując ją, staje się architektem wyobraźni tych, którzy przychodzą na spektakl. Jak więc ta architektura w nas pozostaje, jak pracuje na przyszłość?

Zastanawiamy się również, czy sztuka w teatrze "staje się" po stronie sceny, czy może po stronie widowni. Próbujemy badać przestrzeń pomiędzy, przestrzeń wymiany. Skoro nie ma teatru bez publiczności, to sztuka teatralna nie ma racji bytu, jeśli nie obudzi jakiejś energii. Także w tych artystach, którzy siedzą po stronie widowni. Bo teatr wymaga aktywności.

Widzowie są również artystami?

- W społecznym wymiarze - tak. Kształtowanie relacji międzyludzkich jest warunkowane przez wzajemność. A "wzajemność to do siebie nawzajem skierowana twórczość". Nie tylko przecież od aktorów, ale od widowni również wymagamy twórczego wysiłku. Teatr jest w swej istocie komunikacją. W dodatku, jak już wspominałam, sztuka "wydarza się" w jednej tylko chwili. Jeśli ktoś ogląda obraz, rzeźbę, fotografię czy słucha muzyki, pozwala im każdorazowo - i jednorazowo! - "wydarzyć się". Odbiór ten jest jednak zindywidualizowany. W teatrze natomiast wszyscy wspólnie reagujemy na pewien rodzaj energii. Z drugiej strony - każdy zostaje poruszony pojedynczo, po swojemu. Teatr "staje się" w głowie każdego widza osobno. To, że razem w jakiś sposób reagujemy, jest zaś związane ze wspólnotowym charakterem sztuki teatru.

Osoba Wiesława Langego dała nam potężny pretekst do zastanowienia się nad najbardziej podstawowym z pytań, jakie zadaje sobie twórca: po co my to robimy? Z jakiego powodu? W tym kontekście Artur Pałyga pięknie puentuje swoją sztukę. Nie mogę tego zakończenia jednak zdradzić, ponieważ odebrałabym istotę gry aktorów z widzem. Mam nadzieję, że osoby, które zobaczą przedstawienie, zostaną choć przez chwilę z refleksją nad tym, z jakiego powodu człowiek ośmiela się publicznie wypowiadać.

W jaki sposób odnosicie się państwo do spuścizny Langego?

- Artur Pałyga zaproponował w swoim tekście taki sposób odniesienia do tej twórczości, który jest rodzajem spaceru przez sztuki, do których Lange przygotowywał scenografie. Nie zdradzę do jakich - chcę, by widz miał przyjemność z ich odszyfrowywania. Tych tropów będzie wiele. Na pewno mogę jednak powiedzieć, że będą one wiodły między innymi do "Niemego kanarka", spektaklu, do którego Lange zaprojektował swoją pierwszą scenografię, do "Balu manekinów" czy do jego obrazu "Dziewczyna z motylem". Również do "Wyzwolenia", ponieważ wydaje nam się, że osobowość artysty sięga korzeni - nazwijmy to - "konradycznych". Mam nadzieję, że taki spacer po przestrzeniach zaprojektowanych przez Wiesława Langego - choć nie wprost, bo przecież scenografie usankcjonowane są tylko w danym "stającym się" spektaklu - będzie swojego rodzaju odniesieniem do tego, co jest dla nas wspólne w pewnej czasoprzestrzeni mentalnej.

Projekty Wiesława Langego powstawały dla tego teatru, z którym w danym momencie współpracował. We współtworzeniu z żywymi aktorami, z reżyserem, kompozytorem etc. By pokazać pewną ciągłość, żywość poruszania się po temacie współistnienia sceny i widowni, próbujemy się do jego projektów odnosić, ale nie próbujemy tego ilustrować.

W zapowiedzi spektaklu pada sformułowanie, że przeprowadzony będzie "sąd nad artystą".

- Rzeczywiście mamy scenę "inkwizycji". W ramach naszego spektaklu proponujemy obserwację sytuacji, gdy przedstawienie "staje się" w przestrzeni wystawienniczej, a artysta nie jest gotowy ze swoimi przemyśleniami. Jest onieśmielony tym, że aktorzy, którzy chcą grać, oczekują od niego gotowego materiału. Jak we wspomnianym "Wyzwoleniu", gdzie przecież pytają Konrada: "Czy jest jaka sztuka?". A on mówi: "Nic". Bo nie ma w danym momencie weny, zdolności sprawczej. W naszym spektaklu wszyscy oczekują od artysty sztuki. My zaś, przewrotnie, próbujemy pokazać moment niemożności artysty. W teatrze natomiast, który jest ze swojej strony konstruktywny, pokazanie niemożności jest trudne. Skupiamy się więc na jednostkowym artyście, jego wewnętrznych rozterkach. Ta sama sytuacja dotyczy zarówno aktora, jak i wszystkich, którzy tworzą przedstawienie - od autora, przez kompozytora, po reżysera. Badamy kondycję artysty, a pretekstem jest dla nas scenografia. Chcemy spróbować dotrzeć do ludzkiej wrażliwości, niemożności, onieśmielenia.

A jak to jest z teatrem bez scenografii?

-Teatr staje się między ludźmi, ale zawsze w odniesieniu do jakiejś przestrzeni. Tak jak człowiek wiąże się z ziemią, tak aktor na scenie wiąże się z przestrzenią, nawet jeśli stoi na niej tylko jedno puste krzesło. Albo nic nie stoi. Architekt wyobraźni dokonuje stymulacji ludzkiej wrażliwości, "podrażnienia" wyobraźni widza. Ważna jest możliwość współpracy ze scenografem, który podąża za sensem tego, co dzieje się na scenie i tworzy taką przestrzeń, która ustanawia kosmos, harmonię pomiędzy sceną a widownią.

W jaki sposób pani spektakl będzie korespondował ze współczesnością?

-Teatr zawsze dzieje się teraz. Gra rozpoczyna się w dniu premiery. I jestem ciekawa, w jaki sposób sens przedstawienia wejdzie w rezonans z publicznością. Jeśli widz ustanowi jego sens

Czy widz będzie w stanie ogarnąć świat projektów Wiesława Langego, który być może jest mu nieznany?

- Próbujemy zaproponować publiczności taki rodzaj gry czy też zabawy, w którą - mamy nadzieję - łatwo wejdzie. W tym, co obecnie znajduje się w muzeum, szukamy tego, co jest żywe. Nie będziemy wykorzystywać wprost prac Wiesława Langego. W jego projektach jest silny potencjał energetyczny, który pobudza nas do gry.

Twórcą scenografii jest w naszym przedstawieniu Marek Braun, który przygotowuje "tor przeszkód" dla naszej zabawy i powołuje przestrzeń żywej galerii. Co jest wspólne dla przestrzeni Marka Brauna i Wiesława Langego, odkryją państwo sami. Marek Braun rozpoczął swoją pracę w teatrze w chwili, kiedy Wiesław Lange odszedł z rzeczywistości teatru. Nastąpiła zmiana pokoleniowa. Ale to są zupełnie różni scenografowie, choć można zauważyć w pracy Marka Brauna pewien rodzaj kontynuacji myśli Wiesława Langego.

Czy miejsce wystawienia pani spektaklu ma znaczenie?

- W Malarni powstawały scenografie Wiesława Langego w czasie, kiedy jeszcze była pracownią plastyczną Teatru Śląskiego. W tym miejscu jest dobra energia, którą przypuszczalnie pozostawił nam autor projektów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji